„To już dziś” –
pomyślałem, gdy tylko otworzyłem oczy. Strasznie się cieszyłem, że Nathaniel
zaprosił mnie na przyjęcie. Poprzedniego wieczoru ustaliliśmy z rodzicami, że
przekażemy czek. W końcu o to chodzi w takich przyjęciach. Nie potrafię
wyjaśnić, co mnie tam ciągnęło. Inteligentni i wpływowi ludzie, wytrawne
potrawy, uroczysty i elegancji klimat? Nie, to chyba nie to. Po prostu Nate
wydawał się niezwykle interesującą osobą, którą chciałem poznać.
Rylanda już nie było w pokoju –
pewnie załatwiał jakieś sprawy związane z zespołem albo był na treningu.
Wstałem i poszedłem do garderoby. Przyjęcie zaczynało się o szesnastej, a była
dopiero jedenasta. Póki co, wybrałem luźne dresowe spodnie i czarną bokserkę.
Umyłem twarz, przeczesałem włosy i zbiegłem do kuchni. Tylko mama była w domu,
bo Rik, Rocky, Delly i Ell pojechali do The Rage, tata był w pracy, a RyRy tak
jak myślałem – na treningu. Nałożyłem sobie sałatkę, którą przygotowała moja
siostrzyczka i poszedłem do salonu. Usiadłem przed telewizorem i od razu
włączyłem Disney Channel. Akurat leciała powtórka mojego serialu. Czasem
idiotycznie się czuję, kiedy widzę siebie na ekranie. Moje rodzeństwo uwielbia
wszystko komentować, bywają złośliwi, co działa mi na nerwy, a czasem
rozbawiają mnie do łez. Mogłem odgrywać się tylko na Rikerze, bo przecież grał
w Glee. Za tydzień miałem rozpocząć kręcenie nowych odcinków. „Och! Znowu będę musiał wkuwać scenariusz,
spędzać godziny u makijażystów i fryzjerów.” Kiedy tak sobie o tym myślałem
zadzwonił mój telefon. „Laura? Dziwne” Zwykle
dzwoniła w sprawach serialu, a wtedy przecież mieliśmy wakacje. Odebrałem.
*- Hej Lau!
- Cześć Ross. Pewnie się dziwisz, czemu dzwonię.
Chciałam zapytać czy nie macie żadnych planów na dziś, bo chętnie wpadłybyśmy z
Van, albo wy do nas. Co ty na to?
- Kurcze… Sorki Lau, ale mamy plany. Znaczy ja idę
na ważne przyjęcie, a reszta pracuje. Może innym razem?
- W porządku, rozumiem. Po prostu nam się nudzi,
ale okey. Baw się dobrze.*
Rozłączyła się, ale nie była zła. Czułem, że się uśmiecha. Szczerze? Nawet gdybym nie miał planów, powiedziałbym, że nie możemy się spotkać. Bardzo lubiłem Laurę, ale moje rodzeństwo i Ratliff nie bardzo. A szczególnie nie lubili Vanessy. Pech chciał, że siostry Marano są nierozłączne i zawsze przychodziły do nas razem. Wtedy, nagle wszyscy ulatniali się z domu na maratony filmowe albo do znajomych. Koniec końców zostawałem z nimi sam.
W czasie, gdy rozmawiałem mama wyszła na zakupy. Wróciłem do garderoby i przez pół godziny zastanawiałem się, co na siebie włożyć. Nienawidzę garniturów, nie mam ani jednego. Wolę ubierać się wygodnie niż elegancko. Wybrałem białe spodnie i czarną koszulkę, a do tego czarną marynarkę. Zestaw zostawiłem na łóżku i poszedłem wziąć prysznic. Nie spieszyło mi się, bo było dopiero po pierwszej. Wysuszyłem włosy i lekko je przeczesałem. Później ubrałem się. Obowiązkowo założyłem naszyjnik R5 oraz wisiorek ze srebrnym kluczem. „Ross, jakiś ty przystojny!” – podwyższałem sobie samoocenę, oglądając się w lustrze. Zszedłem na dół, aby pokazać się mamie. Akurat wróciła, więc pomogłem jej z zakupami.
Rozłączyła się, ale nie była zła. Czułem, że się uśmiecha. Szczerze? Nawet gdybym nie miał planów, powiedziałbym, że nie możemy się spotkać. Bardzo lubiłem Laurę, ale moje rodzeństwo i Ratliff nie bardzo. A szczególnie nie lubili Vanessy. Pech chciał, że siostry Marano są nierozłączne i zawsze przychodziły do nas razem. Wtedy, nagle wszyscy ulatniali się z domu na maratony filmowe albo do znajomych. Koniec końców zostawałem z nimi sam.
W czasie, gdy rozmawiałem mama wyszła na zakupy. Wróciłem do garderoby i przez pół godziny zastanawiałem się, co na siebie włożyć. Nienawidzę garniturów, nie mam ani jednego. Wolę ubierać się wygodnie niż elegancko. Wybrałem białe spodnie i czarną koszulkę, a do tego czarną marynarkę. Zestaw zostawiłem na łóżku i poszedłem wziąć prysznic. Nie spieszyło mi się, bo było dopiero po pierwszej. Wysuszyłem włosy i lekko je przeczesałem. Później ubrałem się. Obowiązkowo założyłem naszyjnik R5 oraz wisiorek ze srebrnym kluczem. „Ross, jakiś ty przystojny!” – podwyższałem sobie samoocenę, oglądając się w lustrze. Zszedłem na dół, aby pokazać się mamie. Akurat wróciła, więc pomogłem jej z zakupami.
- I co
myślisz? – zapytałem obracając się wokół własnej osi.
- Elegancko,
tylko się nie uczesałeś.
- Mammy! Ile
razy mam powtarzać, że to jest artystyczny nieład?
Jasne, można
jej mówić, a ona i tak postawi na swoim. Zaciągnęła mnie do łazienki i zaczęła
układać moją rozczochraną czuprynę. Lubię, gdy to robi.
Nim do końca się ogarnąłem i
spakowałem podręczne rzeczy, Riker podjechał Six pod dom. Wpadł do domu
zdyszany.
- Młody!
Chodź, nie ma czasu! Mam zajęcia i Rocky mnie zastępuje, ale musimy się
spieszyć, bo zaraz zaczyna własne.
Chwyciłem
telefon i wybiegłem za nim. Wpisał adres w nawigację i po dziesięciu minutach
byliśmy na miejscu. W drodze nie rozmawialiśmy zbytnio. Ostrzegł, że jak wrócę
to sprawdzi czy piłem i bla bla bla…
Wnętrze hotelu, w którym odbywał się
bankiet było niesamowite. Budowla była jakby w stylu barokowym – wszędzie
przepych, bogactwo i zdobnictwo. Wyciągnąłem telefon i szybko napisałem na
Twitterze, gdzie jestem w nadziei, że ściągnie to reporterów i paparazzi.
Nieśmiało wszedłem głębiej. Lubię imprezy, ale wtedy czułem się nieswojo,
ponieważ nikogo nie znałem. Rozpaczliwie rozglądałem się za Nate’em. Już miałem
wchodzić do głównej sali, gdy ktoś chwycił mnie za ramię.
- Ross!
Przyszedłeś! Nathaniel – podał mi dłoń. – Strasznie miło cię poznać, jestem
fanem.
- Dzięki,
ciebie też miło poznać – odwzajemniłem gest.
Nathaniel
wydawał się taki sympatyczny i szczery. Nie miałem pojęcia, że w tamtej chwili…
uścisnąłem dłoń diabła…
Poprowadził mnie do stolika. Zaczął
miłą pogawędkę na temat mojej kariery. Potem przeszedł do dziękowania mi za
przyjście. Czemu mu tak zależało? Miał znikome stosunki z ojcem, a bardzo ich
potrzebował. Prawda, był okropnie bogaty i nigdy mu niczego nie brakowało,
oprócz rodziny. Jego plan polegał na tym, że sławy Ross Lynch powie kilka
miłych słów o firmie Crewfordów przed kamerami. Nie widziałem w tym nic złego,
więc się zgodziłem. Zaproponował, że przedstawi mnie ojcu, co nie bardzo mnie ucieszyło,
ale nie dałem tego po sobie poznać. Podeszliśmy do siwiejącego mężczyzny, który
rozmawiał właśnie z jakimiś biznesmenami.
- Tato –
Nate zwrócił się do ojca.
- Nie teraz,
rozmawiam – odparł oschle mężczyzna.
- Ale to
ważne, chcę ci kogoś przedstawić.
-
Przepraszam na moment – zwrócił się do swoich rozmówców i odwrócił się do syna.
- To jest
Ross Lynch – Nate wskazał na mnie. – Poprosiłem go o przyjście.
- Miło mi
pana poznać. Wspaniały hotel – powiedziałem nieśmiało.
- Och… -
zaniemówił. – Mi też jest niezwykle miło.
W tym
momencie na horyzoncie pojawił się człowiek z kamerą i dziennikarka oraz
paparazzi dookoła. Podeszli do nas.
- Ross
Lynch, prawda? Możemy prosić o krótki wywiad?
- Oczywiście
– uśmiechnąłem się, a widząc, że Crewford chce odejść, zatrzymałem go. – Niech
pan poczeka.
- Ross,
możesz powiedzieć, co robisz na tym przyjęciu? – dziennikarka zadała pytanie.
Zacząłem opowiadać o tym, że zawsze, gdy R5 jest w Nowym Jorku zatrzymujemy się w hotelach pana Crewforda, co oczywiście było nieprawdą. Ewentualnie nie wiedziałem, że są to jego hotele… Zachwalałem wszystko, a moi wcześniejsi rozmówcy przyglądali mi się z zachwytem. Przed kamerą przekazałem czek i wygłosiłem przemówienie, jak ważne są działalności charytatywne i że R5 w pełni je popiera. Później powiedziałem dziennikarce, że powinna porozmawiać ze starszym Crewfordem, bo jest on wspaniałym człowiekiem.
Zacząłem opowiadać o tym, że zawsze, gdy R5 jest w Nowym Jorku zatrzymujemy się w hotelach pana Crewforda, co oczywiście było nieprawdą. Ewentualnie nie wiedziałem, że są to jego hotele… Zachwalałem wszystko, a moi wcześniejsi rozmówcy przyglądali mi się z zachwytem. Przed kamerą przekazałem czek i wygłosiłem przemówienie, jak ważne są działalności charytatywne i że R5 w pełni je popiera. Później powiedziałem dziennikarce, że powinna porozmawiać ze starszym Crewfordem, bo jest on wspaniałym człowiekiem.
Zrobiłem
swoje, więc oddaliliśmy się z Nate’em. Cały czas rozmawialiśmy, poznawaliśmy
się. Z każdą chwilą lubiłem go coraz bardziej. Po godzinie przyszła pora na
przemówienie jego ojca.
- Szampana?
– zapytał Nate.
- Nie
powinienem – pamiętałem słowa brata.
- To tylko
szampan – podał mi kieliszek.
Crewford zaczął przemówienie, które
zakończyło się toastem na cześć… Przyznam, że nie słuchałem, ale zrobiłem to,
co Nate – upiłem łyk szampana.
W pewnym momencie musiał mnie opuścić, ponieważ jego ojciec
chciał z nim porozmawiać. Domyślam się, że chciał podziękować za zaproszenie
mnie i tak dalej. Kiedy wrócił zapytał, czy nie zechciałbym zaśpiewać. Wieść o
tym, że jestem obecny na przyjęciu szybko się wśród gości rozniosła i bardzo
chcieli mnie zobaczyć.
Wszedłem na
scenę, na której wcześniej grała jakaś nudna orkiestra. Z głośników popłynęła
melodia do Not a love song. Nie wygłupiałem się zbytnio, stałem i śpiewałem od
czasu do czasu zamykając oczy lub wykonując jakieś ruchy taneczne. Był to
elegancki bankiet, więc nie wypadało. I tak uważam, że piosenka nie była
odpowiednia, ale trudno. Po niej zaśpiewałem jeszcze dwie i poszedłem za
Nathanielem. Zaprowadził mnie do swojego pokoju. Spodziewałem się czegoś
niesamowitego, a zastałem zwykły pokój. Nie wyglądał na pokój dla młodego
chłopaka, kolory były blade, stała ta tylko szafa, łóżko, fotel i biurko.
- Siadaj –
wskazał na fotel. – Pewnie spodziewałeś się królewskiej komnaty.
- No nie
ukrywam, że tak.
- Nie
mieszkamy tu na stałe.
Olśniło
mnie. Przecież oni pochodzą z Nowego Jorku!
- Więc
jesteś tu tylko na jakiś czas?
- Tak.
Mieszkamy w Nowym Jorku, ale przyjechaliśmy w sprawach służbowych. Ojciec chce
kupić kolejny hotel.
- Dla
ciebie? – wspominał, że jest właścicielem trzech hoteli w Nowym Jorku.
- Niestety
nie. Powiedział, że da mi pod opiekę jeszcze jeden hotel, jeśli będę osiągał
dobre wyniki w nauce.
- Myślałem,
że się nie uczysz.
- Studiuję w
Yale. Ze względu na tradycję, ale w sumie sam chciałem tam iść. A ty? Uczysz
się w domu, prawda? Inaczej fanki by cię rozszarpały – uśmiechnąłem się do
niego. – Wybierasz się na studia?
- Jeszcze
nie wiem. Mój brat postanowił, że za rok zacznie studiować, reszta pewnie myśli
podobnie. Ja jeszcze się zastanawiam.
- Jesteś
gwiazdą! Nie potrzebna ci szkoła. Nawet jeśli skończy się twoja kariera,
pójdziesz starać się o pracę, powiesz, że jesteś Ross Lynch i od razu cię
przyjmą. W naszym przypadku matura i dyplom to tylko ładny dodatek. Ja przecież
przejmę firmę po ojcu, a ty będziesz legendą, którą będą znały następne
pokolenia. Jesteśmy identyczni, Ross.
- Tak
myślisz? Więc zostajemy przyjaciółmi? – upewniłem się.
- Jasne!
Chcesz coś do picia?
- Może być
woda.
- Pytam o
coś mocniejszego – zaśmiał się. - Whisky, Burbon? Mów.
- Mam
szesnaście lat. Nie piję – poinformowałem.
- Rocznikowo
siedemnaście – uśmiechnął się chytrze. – Ale skoro nie chcesz, to nie będę cię
namawiał. Jak ja ci się odwdzięczę? – myślał. – Wiem! Organizuję za tydzień
imprezę, wpadniesz? Zabawimy się jak dobrzy przyjaciele.
- Nie wiem,
jakie są plany, ale dam ci znać. - „impreza
Nathaniela Crewforda? Brzmi świetnie.”
Około dwudziestej drugiej przyjechał po mnie Ellington. Myślałem, że to będzie Riker, ale podobno on już spał. Podziękowałem Nate’owi za miły wieczór i pojechałem. W drodze opowiadałem wszystko przyjacielowi. Był już śpiący, więc nie wiem czy słuchał uważnie. W sumie ja też byłem wykończony. Rozebrałem się i wskoczyłem do łóżka. Zasnąłem bardzo szybko, ale w nocy obudził mnie sms...
Około dwudziestej drugiej przyjechał po mnie Ellington. Myślałem, że to będzie Riker, ale podobno on już spał. Podziękowałem Nate’owi za miły wieczór i pojechałem. W drodze opowiadałem wszystko przyjacielowi. Był już śpiący, więc nie wiem czy słuchał uważnie. W sumie ja też byłem wykończony. Rozebrałem się i wskoczyłem do łóżka. Zasnąłem bardzo szybko, ale w nocy obudził mnie sms...
Rozdział napisany z perspektywy Rossa - mam nadzieję, że Wam to nie przeszkadzało. Od czasu do czasu będę pisać rozdziały z perspektywy bohaterów, bo dzięki temu jest mało dialogów. Co do rozdziału - mi się podoba, choć pewnie mógłby być ciekawszy. Nathaniel jeszcze będzie się pojawiał, bo w każdej historii musi być "ten zły". Ta historia dzieje się w dwóch krajach, więc jest Nate oraz Igor (wgl czemu ja wybrałam takie beznadziejne imię? xD).
Boski, jak zawsze!!!!! Koffam <3
OdpowiedzUsuńDziękuję, też koffam :*
Usuń:*
UsuńSzczerze powiedziawszy to zaintrygowalas mnie tym Nathanielem :)
OdpowiedzUsuńSzybko dodawaj nastepny! :*
Przystojny i tajemniczy, ale pewnie go jeszcze znienawidzicie :P
UsuńJak tak mowisz to juz moge zaczac go nienawidzic :)
OdpowiedzUsuńNie zmienia to faktu, ze rozdzial swietny :***
Dziękuję <3
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńBardzo spodobał mi się nowy wystrój bloga. Jest taki "Mrrrr" a zarazem "ach" xD
OdpowiedzUsuńRozdział, nie powiem że nie, jest ciekawy. Zaintrygował mnie ten Nathaniel ;p Tym bardziej że lubie czarne charaktery :3
Jaka ja jestem szczęśliwa że (jak narazie) nie dodałaś Laury Marano ani jej siostry! Szczerze powiedziawszy nie przepadam za nimi. Za Raurą też.
No, co by tu jeszcze napisać...
Bardzo mi się podoba to pisania z prespektyw.
PS. Sorry za błędy ort. ale mam nowy telefon i muszę się do niego przyzwyczaić.
Cieszę się, że ktoś zauważył zmiany; mówiłam, że się szybko nudzę :D
UsuńCo do Marano - niestety wydaje mi się, że Laura jest nieodłącznym elementem życia Ross'a, więc pewnie się pojawi, co spodoba się jej fanom, ale nie będzie na stałe, jeśli to Cię pocieszy :)
I to bardzo! :D Ale mam nadzieje że nie zmieniasz opowiadania na Raurę czy o Rossie Lynchu. Jest wiele takich blogów. Z moich 30 blogów które czytam tylko 10 nie jest o Rossie w roli głównej. W tym 5 zawieszonych.... Twoje opowiadanie należy do mojej ulubionej piątki :D
UsuńAwwww... Dziękuję :*
UsuńMoje opowiadanie ma na celu pokazanie, że nie liczy się tylko Ross, a Raury nie będzie, więc spokojnie :)
:D
UsuńRozdział jak zawsze świetny czekam na next
OdpowiedzUsuńDzięki Justynko, ale nie wiem kiedy będzie next :*
Usuń