- Delly!
Musimy pogadać.
Blondyn pociągnął swoją siostrę na balkon. Braciom kazał
iść do innego pokoju. Musiał wyjaśnić Rydel plan festynu z okazji Dnia Dziecka.
Blondynka
była pod wrażeniem, że wszystko zorganizowała Rebeka.
- Ale
dlaczego mi to mówisz? Jasne, że zagramy ten koncert. Mam gdzieś, że tamci
stroją fochy.
- Wiem,
że zagramy. Chodzi mi o to, że to Dzień Dziecka, a jakby nie patrzeć Ross to
jeszcze dziecko.
- Awwwww…
Riker jaki ty jesteś słodki. – Pisnęła Rydel. – Chcesz mu kupić prezent?
-
Wszystkim, ale potrzebuję twojej pomocy, bo nie mam pomysłów. Idziemy teraz do
cioci Rebeki. Poproszę jej tatę o samochód i pojedziemy do… Nie pamiętam nazwy
miasta.
- To ja
się szykuję.
Delly pobiegła do siebie i pół godziny później
wróciła. Riker nie potrzebował tak wiele czasu na ogarnięcie się. Przeczesał
tylko grzywkę i zabrał dokumenty. Przed wyjściem uprzedził resztę zespołu.
-
Jedziecie na zakupy i mnie nie zabieracie? – Oburzył się Ross.
- Rydel
umówiła się z Rebeką, a ja jestem tylko kierowcą. – „Tłumaczył się”, ale to
było oczywiście kłamstwo. – Znajdźcie sobie jakieś zajęcie. Możecie napisać
piosenkę albo coś.
- A dasz
mi tekst? – Zapytał z nadzieją Rocky.
- Nie.
Wymyślcie coś sami.
Przez całą drogę do domu cioci
Rebeki Rydel nawijała jak najęta o zakupach. Blondyn tylko potakiwał, myślami
był gdzieś daleko. Zastanawiał się nad prezentami dla braci, przyjaciela,
siostry i dziewczyny. Słysząc świergoczącą Delly zaczynał żałować, że nie
chciał, by Ellington pojechał z nimi.
Wreszcie znaleźli się w ogrodzie. „O nie. Tylko nie mama Rebeki.” Z ojcem swojej dziewczyny dogadywał się
wspaniale, problemem była jej mama, bo go nie cierpiała. Grzecznie się
przywitali.
- To dziś
wybieracie się na zakupy? – Zapytał z wyraźnym zainteresowaniem tata Rebeki.
- Dokładnie.
Właściwie to mam taką prośbę. – Riker niepewnie spojrzał na mężczyznę, a ten
gestem pokazał, by mówił dalej. – Pożyczy mi pan samochód?
-
Przecież macie swój. – Wtrąciła matka dziewczyny niemiłym tonem.
- Tak,
ale rodzice powiedzieli, że nie możemy nadmiernie go wykorzystywać. –
Tłumaczyła Rydel. – I być może chłopcy będą chcieli gdzieś pojechać.
- Masz
prawko?
- Wczoraj
pan o to nie pytał. – Zdziwił się Rik.
- Bo
wczoraj jechaliście mało ruchliwą drogą, jeśli w ogóle żwir można nazwać drogą.
Dziś chcesz jechać 60 kilometrów, ruchliwą drogą i na dodatek często
kontrolowaną przez policję. Poza tym będziesz wiózł MOJĄ córkę.
-
Załapałem. – Blondyn podał dokument. – Mam też prawo jazdy na motor, jeśli pan
chce.
- Ja
nadal nie rozumiem, po co je wyrabiałeś skoro rodzice nie pozwalają ci nawet
mieć motoru. – Rydel przewróciła oczami.
-
Nadopiekuńczość, czyli najgorsza cecha rodziców. – Zaśmiała się Rebeka.
- Nie
jest źle. Pozwolili mi na własny samochód.
- Dobra,
możecie jechać. Samochód jest zatankowany do pełna, ale nie szalej. –
Powiedział mężczyzna oddając prawo jazdy blondynowi.
Chłopak z wdzięcznością pokiwał
głową i jeszcze raz zapewnił, że będzie ostrożny.
Dziewczyny
usadowiły się na tylnych siedzeniach i od razu zaczęły rozmawiać o ubraniach,
butach, kosmetykach. Riker ustawił nawigację i po woli ruszył.
Tak jak
mówił, jechał ostrożnie i zgodnie z przepisami. Droga zajęła niecałą godzinę,
więc pod głównym centrum handlowym znaleźli się o 1100..
- Okej,
najpierw załatwmy sprawy z prezentami, a potem możecie biegać po sklepach do
woli. – Zarządził najstarszy.
- Rocky
wspominał, że musi kupić sobie nową zieloną bluzę. Kupmy im bluzy w ulubionych
kolorach i załatwione.
-
Myślałem nad czymś zabawniejszym, Delly. Ubrania to nie jest dobry prezent na
Dzień Dziecka.
- Kupmy
każdemu takiego wielkiego misia. – Powiedziała z entuzjazmem Rebeka.
- Fajny
pomysł, tylko jak to potem pomieścimy w samolocie?
- Oj
Riker. Trzy półtorametrowe miśki się zmieszczą. – Młodsza blondynka machnęła
ręką.
- Hmmm… -
Chłopak myślał przez chwilę. – No dobra, w sumie racja. Poszukajmy jakiegoś
sklepu, w którym mają takie misie.
Oczywiście zanim znaleźli taki sklep,
minęły dwie godziny, w czasie których dziewczyny zdążyły obwiesić Rikera
dziesięcioma torbami. Zrezygnowany, nawet nie protestował. Znał swoją siostrę i
wiedział, że zakupy to dla niej najważniejsza rzecz na świecie – zaraz po
rodzinie i R5.
Mieli niezwykłe szczęście. Tak jakby
te misie na nich czekały. Były wielkie, a ich futerka milutkie. Najlepsze było
to, że znaleźli takie, w ulubionych kolorach chłopaków. Po udanym zakupie
dziewczyny odesłały Rikera do samochodu w celu odłożenia ich zakupów. Ponieważ
nie mieliby jak zabrać futrzaków ze sobą, umówili się ze sprzedawcą, że zostaną
one dowiezione na jutrzejszy wieczór.
Kiedy
najstarszy poszedł, blondynki zaczęły zastanawiać się nad prezentem dla niego.
- Nie mam
zielonego pojęcia, co chciałby dostać. – Martwiła się Rydel. – Misia mu nie
kupimy, a jeśli chodzi o ubrania to sam woli sobie wybierać.
- A
gitara? Może kupmy mu nowy bas. Domyślam się, że pewnie ma już kilka, ale…
- Nie,
masz rację. Bas to świetny pomysł. Najlepiej kupmy mu fioletowy, bo takiego
jeszcze nie ma i to twój ulubiony kolor. Dzięki temu zawsze będzie o tobie
pamiętał.
Przyjaciółki szukały sklepu
muzycznego, a w tym samym czasie Riker oglądał wystawy szukając prezentu dla
siostry i swojej dziewczyny. Biżuteria. To było to. Wszedł do sklepu
jubilerskiego i zaczął wybierać. Godzinę później wyszedł z dwoma ślicznymi
bransoletkami. Dla Delly wybrał srebrną z różowymi zawieszkami w kształcie
litery R, cyfry 5, mikrofonu, misia, torebki i bucika na koturnie. Dla Rebeki
wybrał srebrną z fioletowymi zawieszkami. Podobnie jak dla siostry wybrał
literkę R, cyfrę 5, mikrofon i misia. Oprócz tego: różę i galopującego konia –
jej ulubiony kwiat i zwierzę.
Dwudziestolatek nie spiesząc się
szukał dziewczyn, które akurat wróciły do sklepu z zabawkami. Nowiutki bas,
dokładnie zapakowany w futerał przekazały sprzedawcy sklepu. Poprosiły, aby
przywieźli go razem z misiami. Sprzedawca był bardzo miły i nie robił problemu.
Minęła kolejna godzina zanim się
odnaleźli.
-
Dziewczyny, jest po 15. Wracamy już czy chcecie gdzieś jeszcze iść?
- Pytasz
z czystej grzeczności, prawda skarbie? Wcale nie chce ci się już z nami
chodzić.
-
Rozgryzłaś mnie. Czyli…
- Nie
kupiłyśmy żadnych strojów na jutrzejszy koncert, czyli jeszcze się z nami
pomęczysz, kochanie. – Rebeka uśmiechnęła się złośliwie.
- Och!
Dobra! Ale macie się streszczać.
Jasne, dziewczyny i szybkie robienie
zakupów. Przez dwie godziny znudzony Riker oceniał jak wyglądają w
poszczególnych sukienkach.
- A ta? - pytała za każdym razem Rebeka.
- A ta? - pytała za każdym razem Rebeka.
-
Awesome.
- Czy ty
znasz jakieś inne słowo? Mówisz to za każdym razem, gdy wychodzę z
przymierzalni. – Zirytowała się.
- Sorry
skarbie, ale to już jest dwunasta sukienka.
-
Właśnie, że jedenasta.
- Nie,
dwunasta, liczyłem.
- Dobra,
to bez znaczenia. Którą mam wybrać?
- Którą
chcesz. We wszystkich wyglądasz niesamowicie.
- Ty w
ogóle nie jesteś pomocny.
Założyła ręce na piersi i obrażona wróciła do przymierzalni. Minutę później identyczną rozmowę blondyn przeprowadził z siostrą. W końcu każda z dziewczyn wybrała sukienkę oraz pasujące dodatki. Mogli wracać.
W hotelu Riker żalił się braciom i Ellowi na dziewczyny. Rocky i Ratliff mieli niezły ubaw, natomiast Ross poprosił, aby brat scharakteryzował mu każdą z sukienek przymierzanych przez dziewczyny. Tak upłynęła reszta wieczoru. Zespół położył się spać dość wcześnie, ze względu na to, że rano musieli zrobić próbę.
Założyła ręce na piersi i obrażona wróciła do przymierzalni. Minutę później identyczną rozmowę blondyn przeprowadził z siostrą. W końcu każda z dziewczyn wybrała sukienkę oraz pasujące dodatki. Mogli wracać.
W hotelu Riker żalił się braciom i Ellowi na dziewczyny. Rocky i Ratliff mieli niezły ubaw, natomiast Ross poprosił, aby brat scharakteryzował mu każdą z sukienek przymierzanych przez dziewczyny. Tak upłynęła reszta wieczoru. Zespół położył się spać dość wcześnie, ze względu na to, że rano musieli zrobić próbę.
*
Od dziewiątej wszyscy byli na
nogach. Chłopcy pomagali w ustawianiu wszystkiego na największym placu w
mieście, a Rebeka i Rydel nadzorowały wszystko. Prócz tego odpowiedzialna za
organizację, powiadomiła o występie zespołu burmistrza. Był zachwycony pracą
dziewczyny i dogadał się z nimi w sprawie zapłaty. Festyn zaczynał się dopiero
o 1730, ale zanim wszystko zostało przygotowane była godzina 1430.
Wtedy dopiero R5 rozpoczęło próbę i dyskusje na temat piosenek.
-
Zaczniemy od Loud. – Ustalał najstarszy.
- Możecie
zakończyć piosenką A Billion Hits? – Poprosiła Rebeka.
- Czemu?
- Bo to
genialna piosenka. Zawsze, kiedy ją gracie robicie niezłe show. Poza tym na
koniec chcę, żeby wybuchło na scenie konfetti i będą sztuczne ognie. Po prostu
wydaje mi się, że ta piosenka będzie odpowiednia.
- Dobrze,
fajny pomysł. – Pochwalił Ross. – Mamy początek i koniec. Brakuje środka.
- Zagramy Forget about you, Pass me by, Cali girls, Crazy
for you, Love me like that…
- Troszkę
się rozpędziłeś Riker. My też jesteśmy w zespole. – Przypomniał Ellington. –
Ale wymieniaj dalej. To Dzień Dziecka, więc gramy piosenki, które nie są aż tak
rockowe.
- Kotku,
możesz nas na chwilkę zostawić? – Rik zwrócił się do swojej dziewczyny. –
Chcemy omówić sprawy zespołu. – Dziewczyna posłusznie odeszła, a blondyn
kontynuował. – Gdzieś pomiędzy zagramy I want you bad i ja śpiewam cały refren.
Od
momentu Cause you’re my best friend’s baby.
- A czemu
tak wymyśliłeś? – Zdziwił się Rocky.
- Bo tak.
Wyjaśnię wam później.
Po próbie wrócili do hotelu, aby się
przebrać. Chłopakom zajęło to momencik, za to dziewczyny szykowały się godzinę.
Gdy wreszcie doszli na plac festyn już się zaczął. Pobiegli na scenę. Szybkie:
READY SET ROCK!, podłączenie gitar i LOUD!!!
Ludzie, a w szczególności fanki Austina
Moona, nie spodziewali się R5. Po skończonej piosence, Ross powitał
wszystkich.
- Jak się
bawicie?! – W odpowiedzi otrzymał piski rozradowanych dziewczynek. – To się
cieszę! Wszystkiego najlepszego z okazji Dnia Dziecka!!! Hej! Właśnie, Dzień
Dziecka. Riker… Masz prezent dla braciszka?
- Co?
Jaki prezent? To Dzień Dziecka, Ross, a ty przecież uważasz się za dorosłego.
- Ale
tylko czasami. – Bronił się młodszy. – Jak mogłeś zapomnieć, że masz młodszego
braciszka?
- Nawet
czterech. I jeszcze siostrę. – Przytaknął Rocky.
Prezenty
właśnie dojechały, Rebeka wbiegła na scenę i szepnęła o tym swojemu chłopakowi.
Riker uśmiechnął się szeroko i poprosił, by przyniosła misia dla Rossa.
Dziewczyna wykonała prośbę i wniosła futrzaka na scenę. Rossy wybuchnął
szczerym śmiechem, podbiegł do brata i przytulił go.
- Zawsze
marzyłem o takim miśku! Dziękuję! Nazwę go… hmmm… Nazwę go Blue. Jest żółty,
ale dzięki takiemu imieniu będę pamiętał, że dostałem go do ciebie.
- Od nas
wszystkich. – Zaznaczył Riker.
- Tylko
dla Rossa kupiłeś prezent? – Posmutnieli bruneci.
Rik
pokazał gestem, aby Rebeka przyniosła pozostałe misie. Kiedy Rocky i Ratliff je
zobaczyli humory od razu im się poprawiły. Podobnie jak Ross podziękowali
liderowi. Fanki stojące pod sceną śmiały się razem z nimi.
- To jest
najfajniejszy prezent, jaki mogłem dostać. Chociaż… Nie, jednak nie.
- O co ci
chodzi, Rocky? Już dawno mówiliście, że chcecie takie miśki.
-
Najbardziej szczęśliwy byłbym, gdybyś mi w końcu dał te swoje nowe piosenki.
- Zapomnij. Sam napiszę muzykę. A teraz gramy!
Forget about you!
Najmłodsi
odłożyli pluszaki na bok i chwycili za instrumenty. Grali przez godzinę, aż
uznali, że ich gardła potrzebują odpoczynku. Rocky, Ross oraz Ellington
podeszli do fanek i rozdawali autografy. Najstarszy został z siostrą i swoją
dziewczyną na scenie.
- Rydel,
mam coś dla ciebie.
-
Przecież nie jestem już dzieckiem. – Uśmiechnęła się.
- Skoro
Ell jest, to ty też.
Otworzył
pudełeczko z bransoletką.
- Ojej,
Rik! Jaka śliczna! Dziękuję. – Delly przytuliła brata i pocałowała w policzek.
Następnie
blondyn zwrócił się do swojej dziewczyny.
-
Wszystkiego najlepszego, kochanie. – Pokazał jej prezent.
- Riker,
nie musiałeś. Kochany jesteś. Możesz mi ją zapiąć. – Wyciągnęła dłoń.
- Rydel
zawsze mi mówi, że biżuteria do najprostsza droga do kobiecego serca.
- To
prawda, ale do mojego serca prowadzi troszkę inna droga.
- Jaka? –
Zainteresował się.
- R5. R5
jest dla mnie najważniejsze. Bo totalnie zmieniliście moje życie. Musisz mi coś
obiecać Riker.
- Dla
ciebie wszystko. – Pocałował ją w czoło.
-
Przysięgnij, że nigdy nie będę ważniejsza niż R5.
- Co
dokładnie masz na myśli?
- Miłość
przemija, Riker. Któregoś dnia obudzisz się i powiesz, że nic już do mnie nie
czujesz. Przyjaźń i rodzina zostaną na zawsze. Marzenia też. Musisz je
spełniać, bez względu na mnie. Przysięgnij.
Riker spojrzał na nią z powagą i przysiągł, że R5 zawsze będzie na pierwszym miejscu, że nigdy nie zaniedba spraw zespołu. Rydel przyglądała się temu i nie mogła pojąć, jak piętnastolatka może być tak wyrozumiała i mądra. Bardzo się cieszyła, że jej brat ma taką dziewczynę i miała nadzieję, że już zawsze będą razem. Po obietnicy złożonej przez swojego chłopaka Rebeka przyniosła prezent. Riker był wniebowzięty. Bas bardzo mu się podobał. Od razu go podłączył i wypróbował. Po chwili zjawiła się reszta zespołu i trzeba było kontynuować koncert.
Podczas grania Not a love song, Riker zauważył w tłumie Igora i Nikodema. „Wreszcie” – pomyślał.
Riker spojrzał na nią z powagą i przysiągł, że R5 zawsze będzie na pierwszym miejscu, że nigdy nie zaniedba spraw zespołu. Rydel przyglądała się temu i nie mogła pojąć, jak piętnastolatka może być tak wyrozumiała i mądra. Bardzo się cieszyła, że jej brat ma taką dziewczynę i miała nadzieję, że już zawsze będą razem. Po obietnicy złożonej przez swojego chłopaka Rebeka przyniosła prezent. Riker był wniebowzięty. Bas bardzo mu się podobał. Od razu go podłączył i wypróbował. Po chwili zjawiła się reszta zespołu i trzeba było kontynuować koncert.
Podczas grania Not a love song, Riker zauważył w tłumie Igora i Nikodema. „Wreszcie” – pomyślał.
-
Nikodem! – Krzyknął po skończonej piosence.
Chłopak
odwrócił się w stronę sceny, uśmiechnął i pomachał, jednak starszy nie
odwzajemnij jego gestu.
- Chodź
tu i stań sobie przed sceną. – Poprosił twardo Riker.
Nagle
wszystkie oczy skierowały się na Nika. Nie wiedział, o co chodzi, ale zgodnie z
polecaniem podszedł. Igor dołączył do niego.
- Podobno
twierdzisz, że Rebeka to wciąż twoja dziewczyna. Zagramy teraz piosenkę, a ty
masz się wsłuchać w tekst, który będę śpiewał.
R5 zaczęło grać piosenkę I want you
bad. Wszyscy skupili się na refrenie śpiewanym przez blondyna. Rocky’ego
olśniło – „Riker wie.” Spojrzał na
brata i uśmiechnął się.
Nikodem
też zrozumiał, o co chodzi.
- Stary,
zmywamy się. – Szturchnął Igora. – Nie wiem, czemu, ale nie dotrzymali słowa i
mu powiedzieli. A przecież ten brunet powiedział, że jak się ten Riker, czy jak
mu tam, dowie, to nie ręczy za niego ani za siebie.
-
Tchórzysz? – Zapytał podejrzliwie Igor. – Sam sobie jesteś winny. Trzeba było
być miłym dla Rebeki. Ja zamierzam zostać i tobie też radzę.
R5 zakończyło piosenkę i zeszło ze
sceny. Kierowali się w stronę chłopaków. Aby nie robić zamieszania na widoku,
pociągnęli ich za scenę. Igor stał z założonymi rękami i wojowniczą miną.
- Nie
dotrzymaliście umowy. – Zwrócił się do Rocky’ego i Rossa.
- Mylisz
się, Igor. – Wtrąciła Rebeka, zanim Rocky zdążył otworzyć usta. – Oni
dotrzymali umowy. Na szczęście mnie ona nie obowiązywała. – Uśmiechnęła się
sztucznie.
- Nie
pozwolę, by ktokolwiek tak traktował MOJĄ dziewczynę! – Riker chwycił Nikodema
za koszulkę, a w jego oczach zobaczył strach. – Zrozumiałeś?!
Nik
posłusznie przytaknął, dopiero wtedy blondyn go puścił.
- Teraz
zjeżdżaj zanim pozwolę Rocky’emu przerobić twoją twarz. Masz trzymać się od
Rebeki z daleka. To samo dotyczy ciebie, Igor.
- Nawet
nie masz odwagi go uderzyć. I wolisz wyręczyć się bratem? – Igor próbował go
prowokować.
-
Przecież nie będę bił słabszego. Poza tym lubię uszczęśliwiać moich braci, a
gwarantuję ci, że Rocky zrobiłby to z wielką przyjemnością. I jeszcze jedno.
Nie zagramy na twojej imprezie.
Mimo iż Igor chciał zachować resztki
dumy, wiedział, że nic już nie wskóra. Szybkim krokiem oddalił się wraz z
przyjacielem. Był wściekły i chciał o tym wszystkim szybko zapomnieć.
*
Jako przedostatnią piosenkę Riker wybrał Love me i zadedykował ją Rebece. Kiedy skończył, podbiegła do niego i zgodnie ze słowami piosenki - pocałowała go.
Przyszła pora na wielki finał. A
Billion Hits. Ross szalał na scenie, fajerwerki rozświetlały niebo i sypało się
konfetti. Koncert dobiegł końca, ale festyn trwał jeszcze chwilkę.
W tłumie Ross znalazł Angelikę i bez
słowa pociągnął ją za sobą. Zatrzymał się na moście i spojrzał na nią badawczo.
- Hej. –
Przywitał się po chwili.
- Cześć.
Znowu mnie odciągasz, co tym razem?
- Dziś
Dzień Dziecka.
- I moje
urodziny.
- Masz
urodziny?! – Zdziwił się. – Nie wiedziałem, ale w takim razie… Wszystkiego
najlepszego! Mogę dać ci prezent?
- Masz
dla mnie prezent?
- Nie tak
do końca.
Objął ją
w tali, czuł jak przebiega przez nią dreszcz.
- Teraz
mi nie uciekniesz i nikt nam nie przeszkodzi.
Nachylił się i delikatnie musnął jej usta. Widząc, że nie protestuje pogłębił pocałunek. Jej usta miały truskawkowy smak. Odsunął się i patrzył na nią wyczekująco, ale milczała.
Nachylił się i delikatnie musnął jej usta. Widząc, że nie protestuje pogłębił pocałunek. Jej usta miały truskawkowy smak. Odsunął się i patrzył na nią wyczekująco, ale milczała.
- Czemu
nic nie mówisz?
- Ja… To…
To było cudowne… Ale…
- Znowu
jakieś „ale”? Po prostu bądźmy razem i …
- Nie.
Nie jesteśmy razem.
Odwróciła się i pobiegła, zostawiając zszokowanego blondynka samego. Nie wiedząc, co ma teraz ze sobą zrobić wrócił do rodzeństwa.
Odwróciła się i pobiegła, zostawiając zszokowanego blondynka samego. Nie wiedząc, co ma teraz ze sobą zrobić wrócił do rodzeństwa.
Na jego
szczęście lub nieszczęście całą sytuację widziały dwie osoby. Mianowicie
Milena, która śledziła swoją kuzynkę oraz Ellington, który go szukał. „Nie jest dobrze” – pomyślał brunet i w
ślad za młodszym blondynem wrócił na festyn.
Ten rozdział jest znakomity
OdpowiedzUsuńFajny pomysł z dniem dziecka
Szczerze? Gdybym była na miejscu Rocky'ego (Damn, kolejny komentarz jest o Rockym) i mogła pobić Nika, to stwierdzam, że nie podniósłby się przez tydzień (albo nawet więcej) :)
OdpowiedzUsuń