środa, 2 kwietnia 2014

Rozdział XIII


Był już tak blisko, gdy nagle do ogrodu wbiegł wesoły Rocky.
- Hej, dzieciaki! Czemu tu…
- Rocky! Lepszego momentu nie mogłeś wybrać?! – Ross wrzasnął na brata.
- Ojej, przeszkodziłem wam w czymś? – Rocky udawał skruchę.
- Tak, ty idioto! Przeszkodziłeś!
- Nie bulwersuj się młody. Chodźcie do nas. Riker ma w głowie jakąś melodię do nowej piosenki i chcemy zagrać. Dobra, dobra. Idę już sobie. – Dodał widząc wściekłą minę blondynka.
Kiedy Rocky zniknął, Ross ponownie zwrócił się do Angeliki.
- Dokończmy.
- Nie. – Odparła stanowczo i wstała z ławki. – Nie mamy czego kończyć, bo niczego nie zaczęliśmy.
- Jak to? Przecież właśnie chciałem…
- Nic nie chciałeś, Ross. – Przerwała mu. – Dobrze, że przyszedł Rocky, bo inaczej musiałabym cię odepchnąć.
- Nic nie rozumiem. Myślałem, że mnie lubisz i że ci się podobam.
- Bo cię lubię, ale jesteś moim idolem. Jesteś sławny. Niedługo pewnie wyjedziesz i nigdy cię już nie zobaczę.
- To nie prawda. Na pewno tu jeszcze wrócimy. Poza tym, nie zapomnę o tobie.
- Teraz tak mówisz.
- Nie! – Zirytował się. – Na serio tak myślę.
Jednak dziewczyna już go nie słuchała, weszła do domu. Nie było sensu jej doganiać i prosić o rozmowę. Jego rodzeństwo zaraz chciałoby dowiedzieć się wszystkiego, a poza tym byli tu jej rodzice. Do twarzy „przykleił” sztuczny uśmiech i wszedł do salonu.
Kiedy był smutny i nie chciał, by ktoś to zauważył, starał się być radosny i zabawny. Aż za bardzo. Dlatego nie umknęło to uwadze Delly, która zaciągnęła go do innego pokoju.
- Mów, o co chodzi?
- O nic nie chodzi, siostrzyczko.
- Przestań, przecież widzę. Chodzi o Angelikę?
- Nie! Jasne, że nie. – Upierał się. – Po prostu… emmm… hmmm… Chodzi o ciebie.
- O mnie? Jak to o mnie?
- No, tak. Bo ja się martwię, że ci się podoba Igor.
- Igor? Chyba zwariowałeś?! Nie powiem, że nie jest przystojny, ale…
- No widzisz. Mówisz, że jest przystojny. Wybij go sobie z głowy, bo jedyny chłopak, z którym pozwolimy ci być to Ellington.
- Wspaniale! To najlepiej od razu zacznę chodzić z Rikerem.
- Riker to twój brat.
- Ell też.
- Wcale nie. Nie jest z nami spokrewniony, więc…
- Wiem, do czego zmierzasz Ross. Unikasz tematu.
- Rydel, obiecuję, że wszystko ci powiem, ale po prostu nie dziś. Może jutro lub pojutrze, dobrze?
Blondynka przewróciła oczami i wyszła z pomieszczenia, a brat zaraz za nią.
Ellington spojrzał na przyjaciółkę pytająco, ale w odpowiedzi dostał miny pod tytułem: „nic ważnego, jest spoko, nie pytaj”.
*
Słońce powoli chowało się za horyzontem. Panowała idealna cisza przerywana szelestem liści i szumem rzeki, która przecinała kwiecistą łąkę. Głowa Rebeki spoczywała na torsie Rikera. Czuła się idealnie. Wreszcie czuła się bezpiecznie, była szczęśliwa i wiedziała, że jest komuś potrzebna. Nie wiedziała, czy kocha Rikera. Czuła do niego coś wyjątkowego, ale czy to była miłość? Podobał jej się, to wiedziała na sto procent. Była w nim zauroczona, ale czy zakochana?
Byli sami, bo zespół został w hotelu, a oni przyjechali w to miejsce samochodem jej taty. Musiała omówić z Rikerem kilka spraw. Zaczęła od najważniejszej.
- Riker?
- Tak?
- Pojutrze jest Dzień Dziecka. Mówiłam ci, że uwielbiam organizować imprezy. W tamte wakacje podjęłam się zorganizowania tegorocznego festynu. Wszystko jest gotowe od trzech miesięcy, ale teraz pojawiłeś się ty i…
- I chciałaś zapytać, czy zagramy koncert? – Dokończył za nią, a ta nieśmiało pokiwała głową. – Oczywiście, że tak, skarbie. Nie wiem, co na to chłopcy, bo ostatnio Igor chciał, żebyśmy znów zagrali, a Ross i Rocky stanowczo mu odmówili. Ale spokojnie, przekonam ich.
- Co do Igora i Nikodema… Muszę ci coś powiedzieć.
Riker spojrzał na nią pytającym wzrokiem. Brzmiała nieswojo, więc zaczął się obawiać.
- O co chodzi?
Czuła, że może mu zaufać, dlatego zaczęła opowiadać wszystko od początku. Przyznała się, że kiedyś chodziła z Nikodemem i skończyła na tym, że Rocky ją obronił. Blondyn cały czas słuchał uważnie i jej nie przerywał. Wszystko wprowadzało go w niemałe zdumienie, ale też wszystko zaczęło mu się układać. Niechęć jego braci do Igora i Nikodema, odmówienie zagrania na imprezie i pytanie Rocky’ego o to, jak się ma nos Nika. Po zdziwieniu przyszła kolej na złość. Tak, był wściekły. Nie na rodzeństwo i swoją dziewczynę, że mu się powiedzieli tylko na nowych znajomych. Nie rozumiał, jak można tak bezczelnie potraktować dziewczynę. Po dłuższej chwili milczenia w końcu się odezwał.
- Zemszczę się.
- Nie, Rik, nie.
- Nie pozwolę, by ktoś cię tak traktował!
- Proszę, nic nie rób.
- To przynajmniej dam im do zrozumienia, że o tym wiem. Już nawet mam plan. – Uśmiechnął się chytrze. – Ja też nie byłem z tobą do końca szczery. Nie powiedziałem ci, dlaczego tak właściwie tu jesteśmy.
Tym razem to Rebeka podniosła się z jego torsu i spojrzała mu głęboko w oczy. Blondyn westchnął cicho i opowiedział o tym, co stało się w Los Angeles, w The Rage. Właściwie niewiele mógł powiedzieć, bo pamiętał, że tańczył, zemdlał, a potem obudził się w szpitalu. Większość była relacją Rocky’ego.
Gdy blondynka słuchała tego jej oczy zaszkliły się.
- Nie miałam pojęcia.
- Nie płacz. – Mocno ją przytulił. – Nie nagłaśnialiśmy sprawy. Teraz już jest dobrze, bo mam ciebie. Odzyskałem wenę twórczą i dawną radość. Czuję się lepiej niż kiedykolwiek. To, co jest między nami jest magiczne. Jest dla mnie najlepszym lekarstwem.
Po tych słowach zaczął ją namiętnie całować, żeby przestała płakać. Poskutkowało. Ponownie wtuliła się w niego, a gdy słońce już całkiem schowało się za horyzontem, para wróciła do miasteczka.
                     
Krótki ten rozdział, ale jest. Pewnie zawalę klasówkę z biologii, ale dla moich czytelników wszystko. ;*  
Riker już wie, zadowolony nie jest i teraz najważniejsza kwestia: jak się zachowa??? To, że powiedział, że ma plan zemsty, nie znaczy, że JA go mam xD. Jakieś pomysły, propozycje?

2 komentarze:

Layout by E(L)MO ღ