niedziela, 15 czerwca 2014

Rozdział XXXVIII


- Dobrze, że już jest z nim dobrze – Ross układał się do snu w samolocie. – Szkoda, że nie są już razem, ale Rebeka nadal ma na niego najlepszy wpływ.
- Taaa… - przytaknął Rocky. – Mam nadzieję, że nie zawali żadnego koncertu.
- Co mu dokładnie powiedziałeś?
- Rebeka chce, żebyś dał najlepsze koncerty w swoim życiu. No i… Może jeszcze dodałem coś od siebie. W stylu: bardzo za tobą tęskni, ale masz o niej nie myśleć tylko skupić się na trasie i już nie może się doczekać, kiedy cię zobaczy. No mniej więcej coś takiego mu powiedziałem.
- Czyli on myśli, że wszystko jest po staremu? W sensie tak, jakby nigdy nie zerwali?
- Tak i ma tak myśleć do końca trasy. Potem może, podkreślam MOŻE, mu jakoś delikatnie wyjaśnię. Ale raczej nie, więc udawaj, że wszystko gra. Reszta już wie.
Pozostał dzień do pierwszego koncertu. R5 leciało do Buenos Aires, gdzie miała rozpocząć się trasa koncertowa po Ameryce Południowej. Po powrocie Rocky’ego i „wyjaśnieniu” spraw, Riker wrócił do świata żywych. Oczywiście brat pominął fakt, że za wszystkim stał Igor, a on go pobił. Pominął również to, że całował się z Rebeką. Zamiast tego przekonał blondyna, że wszystko jest „po staremu”, więc Rik wierzył, że zerwanie pójdzie w niepamięć i nadal będzie szczęśliwy ze swoją ukochaną.
Co poniektórzy, czyli Ross, Ell i RyRy nie mogli usiedzieć na swoich miejscach. Wciąż dopytywali, kiedy lądowanie, dlatego Rocky kazał im iść spać. Jego zapał ostudzały wydarzenia sprzed kilku dni. No i martwił się o Rikera choć ten, jak gdyby nigdy nic normalnie funkcjonował, rozmawiał i śmiał się. Z ręką było dobrze, więc mógł grać. Menager miał oczywiście mnóstwo roboty, kiedy lider poinformował go, żeby przekazał światu informacje, że Rossy jest już „zdrowy” i koncerty odbędą się w terminach.
Najfajniejsze w Argentynie miało być to, że po stolicy oprowadzi ich Martina Stoessel, czyli serialowa Violetta. Ross nazywany jest królem Disneya, a Martina królową, dlatego blondyn chciał ją poznać. Reszta zespołu nie była przekonana czy to dobry pomysł. Fani „Tini” uważają, że nie ma „królewskiej pary”, bo rządzi tylko Martina i jest o wiele lepsza od Rossa. Pfffffff… W sumie to kto by się przejmował bandą pięciolatek? Wiadomo, że gdy tylko minie „szał na Violettę”, główna aktorka stoczy się na dno, tak jak większość gwiazdek Disneya. Ross jest inny; zdecydowanie. Jemu nigdy do głowy nie uderzy woda sodowa. Owszem, jest disnejowską gwiazdką, ale… R5. Ta jedna rzecz trzyma go i będzie trzymała wiecznie. Można porównać go do Achillesa. Gdy był on niemowlęciem matka wykąpała go w Styksie. Aby nie porwała go piekielna rzeka, trzymała go za piętę. Kariera to Styks, a R5 to Tetyda. Rodzeństwo nigdy nie pozwoli, by porwał go wir, który ostatecznie kończy się na alkoholu, narkotykach i psychiatrykach. Ten zespół jest bez wątpienia najważniejszą rzeczą w życiu Rossa i musi on pamiętać, że gdyby nie rodzeństwo nigdy by niczego nie osiągnął.
***
- Ale się cieszę, że wreszcie mogę was poznać – piszczała Martina w swoim ojczystym języku.
- Hej, Geniuszu! – Ross dyskretnie trącił bruneta. – Powiedz, że ogarniasz co ona mówi?
- Stary, nie rozumiem ani słowa – Rocky wzruszył ramionami. – Miło cię poznać Violetto – zwrócił się do dziewczyny, lecz po angielsku.
- Przecież ona ma na imię Martina – Riker pacnął się w czoło.
- Jak zwał, tak zwał.
- Nam też miło cię poznać – Rik płynnie nawijał po hiszpańsku. – Jesteśmy trochę zmęczeni, więc może teraz pojedziemy do hotelu, zjemy coś i oprowadzisz nas?
Brunetka klasnęła w dłonie i poprowadziła ich do dużego samochodu. W tym czasie Ryland miał nadzorować przepakowywanie instrumentów i walizek do autokaru.
Hotel nie był daleko, ale i tak paplanie szesnastolatki w niezrozumiałym języku zmęczyło tych, którzy nie rozumieli, czyli wszystkich oprócz Rikera i Rydel. Z radością wbiegli do recepcji i zabrali kluczyk. Tini była niezwykle rozgadana. „Nie tak ją sobie wyobrażałem” – pomyślał z żalem najmłodszy. Właściwie nie wiedział, czego się spodziewał. Że Martina będzie miła, ale skromna i opanowana? Teraz, kiedy zobaczył ją na własne oczy i usłyszał na własne uszy zmienił zdanie. W ogóle jej nie lubił, a głos miała zupełnie różny od tego, jakim śpiewa. „Coś tu nie gra”.
Martina nie towarzyszyła im przy obiedzie, więc zaczęli luźną rozmowę zajadając się spaghetti.
- Czy ona nie umie angielskiego? – westchnął Ellington. – Nic nie rozumiem.
- Ona pewnie myśli: czemu oni nie potrafią hiszpańskiego? – odpowiedział mu najstarszy.
- No ale w XXI wieku każdy powinien znać angielski – prychnął Rocky. - No ja się pytam! Kto w tych czasach nie umie angielskiego?!
- Nie wydzieraj się na całą restaurację – upomniała Rydel. – Może ona nie wie, że wy nie rozumiecie?
- Na lotnisku zacząłem do niej mówić po angielsku, więc gdyby była inteligentna domyśliłaby się, że nie na rękę nam mówienie po hiszpańsku.
- Widocznie nie jest inteligentna – Ross jeździł widelcem po talerzu z markotną miną.
- Nie tego się podziewałeś, co? – Rik bezbłędnie odgadł, o czym myśli brat.
- Myślałem, że będzie fajna. Nawet jeśli nie rozumiem, co mówi to i tak słyszę co chwila „Violetta”. Poza tym ten jej głos… To nie ten, który słyszałem w serialu.
- Jest nieco zarozumiała i cały czas opowiada o swoim serialu. W sumie to jej nie słucham od dłuższego czasu. Zabierze nas do Studia On beat czy coś i pokaże nam pomieszczenia, gdzie kręcona jest „Violetta”.
Ross uśmiechnął się blado. Miał nadzieję, że na planie będzie Jorge i namówi go, by to on ich oprowadzał. Dokończył swoja porcję, a następnie wraz z rodzeństwem udał się do pokoju. Każdy przebrał się w wygodne ubrania oraz zaopatrzył w coś, czym będzie robił zdjęcia. Martina czekała przed budynkiem. Lider na wstępie poprosił, by mówiła po angielsku, na co ona przystała z ochotą; zupełnie jakby mówiła „Pfff… Za kogo ty mnie masz? Oczywiście, że płynnie mówię po angielsku. A nawet lepiej od ciebie i zaraz ci to udowodnię”.
Dziewczyna opowiadała o każdym ważniejszym budynku, ale… No cóż. Kto by tam słuchał? Rydellington było zajęte sobą. Brunet rozbawiał swoją dziewczynę i szeptał jej słodkie słówka. Co jakiś czas przystawali i robili sobie urocze zdjęcia.
Rocky, Ross i Riker słyszeli tylko: „to jest budynek…”, „a to budynek…”, „ten budynek…” i bla bla bla…
- Kto w ogóle wpadł na ten durny pomysł, żeby to ona nas oprowadziła? – szeptem zapytał Rocky.
- Sama to zaproponowała, bo uważa, że jest naszą fanką i bardzo chciała nas poznać i takie inne pierdoły – odparł Rik.
- Nigdy więcej żadnych Violett. Młody, masz zakaz oglądania Disney Channel.
- A co ja takiego zrobiłem? To ona się nas uczepiła. Poza tym muszę oglądać Austin&Ally.
- Czy ty wpadasz w samo zachwyt, że chcesz siebie na ekranie oglądać? – muzyk przypatrywał mu się z udawaną poważną miną. – Riker, czy teraz mogę go trzepnąć przez ten blond łeb?
- Po pierwsze: nie obrażaj blondynów. Po drugie: nie, nie możesz.
- Ale powiedziałeś, że jak będzie mu woda sodowa uderzać to mogę – oburzył się.
- No dobra, ale lekko. Na przypomnienie.
Rocky z uśmiechem uderzył brata w tył głowy.
- Au! Moje włosy! – wrzasnął blondynek poprawiając fryzurę i z wyrzutem patrząc na najstarszego brata.
- Coś się stało? – Martina odwróciła się do swoich „podopiecznych”.
Ci tylko pokręcili głowami.
- Jesteśmy przed On beat – kontynuowała. – Dziś mam akurat wolne, ale nagrania trwają.
Wprowadziła zespół do środka i już miała zacząć monolog, kiedy Ross wystrzelił jak z procy w kierunku ślicznej blondynki z okrzykiem:
- No nie wierzę! To MERCEDES!!!
Przytulił zaskoczoną dziewczynę i gdyby nie interwencja braci, szybko by się nie odkleił.
- Ymmm… Tego w scenariuszu nie było – zaczęła niepewnie.
- Brawo! Wpieprzyłeś się w kadr! – Rocky pociągnął go na bok.
- Jejku! Wy jesteście R5!
- A ty Mercedes, czyli Ludmiła! – Rossy uśmiechnął się promiennie. – Jesteś najfajniejszą postacią w tym serialu, zaraz po Leonie.
- Po Leonie?! – bracia spojrzeli na niego dziwnie. – Bo sobie coś pomyślimy.
- To takie zabawne, kiedy mówicie jednocześnie – zauważył ze śmiechem Ell.   
- Po Leonie, w sensie że Jorge jest dobrym muzykiem i fajnie się ubiera.
- Najpierw mówisz Leon, potem George, pogubiłem się.
- Jorge – poprawił bruneta wysoki chłopak, który właśnie do nich podszedł. – Miło was poznać.
Jorge Blanco okazał się zupełnym przeciwieństwem Martiny. Był miły, skromny i niewiele o sobie mówił. Chłopcy z R5 od razu znaleźli z nim wspólny język. Niestety, serialowy Leon nie mógł ich oprowadzać, ponieważ był zajęty; tak samo jak Mercedes. Po krótkiej rozmowie i zrobieniu kilku zdjęć, niechętnie podążyli za Tini. W parku natknęli się na fanów, którzy byli zaskoczeni widokiem „królewskiej pary” razem. Zdjęcia, autografy i szybkie odpowiedzi na pytania typu: Czy Ross i Martina są razem? Dzień ciągnął się w nieskończoność, więc zespół był szczęśliwy, kiedy dobiegł on końca. Późnym wieczorem w jednym z pokoi zrobili naradę R5.
- Nie chcę już jej widzieć. Totalna masakra – skarżył się najmłodszy. – Niby czemu ona jest taka sławna? I teraz rozumiem, dlaczego R5ers jej nie lubią.
- R5ers… - zamyślił się Riker.
- Ja znam tę minę – odezwał się Ratliff. – Ty myślisz. Coś świta ci w głowie. Masz plan…
- Ciiiiii… On myśli - Rydel zasłoniła mu usta.
- Mam pomysł – Riker kiwał głową. – Między R5ers i Rossers a Tinators, czy jak oni się tam nazywają, jest mały konflikt. Nawet nie mały. Oczywiście my uspakajamy swoich fanów, bo nie chcemy wojny. Jej fani nas nienawidzą, bo myślą, że nasz Ross z nią konkuruje. A co gdyby w rzeczywistości ich ukochana Tini uwielbiała R5? Mówiła mi, że jest naszą fanką, ale nigdy nie przyznała tego oficjalnie.
- Wiem, co kombinujesz – ożywił się Rocky. – Chcesz ją przekonać, żeby przed kamerami przyznała, że uwielbia nas i wtedy skończyłby się ten konflikt. Jej fanom byłoby głupio, że byli wredni dla kogoś, kogo ich idolka lubi. Automatycznie polubiliby Rossa, a co za tym idzie także nas. Zyskalibyśmy fanów, a przynajmniej pozbyli antyfanów.
- Riker, jesteś GENIALNY! – krzyknął Ellington. – Pozostaje tylko kwestia jak ją namówimy.
- Użyjemy uroku osobistego Rossa.
Wszystkie pary oczu zwróciły się na blondyna. Rodzeństwo patrzyło na niego ze złośliwymi uśmieszkami.
- Nie, nie ma mowy – bronił się.– Ja jej nawet nie lubię. Nie umówię się z nią, więc już tak nie patrzcie.
- Ależ oczywiście, że się z nią umówisz… – Rocky potarł dłonie.
         
Mówiłam to już, ale powiem jeszcze raz: PRZEPRASZAM, że musieliście czekać. 
W tym blogu bohaterowie mają na pewne sprawy takie same poglądy jak ja. Nie nudzą Was te moje, że tak powiem: przemyślenia?
Chciałabym, żebyście w komentarzach pisali o kim chcecie czytać w następnych rozdziałach. Komentarze typu: Ross, Ross, Ross!!! będę ignorowała, bo na tym blogu skupiam się na CAŁYM R5. Po lewej macie genialne blogi głównie o Rossie. Miało być o Rossie i Nathanielu, ale Natalia Karaszkiewicz napisała, że jak nie będzie Ribeki to mnie opuści. Mam pewien plan i chcę go wykorzystać, dlatego co do Ribeki - musicie uzbroić się w cierpliwość ;) 
Kocham Was :* 

11 komentarzy:

  1. Świetny rozdział, zresztą jak cały blog. Ostatnio cały czas czytałam twojego bloga i nie mogłam się od niego oderwać. Strasznie spodobało mi się twoje porównanie Ross'a do Achillesa. Dawaj mi szybko next'a. <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocham! Co do Ribeki to troszkę było przesłodzono u nich. Mam taki pomysł, ale to trzeba wejść w mrączną część moiego umusłu:
    Sprawy rodzinne u Rebeki komplikują się. Dziewczyna popada w depresje, a jak zawsze kochana ma zamiar wywieźć córkę do psychiatryka. Po niedługim czasie do dziewczyny w odwiedziny przyjeżdża R5. Dowiadują się o występku matki i jadą do niej. Po nieudanej prubie samobujstwa R5 zaopiekuje sie Rebekom i wszystko skończy się Happy End!

    Tak wiem dosyć drastyczne XD I tak nie napisałam tu całej mojej wizji ^^
    Lubisz Violette? Ja nie nawidze -_- Ale tą Ludmiłe lubię :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wow... Mrocznie...
      Podsunęłaś mi pewien pomysł, ale jeszcze nie wiem czy go wykorzystam. Tak jak mówiłam/pisałam bohaterowie wyrażają czasem moje opinie. Ross nie lubi Martiny ;)

      Usuń
    2. A jaki to pomysł? Bo w pisaniu dramatu to ja jestem mistrzunio!^^ No chyba że chodzi o romans... To już nie przejdzie ;_;

      Usuń
    3. Teraz Ci go nie zdradzę xD
      Ogólnie to chyba nie podoba Wam się rozdział, prawda?

      Usuń
    4. -_- Dziewczyno, do grobu wprowadzisz mnie tym pytaniem!

      Jasne że się podoba!


      A to czemu? Chociaż powiec czy to jest dramatyczne, romantyczne, kryminał...

      Usuń
    5. Nieeee! Potrzebuję Cię. Pod ostatnim rozdziałem było dużo komentarzy, dlatego smutam, bo pod tym jest mało.
      Moja historia jest inna. No w sensie ja skupiam się na innych aspektach. Staram się ukazać R5 jako jedną, wielką, szczęśliwą rodzinę, która miewa od czasu do czasu problemy. Poza tym przedstawiam swoje opinie na pewne tematy (jak np. w tym rozdziale porównanie Ross'a do Achillesa). W moim opowiadaniu nie ma Raury, Rikessy, Rai, Ross nie jest "bad", skupiam się na wszystkich bohaterach a nie tylko na jednym.
      Nie chcę z tego robić kryminału ani typowego romansu. Chcę, żeby to była historia o rodzinie. Bo tak naprawdę Rebeka nie jest tu główną postacią; jest ładnym dodatkiem do Riker'a. Twój pomysł mi się podoba, mam plan i pewnie go trochę zmodyfikuję, bo nie chcę aby było aż tak drastycznie. Ale dziękuję Ci Kochana za pomoc :*
      Jejku, ale się rosspisałam! Nie wiem czy odpowiedziałam na Twoje pytanie :P

      Usuń
  3. Na razie czytam i z niecierpliwością czekam na Ribeke

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uffff! A już się bałam, że straciłam czytelniczkę.
      Postaram się wymyślić coś, co Ci się (mam nadzieję) spodoba ;)

      Usuń
  4. Martina jest jakaś dziwna -,-
    A co do Violetty to nienawidzę tego serialu i nie pojmuję tzw. "Szału na Violettę"

    OdpowiedzUsuń

Layout by E(L)MO ღ