sobota, 5 kwietnia 2014

Rozdział XIV


- Delly! Musimy pogadać.
Blondyn pociągnął swoją siostrę na balkon. Braciom kazał iść do innego pokoju. Musiał wyjaśnić Rydel plan festynu z okazji Dnia Dziecka.
Blondynka była pod wrażeniem, że wszystko zorganizowała Rebeka.
- Ale dlaczego mi to mówisz? Jasne, że zagramy ten koncert. Mam gdzieś, że tamci stroją fochy.
- Wiem, że zagramy. Chodzi mi o to, że to Dzień Dziecka, a jakby nie patrzeć Ross to jeszcze dziecko.
- Awwwww… Riker jaki ty jesteś słodki. – Pisnęła Rydel. – Chcesz mu kupić prezent?
- Wszystkim, ale potrzebuję twojej pomocy, bo nie mam pomysłów. Idziemy teraz do cioci Rebeki. Poproszę jej tatę o samochód i pojedziemy do… Nie pamiętam nazwy miasta.
- To ja się szykuję.
Delly pobiegła do siebie i pół godziny później wróciła. Riker nie potrzebował tak wiele czasu na ogarnięcie się. Przeczesał tylko grzywkę i zabrał dokumenty. Przed wyjściem uprzedził resztę zespołu.
- Jedziecie na zakupy i mnie nie zabieracie? – Oburzył się Ross.
- Rydel umówiła się z Rebeką, a ja jestem tylko kierowcą. – „Tłumaczył się”, ale to było oczywiście kłamstwo. – Znajdźcie sobie jakieś zajęcie. Możecie napisać piosenkę albo coś.
- A dasz mi tekst? – Zapytał z nadzieją Rocky.
- Nie. Wymyślcie coś sami.
Przez całą drogę do domu cioci Rebeki Rydel nawijała jak najęta o zakupach. Blondyn tylko potakiwał, myślami był gdzieś daleko. Zastanawiał się nad prezentami dla braci, przyjaciela, siostry i dziewczyny. Słysząc świergoczącą Delly zaczynał żałować, że nie chciał, by Ellington pojechał z nimi.
Wreszcie znaleźli się w ogrodzie. „O nie. Tylko nie mama Rebeki.”  Z ojcem swojej dziewczyny dogadywał się wspaniale, problemem była jej mama, bo go nie cierpiała. Grzecznie się przywitali.
- To dziś wybieracie się na zakupy? – Zapytał z wyraźnym zainteresowaniem tata Rebeki.
- Dokładnie. Właściwie to mam taką prośbę. – Riker niepewnie spojrzał na mężczyznę, a ten gestem pokazał, by mówił dalej. – Pożyczy mi pan samochód?
- Przecież macie swój. – Wtrąciła matka dziewczyny niemiłym tonem.
- Tak, ale rodzice powiedzieli, że nie możemy nadmiernie go wykorzystywać. – Tłumaczyła Rydel. – I być może chłopcy będą chcieli gdzieś pojechać.
- Masz prawko?
- Wczoraj pan o to nie pytał. – Zdziwił się Rik.
- Bo wczoraj jechaliście mało ruchliwą drogą, jeśli w ogóle żwir można nazwać drogą. Dziś chcesz jechać 60 kilometrów, ruchliwą drogą i na dodatek często kontrolowaną przez policję. Poza tym będziesz wiózł MOJĄ córkę.
- Załapałem. – Blondyn podał dokument. – Mam też prawo jazdy na motor, jeśli pan chce.
- Ja nadal nie rozumiem, po co je wyrabiałeś skoro rodzice nie pozwalają ci nawet mieć motoru. – Rydel przewróciła oczami.
- Nadopiekuńczość, czyli najgorsza cecha rodziców. – Zaśmiała się Rebeka.
- Nie jest źle. Pozwolili mi na własny samochód.
- Dobra, możecie jechać. Samochód jest zatankowany do pełna, ale nie szalej. – Powiedział mężczyzna oddając prawo jazdy blondynowi.
Chłopak z wdzięcznością pokiwał głową i jeszcze raz zapewnił, że będzie ostrożny.
Dziewczyny usadowiły się na tylnych siedzeniach i od razu zaczęły rozmawiać o ubraniach, butach, kosmetykach. Riker ustawił nawigację i po woli ruszył.
Tak jak mówił, jechał ostrożnie i zgodnie z przepisami. Droga zajęła niecałą godzinę, więc pod głównym centrum handlowym znaleźli się o 1100..
- Okej, najpierw załatwmy sprawy z prezentami, a potem możecie biegać po sklepach do woli. – Zarządził najstarszy.
- Rocky wspominał, że musi kupić sobie nową zieloną bluzę. Kupmy im bluzy w ulubionych kolorach i załatwione.
- Myślałem nad czymś zabawniejszym, Delly. Ubrania to nie jest dobry prezent na Dzień Dziecka.
- Kupmy każdemu takiego wielkiego misia. – Powiedziała z entuzjazmem Rebeka.
- Fajny pomysł, tylko jak to potem pomieścimy w samolocie?
- Oj Riker. Trzy półtorametrowe miśki się zmieszczą. – Młodsza blondynka machnęła ręką.
- Hmmm… - Chłopak myślał przez chwilę. – No dobra, w sumie racja. Poszukajmy jakiegoś sklepu, w którym mają takie misie.
Oczywiście zanim znaleźli taki sklep, minęły dwie godziny, w czasie których dziewczyny zdążyły obwiesić Rikera dziesięcioma torbami. Zrezygnowany, nawet nie protestował. Znał swoją siostrę i wiedział, że zakupy to dla niej najważniejsza rzecz na świecie – zaraz po rodzinie i R5.
Mieli niezwykłe szczęście. Tak jakby te misie na nich czekały. Były wielkie, a ich futerka milutkie. Najlepsze było to, że znaleźli takie, w ulubionych kolorach chłopaków. Po udanym zakupie dziewczyny odesłały Rikera do samochodu w celu odłożenia ich zakupów. Ponieważ nie mieliby jak zabrać futrzaków ze sobą, umówili się ze sprzedawcą, że zostaną one dowiezione na jutrzejszy wieczór.
Kiedy najstarszy poszedł, blondynki zaczęły zastanawiać się nad prezentem dla niego.
- Nie mam zielonego pojęcia, co chciałby dostać. – Martwiła się Rydel. – Misia mu nie kupimy, a jeśli chodzi o ubrania to sam woli sobie wybierać.
- A gitara? Może kupmy mu nowy bas. Domyślam się, że pewnie ma już kilka, ale…
- Nie, masz rację. Bas to świetny pomysł. Najlepiej kupmy mu fioletowy, bo takiego jeszcze nie ma i to twój ulubiony kolor. Dzięki temu zawsze będzie o tobie pamiętał.
Przyjaciółki szukały sklepu muzycznego, a w tym samym czasie Riker oglądał wystawy szukając prezentu dla siostry i swojej dziewczyny. Biżuteria. To było to. Wszedł do sklepu jubilerskiego i zaczął wybierać. Godzinę później wyszedł z dwoma ślicznymi bransoletkami. Dla Delly wybrał srebrną z różowymi zawieszkami w kształcie litery R, cyfry 5, mikrofonu, misia, torebki i bucika na koturnie. Dla Rebeki wybrał srebrną z fioletowymi zawieszkami. Podobnie jak dla siostry wybrał literkę R, cyfrę 5, mikrofon i misia. Oprócz tego: różę i galopującego konia – jej ulubiony kwiat i zwierzę.
Dwudziestolatek nie spiesząc się szukał dziewczyn, które akurat wróciły do sklepu z zabawkami. Nowiutki bas, dokładnie zapakowany w futerał przekazały sprzedawcy sklepu. Poprosiły, aby przywieźli go razem z misiami. Sprzedawca był bardzo miły i nie robił problemu.
Minęła kolejna godzina zanim się odnaleźli.
- Dziewczyny, jest po 15. Wracamy już czy chcecie gdzieś jeszcze iść?
- Pytasz z czystej grzeczności, prawda skarbie? Wcale nie chce ci się już z nami chodzić.
- Rozgryzłaś mnie. Czyli…
- Nie kupiłyśmy żadnych strojów na jutrzejszy koncert, czyli jeszcze się z nami pomęczysz, kochanie. – Rebeka uśmiechnęła się złośliwie.
- Och! Dobra! Ale macie się streszczać.
Jasne, dziewczyny i szybkie robienie zakupów. Przez dwie godziny znudzony Riker oceniał jak wyglądają w poszczególnych sukienkach. 
- A ta? - pytała za każdym razem Rebeka.
- Awesome.
- Czy ty znasz jakieś inne słowo? Mówisz to za każdym razem, gdy wychodzę z przymierzalni. – Zirytowała się.
- Sorry skarbie, ale to już jest dwunasta sukienka.
- Właśnie, że jedenasta.
- Nie, dwunasta, liczyłem.
- Dobra, to bez znaczenia. Którą mam wybrać?
- Którą chcesz. We wszystkich wyglądasz niesamowicie.
- Ty w ogóle nie jesteś pomocny.
Założyła ręce na piersi i obrażona wróciła do przymierzalni. Minutę później identyczną rozmowę blondyn przeprowadził z siostrą. W końcu każda z dziewczyn wybrała sukienkę oraz pasujące dodatki. Mogli wracać.
W hotelu Riker żalił się braciom i Ellowi na dziewczyny. Rocky i Ratliff mieli niezły ubaw, natomiast Ross poprosił, aby brat scharakteryzował mu każdą z sukienek przymierzanych przez dziewczyny. Tak upłynęła reszta wieczoru. Zespół położył się spać dość wcześnie, ze względu na to, że rano musieli zrobić próbę.
*
Od dziewiątej wszyscy byli na nogach. Chłopcy pomagali w ustawianiu wszystkiego na największym placu w mieście, a Rebeka i Rydel nadzorowały wszystko. Prócz tego odpowiedzialna za organizację, powiadomiła o występie zespołu burmistrza. Był zachwycony pracą dziewczyny i dogadał się z nimi w sprawie zapłaty. Festyn zaczynał się dopiero o 1730, ale zanim wszystko zostało przygotowane była godzina 1430. Wtedy dopiero R5 rozpoczęło próbę i dyskusje na temat piosenek.
- Zaczniemy od Loud. – Ustalał najstarszy.
- Możecie zakończyć piosenką A Billion Hits? – Poprosiła Rebeka.
- Czemu?
- Bo to genialna piosenka. Zawsze, kiedy ją gracie robicie niezłe show. Poza tym na koniec chcę, żeby wybuchło na scenie konfetti i będą sztuczne ognie. Po prostu wydaje mi się, że ta piosenka będzie odpowiednia.
- Dobrze, fajny pomysł. – Pochwalił Ross. – Mamy początek i koniec. Brakuje środka.
- Zagramy Forget about you, Pass me by, Cali girls, Crazy for you, Love me like that…
- Troszkę się rozpędziłeś Riker. My też jesteśmy w zespole. – Przypomniał Ellington. – Ale wymieniaj dalej. To Dzień Dziecka, więc gramy piosenki, które nie są aż tak rockowe.
- Kotku, możesz nas na chwilkę zostawić? – Rik zwrócił się do swojej dziewczyny. – Chcemy omówić sprawy zespołu. – Dziewczyna posłusznie odeszła, a blondyn kontynuował. – Gdzieś pomiędzy zagramy I want you bad i ja śpiewam cały refren. Od momentu Cause you’re my best friend’s baby.
- A czemu tak wymyśliłeś? – Zdziwił się Rocky.
- Bo tak. Wyjaśnię wam później.
Po próbie wrócili do hotelu, aby się przebrać. Chłopakom zajęło to momencik, za to dziewczyny szykowały się godzinę. Gdy wreszcie doszli na plac festyn już się zaczął. Pobiegli na scenę. Szybkie: READY SET ROCK!, podłączenie gitar i LOUD!!!
 Ludzie, a w szczególności fanki Austina Moona, nie spodziewali się R5. Po skończonej piosence, Ross powitał wszystkich.
- Jak się bawicie?! – W odpowiedzi otrzymał piski rozradowanych dziewczynek. – To się cieszę! Wszystkiego najlepszego z okazji Dnia Dziecka!!! Hej! Właśnie, Dzień Dziecka. Riker… Masz prezent dla braciszka?
- Co? Jaki prezent? To Dzień Dziecka, Ross, a ty przecież uważasz się za dorosłego.
- Ale tylko czasami. – Bronił się młodszy. – Jak mogłeś zapomnieć, że masz młodszego braciszka?
- Nawet czterech. I jeszcze siostrę. – Przytaknął Rocky.
Prezenty właśnie dojechały, Rebeka wbiegła na scenę i szepnęła o tym swojemu chłopakowi. Riker uśmiechnął się szeroko i poprosił, by przyniosła misia dla Rossa. Dziewczyna wykonała prośbę i wniosła futrzaka na scenę. Rossy wybuchnął szczerym śmiechem, podbiegł do brata i przytulił go.
- Zawsze marzyłem o takim miśku! Dziękuję! Nazwę go… hmmm… Nazwę go Blue. Jest żółty, ale dzięki takiemu imieniu będę pamiętał, że dostałem go do ciebie.
- Od nas wszystkich. – Zaznaczył Riker.
- Tylko dla Rossa kupiłeś prezent? – Posmutnieli bruneci.
Rik pokazał gestem, aby Rebeka przyniosła pozostałe misie. Kiedy Rocky i Ratliff je zobaczyli humory od razu im się poprawiły. Podobnie jak Ross podziękowali liderowi. Fanki stojące pod sceną śmiały się razem z nimi.
- To jest najfajniejszy prezent, jaki mogłem dostać. Chociaż… Nie, jednak nie.
- O co ci chodzi, Rocky? Już dawno mówiliście, że chcecie takie miśki.
- Najbardziej szczęśliwy byłbym, gdybyś mi w końcu dał te swoje nowe piosenki.
- Zapomnij. Sam napiszę muzykę. A teraz gramy! Forget about you!
Najmłodsi odłożyli pluszaki na bok i chwycili za instrumenty. Grali przez godzinę, aż uznali, że ich gardła potrzebują odpoczynku. Rocky, Ross oraz Ellington podeszli do fanek i rozdawali autografy. Najstarszy został z siostrą i swoją dziewczyną na scenie.
- Rydel, mam coś dla ciebie.
- Przecież nie jestem już dzieckiem. – Uśmiechnęła się.
- Skoro Ell jest, to ty też.
Otworzył pudełeczko z bransoletką.
- Ojej, Rik! Jaka śliczna! Dziękuję. – Delly przytuliła brata i pocałowała w policzek.
Następnie blondyn zwrócił się do swojej dziewczyny.
- Wszystkiego najlepszego, kochanie. – Pokazał jej prezent.
- Riker, nie musiałeś. Kochany jesteś. Możesz mi ją zapiąć. – Wyciągnęła dłoń.
- Rydel zawsze mi mówi, że biżuteria do najprostsza droga do kobiecego serca.
- To prawda, ale do mojego serca prowadzi troszkę inna droga.
- Jaka? – Zainteresował się.
- R5. R5 jest dla mnie najważniejsze. Bo totalnie zmieniliście moje życie. Musisz mi coś obiecać Riker.
- Dla ciebie wszystko. – Pocałował ją w czoło.
- Przysięgnij, że nigdy nie będę ważniejsza niż R5.
- Co dokładnie masz na myśli?
- Miłość przemija, Riker. Któregoś dnia obudzisz się i powiesz, że nic już do mnie nie czujesz. Przyjaźń i rodzina zostaną na zawsze. Marzenia też. Musisz je spełniać, bez względu na mnie. Przysięgnij.
Riker spojrzał na nią z powagą i przysiągł, że R5 zawsze będzie na pierwszym miejscu, że nigdy nie zaniedba spraw zespołu. Rydel przyglądała się temu i nie mogła pojąć, jak piętnastolatka może być tak wyrozumiała i mądra. Bardzo się cieszyła, że jej brat ma taką dziewczynę i miała nadzieję, że już zawsze będą razem. Po obietnicy złożonej przez swojego chłopaka Rebeka przyniosła prezent. Riker był wniebowzięty. Bas bardzo mu się podobał. Od razu go podłączył i wypróbował. Po chwili zjawiła się reszta zespołu i trzeba było kontynuować koncert.
Podczas grania Not a love song, Riker zauważył w tłumie Igora i Nikodema. „Wreszcie” – pomyślał.
- Nikodem! – Krzyknął po skończonej piosence.
Chłopak odwrócił się w stronę sceny, uśmiechnął i pomachał, jednak starszy nie odwzajemnij jego gestu.
- Chodź tu i stań sobie przed sceną. – Poprosił twardo Riker.
Nagle wszystkie oczy skierowały się na Nika. Nie wiedział, o co chodzi, ale zgodnie z polecaniem podszedł. Igor dołączył do niego.
- Podobno twierdzisz, że Rebeka to wciąż twoja dziewczyna. Zagramy teraz piosenkę, a ty masz się wsłuchać w tekst, który będę śpiewał.
R5 zaczęło grać piosenkę I want you bad. Wszyscy skupili się na refrenie śpiewanym przez blondyna. Rocky’ego olśniło – „Riker wie.” Spojrzał na brata i uśmiechnął się.
Nikodem też zrozumiał, o co chodzi.
- Stary, zmywamy się. – Szturchnął Igora. – Nie wiem, czemu, ale nie dotrzymali słowa i mu powiedzieli. A przecież ten brunet powiedział, że jak się ten Riker, czy jak mu tam, dowie, to nie ręczy za niego ani za siebie.
- Tchórzysz? – Zapytał podejrzliwie Igor. – Sam sobie jesteś winny. Trzeba było być miłym dla Rebeki. Ja zamierzam zostać i tobie też radzę.
R5 zakończyło piosenkę i zeszło ze sceny. Kierowali się w stronę chłopaków. Aby nie robić zamieszania na widoku, pociągnęli ich za scenę. Igor stał z założonymi rękami i wojowniczą miną.
- Nie dotrzymaliście umowy. – Zwrócił się do Rocky’ego i Rossa.
- Mylisz się, Igor. – Wtrąciła Rebeka, zanim Rocky zdążył otworzyć usta. – Oni dotrzymali umowy. Na szczęście mnie ona nie obowiązywała. – Uśmiechnęła się sztucznie.
- Nie pozwolę, by ktokolwiek tak traktował MOJĄ dziewczynę! – Riker chwycił Nikodema za koszulkę, a w jego oczach zobaczył strach. – Zrozumiałeś?!
Nik posłusznie przytaknął, dopiero wtedy blondyn go puścił.
- Teraz zjeżdżaj zanim pozwolę Rocky’emu przerobić twoją twarz. Masz trzymać się od Rebeki z daleka. To samo dotyczy ciebie, Igor.
- Nawet nie masz odwagi go uderzyć. I wolisz wyręczyć się bratem? – Igor próbował go prowokować.
- Przecież nie będę bił słabszego. Poza tym lubię uszczęśliwiać moich braci, a gwarantuję ci, że Rocky zrobiłby to z wielką przyjemnością. I jeszcze jedno. Nie zagramy na twojej imprezie.
Mimo iż Igor chciał zachować resztki dumy, wiedział, że nic już nie wskóra. Szybkim krokiem oddalił się wraz z przyjacielem. Był wściekły i chciał o tym wszystkim szybko zapomnieć.
*
Jako przedostatnią piosenkę Riker wybrał Love me i zadedykował ją Rebece. Kiedy skończył, podbiegła do niego i zgodnie ze słowami piosenki - pocałowała go.
Przyszła pora na wielki finał. A Billion Hits. Ross szalał na scenie, fajerwerki rozświetlały niebo i sypało się konfetti. Koncert dobiegł końca, ale festyn trwał jeszcze chwilkę.
W tłumie Ross znalazł Angelikę i bez słowa pociągnął ją za sobą. Zatrzymał się na moście i spojrzał na nią badawczo.
- Hej. – Przywitał się po chwili.
- Cześć. Znowu mnie odciągasz, co tym razem?
- Dziś Dzień Dziecka.
- I moje urodziny.
- Masz urodziny?! – Zdziwił się. – Nie wiedziałem, ale w takim razie… Wszystkiego najlepszego! Mogę dać ci prezent?
- Masz dla mnie prezent?
- Nie tak do końca.
Objął ją w tali, czuł jak przebiega przez nią dreszcz.
- Teraz mi nie uciekniesz i nikt nam nie przeszkodzi.
Nachylił się i delikatnie musnął jej usta. Widząc, że nie protestuje pogłębił pocałunek. Jej usta miały truskawkowy smak. Odsunął się i patrzył na nią wyczekująco, ale milczała.
- Czemu nic nie mówisz?
- Ja… To… To było cudowne… Ale…
- Znowu jakieś „ale”? Po prostu bądźmy razem i …
- Nie. Nie jesteśmy razem.
Odwróciła się i pobiegła, zostawiając zszokowanego blondynka samego. Nie wiedząc, co ma teraz ze sobą zrobić wrócił do rodzeństwa.
Na jego szczęście lub nieszczęście całą sytuację widziały dwie osoby. Mianowicie Milena, która śledziła swoją kuzynkę oraz Ellington, który go szukał. „Nie jest dobrze” – pomyślał brunet i w ślad za młodszym blondynem wrócił na festyn.
                          
Siedziałam do trzeciej nad tym rozdziałem. Miałam go podzielić na dwa, ale stwierdziłam, że jeden może być taki długi. Mam nadzieję, że Wam się podobał.

2 komentarze:

  1. Ten rozdział jest znakomity
    Fajny pomysł z dniem dziecka

    OdpowiedzUsuń
  2. Szczerze? Gdybym była na miejscu Rocky'ego (Damn, kolejny komentarz jest o Rockym) i mogła pobić Nika, to stwierdzam, że nie podniósłby się przez tydzień (albo nawet więcej) :)

    OdpowiedzUsuń

Layout by E(L)MO ღ