środa, 16 kwietnia 2014

Rozdział XVII


- Możecie się pospieszyć?! – Krzyczał Riker. – Dziewczyny już na pewno na nas czekają.
- Już idziemy, już idziemy. Nie denerwuj się tak. – Uspokajał Ellington. 
R5 wyszło przed hotel, gdzie jak przewidywał lider, czekała Rebeka oraz jej przyjaciółka.
- Cześć! Jestem Rocky.
- Wiktoria Emily. – Uśmiechnęła się dziewczyna. – Ale jeśli chcecie to możecie mówić do mnie Wiki lub Emi.
- Rebeka? – Brunet spojrzał z wyrzutem na przyjaciółkę. – Kiedy mówiłaś nam o Wiktorii zapomniałaś wspomnieć, że jest prześliczna!
- Bo to miała być taka niespodzianka, Rocky. – Odparła sarkastycznie, po czym zaśmiała się.
Pozostali też się przedstawili. Wiki była dokładnie taka jak opisała ją Rebeka. Brunetka o pięknych oczach i uśmiechu, który nie znikał z jej twarzy. Rocky od razu się w niej zauroczył. Bardzo odpowiadało mu to, że lubi windsurfing.
- Wydajesz się być pewna siebie. – Zaczął rozmowę, bo tym jak wyruszyli do Warszawy.
- W końcu mam na imię Wiktoria, a to znaczy „zwycięstwo”.
Brunet nie odstępował od Wiktorii. Siedzieli w vanie obok siebie i wciąż rozmawiali. Rydel i Rebeka nie były z tego powodu bardzo zadowolone. Delly chciała zaprzyjaźnić się, młodsza blondynka po prostu porozmawiać. Tydzień przed przerwą Wiki wyjechała do swojego ojca, do Anglii. Po dwóch tygodniach jej nieobecności musiały wszystko nadrobić. Rodzice brunetki mają własną firmę, którą zarządzają zarówno w Polsce jak i w Anglii.
- Jesteś R5erką? – Zapytał Ross.
- Nie obraźcie się, ale nie. – Odpowiedziała nieśmiało. – Znaczy, nie to, że nie lubię waszej muzyki. Jest świetna i słucham waszych piosenek, ale po prostu brakuje mi czasu na śledzenie waszej kariery i tak dalej. Wiem o was wiele, bo w końcu przyjaźnię się z Rebeką, która całymi godzinami nawija o was. Żeby być czyimś fanem, trzeba poczuć więź. Jeszcze jej nie poczułam, ale siedząc tu teraz z wami, stwierdzam, że jesteście wspaniali. Dziwię się sobie, czemu na początku wcale nie chciałam słuchać Rebeki, gdy o was opowiadała.
- Wszystko da się nadrobić, piękna. – Uśmiechnął się Rocky. 
 Na policzki Wiktorii ponownie wkradły się rumieńce. Rocky Mark Lynch. Ten szalony, według Rebeki. Co o nim wiem? Ah, tak! Imię nadał mu najstarszy brat na cześć drużyny futbolowej, a potem zaczął nazywać go Muzycznym Geniuszem. Komponuje muzykę i gra na gitarze wiodącej. Urodził się w listopadzie, kocha sport. Prócz tego jest miły, zabawny, sympatyczny i nie można się z nim nudzić. Ideał - myślała Wiki. Słuchała Rocky’ego, który opowiadał jej o Kalifornii, patrząc mu głęboko w oczy. Gdyby były niebieskie, można by powiedzieć, że utopiła się w ogromnym oceanie.
- Haaaalooooo!! Ziemia do Wiktorii. – Rocky pomachał jej dłonią przed twarzą.
- Ojej! Zamyśliłam się, przepraszam.
- Zanudzam cię? – Posmutniał. – Może chcesz teraz pogadać z Rebeką i moją siostrą?
- To co mówisz jest bardzo interesujące. Myślałam o waszym zespole, właściwie to wpadała mi do głowy jedna piosenka i cały czas nucę ją w myślach. Ale wiesz? Pogadam teraz z dziewczynami, bo w końcu to miały być nasze wspólne zakupy. Nie pogniewasz się?
- Nie, nie, spoko. Jaka to piosenka?
- Cali girls…
Dziewczyna przesiadła się na miejsce obok blondynek i włączyła się do rozmowy o ostatnim pokazie mody w Paryżu. Interesowała się modą, a Rydel dużo wiedziała w tej dziedzinie, więc szybko znalazły wspólny język. Chłopcy nie chcąc ich słuchać zajęli się czytaniem Twittera oraz Facebooka. Nie zaglądali tam od trzech tygodni. Nazbierało się kilka tysięcy wiadomości od fanów. Mieli dużo czas, dlatego zdecydowali czytać wszystko po kolei.
*
Po długich godzinach spędzonych w samochodzie ich oczom ukazały się zarysy Warszawy. Pamiętali to miasto z trasy. To tu ją rozpoczęli i trzeba przyznać, że świetnie się bawili. Chyba najgorzej wspominali wpadkę z flagą. Ale kto by się przejmował? Przecież było dość ciemno…
Podjechali pod największe i najpopularniejsze centrum handlowe – Złote Tarasy.
Dziewczyny poszły razem, chociaż początkowo Rocky też chciał z nimi iść. Chłopcy poszli w swoją stronę. Nie minęło pół godziny, a jakaś dziewczynka, wyglądająca na dwanaście lat, podeszła do Rydel, która akurat przyglądała się wystawie jednego ze sklepów.
- Ty jesteś Rydel, prawda? Siostra Rossa Lyncha i grasz w R5. Nie mogę w to uwierzyć! Dasz mi swój autograf?
Zaskoczona blondynka nie wiedziała, co powiedzieć, ale widząc błagające oczy dziewczynki uśmiechnęła się życzliwie i podpisała się w podanym jej notesiku. Rebeka i Wiktoria obserwowały sytuację.
- Zapomniałam, że to Warszawa. Zadzwonię do Rikera i powiem, żeby uważali.
*- Braciszku! Jak zakupy?
- Weszliśmy dopiero do pierwszego sklepu. Coś się stało?
- Właśnie spotkałam naszą fankę. Miej na oku Rossa, bo jak go zobaczą to nasze spokojne zakupy diabli wezmą.
- Spokojnie, na razie nikt nie zwrócił na nas uwagi.
- Lepiej niech od razu nałoży kaptur.
- On nie ma bluzy z kapturem, Delly.
- To daj mu swoją! Ojej! Jaka śliczna bluzka! – Pisnęła. – Papatki.*
#
- Ell! Gdzie jest Ross? – Zapytał zaniepokojony Riker po rozmowie z siostrą.
- Na dziale ze spodniami. Coś się stało?
- Ludzie nas rozpoznają. To miały być spokojne zakupy i dlatego musimy kryć Rossa.
- Rozumiem. Chodź, idziemy po niego.
Blondynek szalał po dziale. Biegał od półek i wieszaków do przymierzali i z powrotem. Z tego, co policzył, przymierzył dwadzieścia par w dziesięć minut.
- O, Riker! Dobrze, że jesteś. Musisz mi to potrzymać. – Podał bratu kilka par spodni, a ten przekazał je Ratliffowi.
- Rossy, jest taki malutki problemik… - Nie dokończył, bo przerwał mu Rocky.
- Ej! Właśnie zaczepiły mnie jakieś dziesięciolatki i prosiły o autografy. Pytały, czy Ross też jest, ale powiedziałem, że muszę już iść.
- Ross, zakładaj moją bluzę! – Rik podał bratu ubranie.
- Nie! Nie pasuje mi i twoje rzeczy są na mnie trochę za duże. – Oburzył się.
- Ale ty jesteś tępy! Jesteś Ross Shor Lynch. – Szepnął Ellington. – Czy tego chcesz, czy nie, prawie wszyscy ludzie na świecie cię znają! Zapomniałeś, Austinie Monico Moon?
- O cholera! Dawaj mi to! – Ross wyrwał najstarszemu bluzę.
Nałożył ją, a także okulary przeciwsłoneczne, a blond czuprynę ukrył pod kapturem.
- Ja nie chcę was martwić, ale Riker jest jak kopia Rossa. Ewentualnie na odwrót, jak kto woli. – Rocky wzruszył ramionami.
- To szukamy fajnej bluzy dla Rikera. – Powiedział najmłodszy i tyle go widzieli, bo pobiegł na dział z bluzami.
*
- Mam już siedem sukienek, pięć bluzek, dwie pary spodni, trzy spódniczki oraz cztery pary butów. A minęły dopiero dwie godziny. – Podsumowała Rebeka.
- Dopiero?! – Zdziwiła się Wiktoria. – Nieźle. Nie byłyśmy nawet we wszystkich sklepach. Ciekawe, co u chłopaków?
- Jesteś siostrą Austina? – Zapytała Rydel wyglądająca na sześć lat dziewczynka.
- Yyyymm… Taaak. – Zawahała się blondynka. – A ty nie powinnaś być z mamą?
- Moja mama stroi tam. – Wskazała na kobietę stojącą niedaleko. – Mogę autograf? Proooooszę… - Wyciągnęła pamiętnik z torebeczki.
- Oczywiście, kochana. Już, proszę.
- Dziękuję! – Dziewczynka przytuliła się. – A czy twój brat też tu jest?
- N-nie, nie ma go. Musiał zostać w domu. Tylko ja przyjechałam na zakupy.
Mała jeszcze raz uściskała Rydel i szczęśliwa wróciła do swojej opiekunki.
#
Męska część zespołu właściwie skończyła zakupy i kierowała się w stronę sklepów, w których spodziewała się dziewczyn. Ross nadal miał kaptur na głowie oraz okulary, a reszta szła normalnie.- No wreszcie was znaleźliśmy. – Ucieszył się Ell. – My już jesteśmy wyposażeni na cały rok.
- A my jeszcze nie. Dobrze, że przyszliście, bo ktoś musi nosić nasze torby. – Rydel rozdzieliła kilkanaście toreb między braci i przyjaciela, oszczędziła tylko Rikera, gdyż ten pomagał na ostatnich zakupach.
Paczka przyjaciół wędrowała od sklepu do sklepu, gdy nagle…
- O MÓJ BOŻE!!! TO R5!!! – Wrzasnęła na całe centrum jakaś dziewczyna. 
- Teraz się ładnie uśmiechaj, braciszku. – Syknęła Delly do Rikera mając na twarzy wymuszony uśmiech.
Tak, jak się spodziewała – spokojne zakupy z przyjaciółmi zostały przerwane. Fanki okrążyły zespół i jedna przez drugą prosiły o autografy oraz zdjęcia. Rebeka i Wiki znikły gdzieś w tłumie.
W rzeczywistości dziewczyny usiadły na ławce i w spokoju czekały aż skończy się spotkanie z fanami. Nie były złe. Rozumiały, że R5Family jest niezwykle ważne. Dobrą stroną tego zamieszania było to, że mogły spokojnie porozmawiać.
- Co sądzisz o Rocky’m?
- Wiedziałam, że prędzej czy później mnie o to zapytasz. – Westchnęła Wiki. – On jest mega słodki i przezabawny, jeśli już chcesz wiedzieć.
- Mów dalej, mów dalej. – Rebeka uśmiechnęła się tryumfalnie. – Podoba ci się, co?
- Cholernie…
#
- Może po prostu, udawajmy, że my to nie my i uciekajmy. – Proponował Ellington.
- Teraz już za późno. Kamera po prawej. – Wskazał najstarszy.
Wszyscy automatycznie spojrzeli w tamtą stronę. Stał tam jakiś facet z kamerą, a przed nim dziennikarka z mikrofonem, która najwyraźniej komentowała całe zajście w Złotych Tarasach.
Po godzinie wszystkie usatysfakcjonowane fanki pożegnały się z idolami i odeszły, każda w swoją stronę. Wykończeni nastolatkowie opadli na ławkę obok Rebeki i Wiktorii.
- Męczący dzień. Twarz mnie boli od uśmiechania. – Narzekał Rocky.
- Przecież ty jesteś Rocky. Ty zawsze się śmiejesz. – Zauważyła Wiki.
- No tak, ale na wakacjach odpoczywam.
- Wracajmy już. – Poprosił Ross. – Z zakupów jestem zadowolony. Mam nadzieję, że wy również.
- Tak! – Odkrzyknęli chórem i ruszyli do samochodu…
                         
KOCHANI!!! Z całego serca dziękuję za 1000 wyświetleń :D
Przepraszam, że długo nic nie dodawałam ( 4 dni temu, ale nieważne xD ). Żebyście nie byli tacy źli napisałam trochę dłuższy rozdział, zamiast podzielić go na dwa. 
Znaczkiem # oznaczam to, co dzieje się w tym samym momencie. 
Dobra,  nie zanudzam. 

4 komentarze:

  1. Ekstra czekam na kolejne

    OdpowiedzUsuń
  2. Sprytnie wymyslilas z tym znaczkiem :)
    Rozdzial SUPER! Najbardziej podobaly mi sie teksty Rocky'ego :p
    Nie moge sie doczekac nastepnego! :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział meega i jest super. Czekam na next niecierpliwie:))
    http://raura-cicozgubilidroge.blogspot.com/
    Mój nowy blog. Serdecznie zapraszam :***

    OdpowiedzUsuń

Layout by E(L)MO ღ