Flashback
8 lipca były urodziny Rebeki. Dziewczyna obudziła się około
dziesiątej, była w domu całkiem sama. „Świetne
urodziny” – pomyślała z sarkazmem. Zrobiła sobie szybkie śniadanie,
posprzątała w mieszkaniu i usiadła przed komputerem. Jej chłopak akurat był dostępny.
Chciała zadzwonić pierwsza, ale wyprzedził ją. Gdy tylko odebrała, usłyszała
głośne „sto lat”.
- Nie mogliśmy przyjechać, ale życzymy ci
wszystkiego najlepszego – uśmiechnęła się Rydel.
- Nie wiedzieliśmy, co ci kupić i nic nie
wysłaliśmy. Masz jakieś życzenia? – zapytał Rocky.
- Nie, najlepszy prezent to wy.
- Mamy przylecieć? – zapytał zmartwiony Riker.
- Nie! Po prostu dajcie świetny koncert. Wtedy
będę najbardziej szczęśliwa.
- A co dostałaś od rodziców? – dopytywał
Ellington.
- Chyba zapomnieli, poza tym wyjechali tydzień
temu.
Rozmowa
nie trwała długo, ponieważ zespół był akurat za kulisami i szykował się do
koncertu w Miami. Jeszcze raz złożyli Rebece życzenia i wyszli na scenę. Ryland
nagrywał wszystko, aby potem wysłać to blondynce.
*
- To był świetny koncert! – cieszył się Rocky. -
RyRy, nagrałeś wszystko?
- Tak, dajcie mi chwilkę i zaraz jej wyślę.
Myślę, że spodoba jej się Fallin for you. Świetnie zaśpiewałeś Rik.
- Dzięki, ale myślę, że Rossy śpiewa to jeszcze
lepiej.
- Bez przesady, chodziło o tekst – uśmiechnął
się młodszy blondyn.
Koncert
skończył się późno, więc zmęczeni nastolatkowie pojechali do hotelu. Nie mogli
zadzwonić do Rebeki ze względu na różnicę czasu. Domyślali się, że teraz
samotnie siedzi w domu i ogląda jakiś wyciskacz łez.
*
„Dobra,
Rocky. To tylko twój brat, idź i powiedz mu, że musi iść do lekarza” – Rocky
dodawał sobie otuchy. – „ Kogo ja oszukuję? On jest uparty jak osioł i myśli,
że jak jest dorosły to wszystko mu wolno. Nigdy go nie przekonam. Ok, głupie
niebieskie drzwi. Czy one muszą być obok moich i Ella?”
Drżącą
ręką zapukał, po chwili usłyszał cisze „proszę” i wszedł. Blondyn siedział na
łóżku i czytał „Intruza”. W pokoju o dziwo panował idealny porządek. Rocky
rozglądał się z podziwem, stojąc w progu.
- Co nic nie mówisz? Wchodź! – Rik zachęcił go
ruchem ręki.
- Czemu tu tak czysto? Ekipę sprzątającą
wezwałeś? I czytasz?!
- Oczywiście, nie mam co z pieniędzmi robić –
zażartował. – Intruz to ulubiona książka i film Rebeki, więc muszę wiedzieć, o
co w tym chodzi. Co tam?
- Musimy pogadać.
- Mam się bać? Przygotować poduszki i kaski
hokejowe do bitwy?
- Myślę, że to prędzej mi przydałby się kask,
żeby chronić moją sexy buźkę – uśmiechnął się szeroko.
- Dobra, teraz na serio. O co chodzi?
- Jak by ci to powiedzieć? – myślał. – Musimy
jechać na wizytę kontrolną – widział, że blondyn nie za bardzo wie, o co
chodzi, wtedy zawsze figlarnie przekręca głowę. – Lekarz musi cię zbadać,
żebyśmy wiedzieli…
- Nie ma mowy – przerwał mu. – Nigdzie nie
jadę, czuję się świetnie.
- Potwierdzą to badania. Myśl trochę o swoim
zdrowiu.
- Przecież myślę! – zdenerwował się. –
Pojechaliśmy na wakacje, mam wolne w The Rage do końca sierpnia. Nie przemęczam
się, bo ty i Ell wszystko za mnie robicie.
- Nie denerwuj mnie! Pojedziesz na te badania i
już!
- Nie będziesz mi rozkazywał!
- To nie ja tylko rodzice! To oni umówili cię
na tą wizytę!
Riker
wstał i wyszedł z pokoju, uprzednio obrzucając brata wściekłym spojrzeniem.
Zbiegł po schodach do kuchni, gdzie byli rodzice i krzyknął.
- Co wy sobie myślicie?! Jak będę chciał to sam
pójdę do lekarza! Nie jestem małym dzieckiem! Czy do was nie dociera, że
wszystko ze mną w porządku?!
- Riki, proszę, przestań krzyczeć. Pogadajmy na
spokojnie – prosiła Stormie. – Wszystko co robimy, robimy dla twojego dobra.
Martwimy się o ciebie.
- Więc przestańcie, bo wszystko jest dobrze.
Nigdzie nie idę, więc odwołajcie tą wizytę.
Odwrócił
się i już chciał wyjść, ale zatrzymał go Rocky.
- Pójdziesz, bo inaczej wszystko powiem
Rossowi – wycedził. – To najprawdopodobniej będzie koniec R5 i ty dobrze o tym
wiesz.
Riker
zmrużył oczy i patrzył na bruneta morderczym wzrokiem, który mówił „zejdź mi z
drogi”. Ten jednak był nieustępliwy. Stali i mierzyli się spojrzeniami, gdy
nagle do domu wszedł wesoły Ross. Od razu wyczuł napiętą atmosferę. Bracia
szybko zmienili wyrazy twarzy na szczęśliwe i przywitali się z nim.
- Czemu tu tak sztywno? Czy wy się właśnie
pokłóciliście? – zapytał zdziwiony, ponieważ jego bracia tak naprawdę nigdy się
nie kłócili.
- Nie, oczywiście, że nie. Nie możemy dojść do
porozumienia w pewnej sprawie.
- To ty stwarzasz problemy – Rocky skrzyżował
ręce na piersi. – Pojutrze o dziesiątej.
- Co pojutrze o dziesiątej? – zainteresował się
Ross.
- Wizyta u okulisty – skłamał starszy.
- Też chcę jechać – poinformował z entuzjazmem
szesnastolatek.
„Wizyta u okulisty? Czy wy mnie macie za
idiotę? Od dłuższego czasu coś ukrywają i muszę się dowiedzieć co” – planował blondynek.
- Nie masz problemów ze wzrokiem, więc nie
musisz jechać – stwierdziła Stormie.
- No to co? Dotrzymam towarzystwa.
- Sorry, młody, ale od tego jest Rockliff –
brunet poklepał brata po ramieniu i poszedł do swojego pokoju.
*
Następnego
dnia Riker zebrał wszystkich domowników, oprócz Rydel, którą wysłał po zakupy,
w salonie i objaśnił plany związane z jej urodzinową imprezą. Mieli zaledwie
tydzień na zorganizowanie wszystkiego, ale nie stanowił to wielkiego problemu.
Nie planowali ogromnej imprezy, lecz zwykłe przyjęcie dla kilku znajomych.
Delly nie lubiła przepychu, a już na pewno nie przepadała za litrami alkoholu.
Miała być dobra muzyka, przekąski, karaoke i ewentualnie gra w butelkę. Pozostało
rozdzielenie obowiązków. Najstarszy miał wszystko nadzorować i pomagać wszystkim,
jeśli będą problemy, Rocky i Ratliff mieli zadbać o jedzenie i napoje, Ryland
miał zaprosić gości i wybrać muzykę. Natomiast Rossy był odpowiedzialny za
dekoracje.
Zanim
Rydel wróciła chłopcy zdążyli zająć pozycje, które wskazywały na to, że od rana
nie robią nic poza graniem i leżeniem.
Nie miałam jakoś natchnienia do pisania i rozdział wyszedł byle jaki. Wczoraj cały dzień bawiłam się w Gimpie, co chyba zauważyliście :D
Chciałam zamówić szablon w jakiejś dobrej szabloniarni, ale jak przeczytałam jeden z regulaminów, to uznałam, że jest to tak głupie, że aż śmieszne -.-
Uwielbiam ciągle coś zmieniać, więc spodziewam się, że ten nagłówek niedługo mi się znudzi, a jak będę miała czas to zrobię nowy.
Świetnie Ci wyszedł ten rozdział!! ;) Czekam oczywiście na next :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
~Julka~
P.S. Zapraszam do siebiehttp://r5-my-love-story.blogspot.com
Rozdział jest zajefajny!!!! Jak zawsze zresztą :)
OdpowiedzUsuńNie jest byle jaki!!! Jest genialny! Przepraszam, że ciągle się powtarzam, ale nie mogę się z Tobą zgadzać, że wyszło beznadziejnie, albo nudne, bo to jest nieprawda! <3 <3 <3
OdpowiedzUsuńChcę Ci powiedzieć, że prowadzisz bardzo fajnego bloga i zapraszam na mojego katherina55.blogspot.com Miłego czytania
OdpowiedzUsuńZajekurwabiste! Koffam to opowiadanie :)
OdpowiedzUsuń