czwartek, 8 maja 2014

Rozdział XXVII


Promienie słońca przebijały się przez zasłonięte rolety i świeciły blondynkowi prosto w oczy. Przekręcił się na drugi bok, ale to i tak nic nie dało, bo w pokoju były bardzo jasno. Dodatkowo jego połowa pokoju była w większości żółta. Przetarł oczy i rozejrzał się. „Wypadałoby posprzątać. Ale dziś mi się nie chce. Chyba że… Wykorzystam Rylanda” – uśmiechnął się złośliwie i sięgnął po tablet. Musiał przecież sprawdzić najnowsze wiadomości. Przeglądał właśnie wiadomości na Facebooku i jedna zainteresowała go szczególnie. Była od jakiegoś Nathaniela, którego nigdy wcześniej nie znał.
- Tablet od samego rana? – zapytał zaspany Ryry.
- Znasz Nathaniela Crewforda?
- Kojarzę to nazwisko – chłopak przez chwilę myślał. – Wiem! Jego ojciec jest właścicielem większości hoteli w Nowym Jorku, ale w Los Angeles też ma kilka. Czemu pytasz?
- Dostałem zaproszenie na jakiś charytatywny bankiet. Proszą, żebym przyszedł, bo dzięki temu rozsławią te przyjęcie.
- Bankiety są nudne. Poza tym rodzice i tak nie pozwolą ci iść.
- Chyba, że Riker się za mną wstawi.
Szczęśliwy wyskoczył z łóżka, a upomniany przez brata o spodniach, nałożył je szybko i wybiegł z pokoju. Już miał pukać do niebieskich drzwi, gdy Ellington zagrodził mu je.
- Hej, kolego! Jest ósma rano, Riker śpi.
- No to go obudzę.
- Nie możesz go obudzić. Położył się późno i teraz musi odpoczywać.
- Od kiedy wy się tak martwicie o niego? W ogóle gdzie idziesz?
- Do kuchni, robić śniadanie.
- Ale to Rik zawsze robi śniadania, ewentualnie Rydel.
- Uznaliśmy z Rocky’m, że chcemy się nauczyć czegoś porządnego.
- Dobra, nie istotne. Muszę z nim porozmawiać, bo to ważne! – niecierpliwił się.
- Ważniejsze niż jego zdrowie? – zapytał ledwie dosłyszalnie Ell, ale przepuścił przyjaciela.
Ross spojrzał na niego pytająco, ale ten tylko westchnął i poszedł do kuchni. „Ważniejsze niż jego zdrowie? Riker jest chory? Może coś z głosem nie tak?” Myślał przez chwilę, ale wszedł do pokoju. Zdziwił się, gdyż łóżko było puste. Kołdra leżała niemal na ziemi, a na poduszce było wgniecenie. Wszędzie pachniało jego bratem – woda kolońska, jego ulubione perfumy, truskawkowe żelki i… bezpieczeństwo, miłość, troska? Kiedy czuł ten zapach, właśnie tak myślał. Może to idiotyczne, ale tak właśnie jest. Kocha ten zapach i rozpozna go wszędzie.
Z przemyśleń wyrwał go odgłos wody. Riker brał prysznic, a Rossy bez wahania wszedł do łazienki i usiadł na skraju wanny.
- Dzień dobry! – Krzyknął, by zagłuszyć szum wody.
- Damn, Ross! Ile razy mam ci mówić, żebyś nie wchodził do MOJEJ łazienki, kiedy w niej jestem?
- Wyluzuj, jesteśmy braćmi i lubię twoją łazienkę. Zazdroszczę, że masz własną, ale nieważne.  Mam sprawę.
- A możemy o tym pogadać, jak skończę brać prysznic?
- Potem pójdziesz na śniadanie, a to ważne.
- Dobra, mów. Tylko trochę głośniej, bo cię nie słyszę przez tą wodę.
- Booo… Dostałem zaproszenie na przyjęcie charytatywne, ale rodzice pewnie nie pozwolą mi pójść. Mógłbyś ich jakoś przekonać? Powiedzieć coś w stylu: jak pójdzie to będzie to dobrze świadczyć o nim i o całym zespole? – próbował mówić, tak jak straszy, a ten tylko się śmiał. – No co?
Woda umilkła, blondyn sięgnął po ręcznik leżący na półeczce i obwinął się nim w pasie. Stanął przed braciszkiem i przypatrywał mu się.
- Czyje to przyjęcie?
-  Crewfordów. Ryry mówi, że to właściciele hoteli w Nowym Jorku. Napisał do mnie ich syn i poprosił, żebym wpadł. Jest naszym fanem i chce się przypodobać ojcu. Bo jeśli ja tam pójdę to pojawi się telewizja i tak dalej i wtedy bankiet się rozsławi. Rozumiesz?
- Rozumiem – pokiwał głową. – Ale serio chcesz iść na nudny bankiet? Wiesz, że trzeba się ładnie ubrać i wysławiać?
- Nooo... taaak… To normalne. Ale naprawdę chcę tam iść. Poznam nowych, ciekawych ludzi. To co, pogadasz z rodzicami? Proszę, proszę, proszę…
- Wypad z MOJEJ łazienki. Muszę obmyśleć scenariusz tej rozmowy – Rik uśmiechnął się szeroko, tak samo jak Ross.
Wyszedł z pokoju brata w podskokach i z bananem na twarzy. Właściwie nie wiedział, czemu tak bardzo chce tam iść, ale wiele razy słyszał, że nie ma prawdziwych przyjaciół. Obejrzał profil Nathaniela i wydał mu się fajny. Wrócił do swojego pokoju po koszulkę, a następnie zszedł na dół. Coś mu mówiło, że Ell nie najlepiej poradził sobie ze śniadaniem.
- Fu! Dlaczego tu tyle dymu?!
- Próbowałem zrobić naleśniki, ale mi się nie udały – brunet wzruszył ramionami.
W tej samej chwili w pomieszczeniu pojawił się najstarszy.
- Daj mi to, dzieciaczku – wyrwał przyjacielowi patelnię z rąk. – Otwórzcie wszędzie okna!
Chłopcy wykonali polecenie i zanim wstali rodzice i reszta rodzeństwa w domu ponownie pachniało i wszystko było widoczne. Riker od nowa zrobił ciasto na naleśniki, doprowadził przypaloną patelnię do ładu i sprzątnął w kuchni.
Rodzinka zasiadła do śniadania, a wtedy Rik i Ross zaczęli wcielać plan w życie.
- Mammy, bo dostałem zaproszenie na taki fajny bankiet charytatywny i bardzo chciałbym iść – odezwał się nieśmiało.
- Sam? – zapytał zaskoczony Mark.
- Jeśli chodzi o rodzinę to tak, bo tylko ja dostałem zaproszenie. Proszę, mogę iść? – zrobił minę zbitego szczeniaczka.
- Twoje maślane oczka na nas nie działają. Nie, nie możesz iść.
- Dlaczego nie może? – zapytał „zdziwiony” Riker. – Ja uważam, że to świetny pomysł. Pomoże rozsławić CHARYTATYWNE przyjęcie. To będzie dobrze o nim świadczyć i w ogóle o całym zespole, prawda? Na waszym miejscu pozwoliłbym mu iść.
- Kto to organizuje?
- Właściciele hoteli – wyjaśniał dalej. – Może dzięki temu będziemy mieli jakieś zniżki, gdy będziemy w Nowym Jorku, czy coś?
Stormie i Mark myśleli, Rossowi wydawało się, ze trwa to całą wieczność. Gdy rodzice przeszli do salonu na „naradę”, spojrzał pytająco na Rikera.
- Tylko tyle?
- No co? Przecież powiedziałem to, co chciałeś.
- Ej, czy my o czymś nie wiemy? – zapytał Rocky przyglądając się braciom.
- Ross poprosił mnie, żebym przekonał rodziców.
- No ale ty ich nie przekonałeś! – krzyknął, ale szeptem.
- O co chcesz się założyć? – Riker miał pewną siebie minę. – Gwarantuję ci, że zaraz przyjdą i powiedzą, że możesz iść.
Blondynek nie bardzo w to wierzył, ale faktycznie po chwili pojawili się rodzice. Oznajmili, że chłopak może pójść na przyjęcie pod warunkiem, że Riker go zawiezie i odbierze. Czas miał do 2200. Uszczęśliwiony Rossy przytulił i podziękował rodzicom, a kiedy było już po śniadaniu i wszyscy byli w swoich pokojach, postanowił podziękować bratu. Wszedł ostrożnie do królestwa najstarszego. Siedział on na łóżku i czytał „Intruza”.
- Dziękuję – wskoczył na łóżko, przerywając bratu czytanie.
- Nie ma za co, tylko bądź grzeczny. Mamy dziś wolne, jest już dwudziesty ósmy, więc może zbieramy rodzinkę i jedziemy na plażę?
- Głupie pytanie.
Bracia krzyknęli na cały dom wiadomość i po dziesięciu minutach już jechali samochodem Rikera.
                        
Dodaję dziś, bo ostatnie komentarze dały mi niezłego kopa xD Miałam nagły przypływ weny i szybko napisałam. Dziękuję za czytanie i komentowanie ;* Bierzcie udział w ankiecie. Jak widzicie w tym rozdziale jest dużo o Rossie, a myślę, że będzie jeszcze więcej - wszystko zależy od głosów.

12 komentarzy:

  1. Po przeczytaniu notki od razu zajrzałam do komentarzy do poprzedniego posta. mój komentarz był jednym z ostatnich. JeeeJ! Taniec szczęścia! :D
    Ankiete to mam już załatwioną. Awww Rikuś ♥
    A i nie ważne jakie będą wyniki masz dalej pisać (najwięcej) o Rikerze. W przeciwnym razie w nocy nawiedzi cię Angel Kruger :)
    A rozdział... Wyraża więcej niż tysiąc słów ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Awwww... Jesteś wspaniała, kochana i cudowna, ale zaczynam się bać xD

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj, masz czego...
    Naoglądałam się Freddyego Krugera i mam teraz instynkt zabujcy xD

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział boski!!!!!! Dawaj szybko nexta :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już jest skończony, ale poczekam sobie na większą ilość komentarzy :P

      Usuń
  5. Super, ekstra, bomba rozdział :D
    Nie mogę się doczekać nexta ;*
    ~♥Diamencik♥

    OdpowiedzUsuń
  6. Genialny :*
    I zgadzam się z Black Angel, że masz dalej pisać najwięcej o Rikerze <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział fajny jak zawsze. Czekam na next

    OdpowiedzUsuń

Layout by E(L)MO ღ