Po obiedzie R5 wraz z Rebeką udało się do jej
mieszkania. O takiej porze jej rodzice byli w domu i najstarszy zdecydował, że
już dziś z nimi porozmawia. Nie wiedział jak zareagują, ale wiedział, że
kolejnym celem w jego życiu jest to, by uszczęśliwić Rebekę.
Weszli
do przedpokoju i przywitali się.
- A wy znowu tutaj – powiedziała oschle matka
dziewczyny.
- Nam też niezwykle miło panią widzieć – Rydel
wymusiła uśmiech.
- Musimy porozmawiać – oznajmił wprost Riker.
- Niczego nie musimy.
- Niech mi pani da kilka minut – syknął przez
zaciśnięte ze złości zęby.
Kobieta spojrzała na niego morderczym wzrokiem,
ale ruchem ręki wskazała, by usiadł w salonie.
- Dzieciarnia, na dwór! – rozkazał blondyn. –
Chcę porozmawiać na osobności.
- No to, Rossy. Tam są drzwi – Rocky popchnął
brata.
- Powiedział dorosły – zaśmiał się Ellington.
- Stary, Rockliff forever czy nie?
- Jasne, że tak.
- No to wychodzimy razem.
Ell westchnął teatralnie, ale dołączył do
przyjaciela. Kiedy wreszcie wszyscy wyszli na zewnątrz (łącznie z Rebeką),
Riker nie owijał w bawełnę.
- Chcę, żeby Rebeka pojechała z nami do Los
Angeles.
- Zabawny jesteś – kobieta zaśmiała się
sztucznie. – Nie ma nawet takiej opcji.
- Dlaczego?
- Szkoła. Rebeka dostała się do liceum z
rozszerzeniem biologii i chemii. Musi się kształcić, jeśli chce być lekarzem.
- W Los Angeles też mamy szkoły, tysiąc razy
lepsze niż te tutaj. A tak w ogóle to Rebeka nie chce być lekarzem – zdziwił się.
- Rebeka jest młoda i nie wie, czego chce.
Wielu rzeczy nie rozumie, dlatego na razie to my podejmujemy za nią decyzje.
Odpowiedź brzmi NIE, więc możesz już iść.
- Jest pani beznadziejną matką – powiedział
szczerze, na co kobieta zaniemówiła. – Nic pani o niej nie wie. Rebeka chce być
dziennikarką. Tracę czas rozmawiając z panią. Możemy porozmawiać sami? –
zwrócił się do siedzącego cicho ojca dziewczyny, a ten kiwnął głową.
Oburzona „dama” wyszła z salonu i udała się do
innego pokoju. Wtedy Riker błagalnym wzrokiem spojrzał na Chrisa.
- Nie mogę, Riker. To moja jedyna córka, nie
chcę jej stracić. Jeśli pozwolę ci ją zabrać to mogę jej więcej nie zobaczyć.
- Nieprawda. Będziemy przylatywać w miarę
często i zawsze jest jeszcze Skype, Facebook, telefon…
- Znacie się trzy tygodnie. Lubię cię, co nie
znaczy, że ci ufam – spojrzał na niego porozumiewawczo.
- Jeśli ma pan na myśli TE sprawy to
przysięgam, że do niczego nie dojdzie – zapewniał chłopak.
- Twoje słowo niewiele dla mnie znaczy. Jeśli
wam nie wyjdzie to zostanie w zupełnie obcym mieście i w dodatku na innym
kontynencie.
- Pan nie ma pojęcia, do czego zdolna jest pana
żona. Rebeka przez nią cierpi, ale pan tego nie widzi. W ogóle nie interesuje
się pan swoją córką. Dlatego ja jestem dla niej taki ważny. Jak widać
zastąpiłem jej ojca, brata i przyjaciela, których nigdy nie miała. Jeśli dowiem
się, że przez tą kobietę coś stało się Rebece to przysięgam, że wywiozę ją stąd
choćby nielegalnie – patrzył na mężczyznę groźnym wzrokiem, cała sympatia, jaką
do niego żywił znikła.
- Grozisz mi, Riker?
- To było ostrzeżenie… Na razie…
Wyszedł z mieszkania trzaskając drzwiami. Przed
budynkiem czekał jego zespół. Zdenerwowany opowiedział im o przebiegu rozmowy.
*
Następny dzień, czyli
sobota. Zostały ostatnie dwa dni w Polsce. Tego dnia, ku uciesze Rocky’ego, do
towarzystwa dołączyła Wiktoria. Ponieważ było wcześnie rano, zaproponowała
jednodniowy wypad do Trójmiasta. Zespół bez namysłu się zgodził. Już wcześniej
słyszeli, że to piękne miasta, a na dodatek są nad morzem. Tego najbardziej im
brakowało.
Zapakowali
najpotrzebniejsze rzeczy i pojechali. Podróż trwała mniej więcej tyle co do
Warszawy. Tym razem wszyscy oglądali R5TV. Właściwie w połowie filmiku z
Sacramento już pokładali się ze śmiechu, a konsekwencją były czkawki. Czas
płynął niezwykle szybko i nim się obejrzeli, byli na miejscu. Pierwszym punktem
wycieczki było molo w Sopocie. Dla Rikera i Rebeki był to romantyczny spacer,
bo specjalnie oddalili się od reszty. Rocky wziął przykład z brata.
- Co byś powiedziała, gdybym zaproponował, aby
ten dzień był naszą randką? – Zwrócił się do Wiktorii.
- Właściwie, czemu nie? – Uśmiechnęła się.
Szczęśliwy brunet objął ją i tak spacerowali po
molo. Ross był myślami gdzieś daleko, być może właśnie surfował w Austrialii…?
- To zostaliśmy sami – zaczął niepewnie
Ellington, przerywając niezręczną ciszę.
- Wszyscy od nas uciekli – zaśmiała się Rydel.
– Rocky wreszcie trochę spoważniał, a Riker to Riker. Słodcy są, gdy tak na
nich patrzę – rozmarzyła się.
- My też byśmy mogli – szepnął i spuścił wzrok.
- Ell? Co masz na myśli? – zdziwiła się Rydel.
- Nic, ja… Ja po prostu… Oj, no bo Delly… -
dukał. – Mówiłem ci już, że jesteś śliczna?
- Czasem ci się zdarza. Do czego zmierzasz?
- To, co próbuję powiedzieć może popsuć naszą
przyjaźń – posmutniał.
- No coś ty! Nasza przyjaźń jest wieczna i
niezniszczalna. Jeśli to faktycznie jest aż takie „straszne” – zrobiła
cudzysłów w powietrzu – to zapomnimy o tym. Zgoda?
Ratliff pokiwał głową, zatrzymał się i
delikatnie złapał blondynkę za rękę. Patrzył jej prosto w oczy. Te śliczne,
duże, brązowe oczy, w których zawsze tańczą iskierki.
- Podobasz mi się - Rydel zamurowało i nie była
w stanie nic powiedzieć, więc kontynuował. – Czuję to już od dawna, ale nie
miałem odwagi się przyznać, ze względu na przyjaźń i zespół. Może teraz
zachowuję się egoistycznie, ale już dłużej nie mogę. Rydel… Jesteś
najwspanialszą dziewczyną, jaką znam, najpiękniejszą na całym świecie, masz
cudowny charakter i jesteś dla mnie inspiracją – skończył monolog i czekał na
reakcję.
- Och, Ell! – Rydel rzuciła mu się na szyję,
czuł jak jej łza skapuje mu na koszulkę. – To było takie piękne! Ja… Nie wiem,
co powiedzieć.
- Byłbym najszczęśliwszym facetem na ziemi,
gdybyś zgodziła się ze mną być.
- Ellington’ie Lee Ratliff, oficjalnie
oznajmiam, że jesteś moim pierwszym chłopakiem – uśmiechnęła się szeroko i
ponownie go przytuliła.
Brunet zaczął się śmiać, jeszcze bardziej objął
Delly i pocałował w policzek. W tym czasie pojawił się Riker ze swoją
dziewczyną. Stanął przed nową parą z otwartymi ustami.
- Nie ma mnie kwadrans, wracam i widzę… Co ja
właściwie widzę?
- Braciszku… Jakby to ująć? – myślała Rydel. –
Rydellington!!!
- CO?! – Krzyknęli jednocześnie chłopcy, którzy
nagle się zjawili.
- Jesteś zły? – Ratliff z przerażeniem spojrzał
na Rikera.
- Stary, żartujesz?! Jestem przeszczęśliwy! W
końcu to z siebie wydusiłeś, będziecie cudowną parą.
- To znaczy, że ty wiedziałeś? – Zapytał
zaskoczony Ell.
- Jasne, przecież to było widać gołym okiem.
Ross i Rocky również cieszyli się szczęściem
siostry i przyjaciela.
- Mówiłaś, że nie mogłabyś być z Ellingtonem,
bo to jakby twój brat – zauważyła Rebeka, gdy dziewczyny odeszły kawałek.
- Miałam mętlik w głowie. Chyba wyrobiłam sobie
ten odruch, że gdy ktoś tylko o nas pyta to zaprzeczam. Myślę, że on nigdy nie
przestał mi się podobać, to ja sobie wmawiałam, że nic do niego nie czuję. To
najlepszy dzień mojego życia!
- Więc uczcijmy to – zaproponowała Rebeka.
Cała
siódemka udała się do pobliskiego baru. Najpierw zjedli obiad, a potem zamówili
kilka ogromnych porcji lodów. Zapewne, gdyby byli w domu, urządziliby imprezę z
dużą ilością alkoholu, ale teraz wystarczył im tylko szampan. Minęły dwie
godziny zanim wyszli.
Z
Sopotu pojechali do Gdyni, gdzie zwiedzili oceanarium i pływali statkiem, a
stamtąd przejechali do Gdańska. Wysiedli na Starym Mieście i do wieczora podziwiali
kamienice, robili zdjęcia i co jakiś czas rozdawali autografy fanom, którzy ich
rozpoznawali. Kiedy słońce chyliło się ku zachodowi, udali się na plażę.
Romantyczny nastrój sprzyjał Rikerowi i Rebece, no i oczywiście nowej parze.
Dzień minął wspaniale. Około 2330 zespół był w hotelu i układał się
do snu.
MASAKRA! Nie chciałam tak szybko robić Rydellington, ale... Sama nie wiem, pisałam to późno w nocy i tak wyszło...
Osobiście rozdział mi się podoba. Następny mam już gotowy, ale dodam go jak będą komentarze. W sumie jest on krótki.
No nic, czekam na motywację i pozdrawiam ;*
Rozdział jest super :) Zresztą jak zwykle, tylko było by fajnie gdyby Angelika też była i zgodziłaby się być z Rossem bo to takie słodkie <3 Czekam na next z niecierpliwością :)
OdpowiedzUsuńHahahahaha Nie ma tak łatwo. Co do kochanego Rossy'ego mam specjalny plan...
UsuńAcha, to super :) Ja tylko zaproponowałam bo oni byli razem tacy słodcy, że cukrzycy można było dostać :P
UsuńSerio?? To chyba niezbyt dobrze...
UsuńAle wiesz w dobrym sensie :) Bo to takie słodkie, że nie zwracali uwagi na wiek ja sama mam 15 lat i chłopaka który ma 19 <3
OdpowiedzUsuńW sumie taka sana różnica wieku czyli 4 lata :)
OdpowiedzUsuńJesteś bardzo miła, Twój chłopak ma szczęście :)
UsuńSądziłam, że czytelnikom będzie przeszkadzała ta różnica wieku, dlatego zdecydowałam się odsunąć Angelikę na drugi plan.
Dziękuję bardzo :* Też jesteś bardzo miła :) Ale jak mówią wiek to tylko liczba, a oni do siebie naprawdę pasują :)
OdpowiedzUsuńAaaa...!!! Rydellington!!! Koffam!!!
OdpowiedzUsuń