Klatka
piersiowa Rossa podnosiła się i opadała w równym tempie. Głowa Jessicki
spoczywała na jego nagim torsie; rozsypane blond włosy delikatnie go łaskotały.
Mimo, że powinien być zadowolony, czuł się okropnie. Czuł się tak, jakby
wykorzystał Jessicę dla własnej przyjemności. Fakt, wiele dziewczyn chciałoby
być teraz na jej miejscu, ona sama była fanką, ale to go nie usprawiedliwiało.
Wciąż zadawał sobie pytanie: Jak on mógł przespać się z ledwo poznaną
dziewczyną, w dodatku trochę pijaną na imprezie? „Riker nigdy by tak nie postąpił. Nawet tamten incydent z
Rebeką… Powstrzymał się, a poza tym był totalnie pijany i nic nie pamięta. A
ja? Ja jestem trzeźwy, a mimo to zrobiłem coś takiego.”
Blondynka leżała i wsłuchiwała się, jak bije serce chłopaka. Z początku było niespokojne i czuła uderzenie za uderzeniem, jednak z każdą chwilą oddychał równomierniej, więc bicie serca też się uspokoiło. Rozmyślała o tym, co się przed chwilą wydarzyło; o nocy, której już nigdy nie zapomni, bo była to najlepsza noc jej życia. Nigdy wcześniej nie pomyślała, że uda jej się spotkać, poznać, a tym bardziej wylądować w jednym łóżku z tak sławnym piosenkarzem i aktorem. Chciała wiedzieć, co on czuje, bo sama nie czuła się jakoś dziwnie, ponieważ imprezy kończące się w sypialni były dla niej czymś powszednim. Jednak dla Rossa było to coś nowego. Grzeczny, dobrze wychowany chłopczyk nagle przebywa w klubach i hotelach Nathaniela. Znała przyjaciela na tyle dobrze, że domyślała się, co może knuć. Nie była pewna, ale wydawało jej się, że Nate zazdrości blondynkowi. Można zapytać: dlaczego, skoro syn właściciela najlepszych hoteli ma w życiu wszystko? No właśnie nie. Rodzice Nathaniela kompletnie się nim nie zajmują. Tak było, gdy miał pięć lat i tak samo jest teraz; liczy się tylko praca i pieniądze. Ross ma rodziców, którzy go kochają, rodzeństwo i przyjaciela, którzy pójdą za nim w ogień, może mieć każdą dziewczynę, której zapragnie, ma prawdziwych i kochających fanów wpatrzonych w niego jak w obrazek, jest popularny, utalentowany oraz jest królem Disneya. Tego od zawsze pragnie Nathaniel, a ponieważ nie mógł tego mieć, nienawidził Rossa, a ponieważ jest egoistą i narcyzem postanowił zniszczyć młodego Lyncha. Jessica nie wiedziała jak chce tego dokonać i czy na pewno ma rację.
Ross głaskał ją po włosach, czasem nawijając kosmyk na palec. Uśmiechnęła się i zwróciła głowę w jego stronę, aby móc patrzeć w jego piękne brązowe oczy. Z wyrazu twarzy wyczytała, że jest zamyślony i.. Zmartwiony? Tak jakby coś go gnębiło. Szepnęła jego imię, aby zwrócić na siebie uwagę. Oderwał się od wykonywanej wcześniej czynności i spojrzał na nią pytająco. Patrzyła na niego wzrokiem pod tytułem: co się stało? Ten tylko pokręcił głową i powiedział „przepraszam”. W pierwszej chwili nie rozumiała, o co mu chodzi, ale kiedy podniósł się do pozycji siedzącej zrozumiała, że chce się ubrać i prawdopodobnie wyjść; posmutniała.
Blondynka leżała i wsłuchiwała się, jak bije serce chłopaka. Z początku było niespokojne i czuła uderzenie za uderzeniem, jednak z każdą chwilą oddychał równomierniej, więc bicie serca też się uspokoiło. Rozmyślała o tym, co się przed chwilą wydarzyło; o nocy, której już nigdy nie zapomni, bo była to najlepsza noc jej życia. Nigdy wcześniej nie pomyślała, że uda jej się spotkać, poznać, a tym bardziej wylądować w jednym łóżku z tak sławnym piosenkarzem i aktorem. Chciała wiedzieć, co on czuje, bo sama nie czuła się jakoś dziwnie, ponieważ imprezy kończące się w sypialni były dla niej czymś powszednim. Jednak dla Rossa było to coś nowego. Grzeczny, dobrze wychowany chłopczyk nagle przebywa w klubach i hotelach Nathaniela. Znała przyjaciela na tyle dobrze, że domyślała się, co może knuć. Nie była pewna, ale wydawało jej się, że Nate zazdrości blondynkowi. Można zapytać: dlaczego, skoro syn właściciela najlepszych hoteli ma w życiu wszystko? No właśnie nie. Rodzice Nathaniela kompletnie się nim nie zajmują. Tak było, gdy miał pięć lat i tak samo jest teraz; liczy się tylko praca i pieniądze. Ross ma rodziców, którzy go kochają, rodzeństwo i przyjaciela, którzy pójdą za nim w ogień, może mieć każdą dziewczynę, której zapragnie, ma prawdziwych i kochających fanów wpatrzonych w niego jak w obrazek, jest popularny, utalentowany oraz jest królem Disneya. Tego od zawsze pragnie Nathaniel, a ponieważ nie mógł tego mieć, nienawidził Rossa, a ponieważ jest egoistą i narcyzem postanowił zniszczyć młodego Lyncha. Jessica nie wiedziała jak chce tego dokonać i czy na pewno ma rację.
Ross głaskał ją po włosach, czasem nawijając kosmyk na palec. Uśmiechnęła się i zwróciła głowę w jego stronę, aby móc patrzeć w jego piękne brązowe oczy. Z wyrazu twarzy wyczytała, że jest zamyślony i.. Zmartwiony? Tak jakby coś go gnębiło. Szepnęła jego imię, aby zwrócić na siebie uwagę. Oderwał się od wykonywanej wcześniej czynności i spojrzał na nią pytająco. Patrzyła na niego wzrokiem pod tytułem: co się stało? Ten tylko pokręcił głową i powiedział „przepraszam”. W pierwszej chwili nie rozumiała, o co mu chodzi, ale kiedy podniósł się do pozycji siedzącej zrozumiała, że chce się ubrać i prawdopodobnie wyjść; posmutniała.
- Nie
podobało ci się? – było to bardziej stwierdzenie niż pytanie.
- Było
cudownie – cmoknął ją w policzek i delikatnie się uśmiechnął. – Jest mi po
prostu głupio, bo czuję się jakbym cię wykorzystał…
-
Przestań – przerwała mu. – Ważne, że ja uważam, że to była najlepsza noc w moim
życiu.
- I tak
uważam, że powinienem ci to jakoś wynagrodzić – zastanawiał się przez moment. –
Wiem! Skoro jesteś fanką R5 to może chcesz poznać resztę mojej zwariowanej
rodzinki?
- Bardzo
chętnie, ale z tego, co wiem za tydzień wyjeżdżacie w trasę, a znowu ja w tym
tygodniu lecę do Phoenix na sesje zdjęciowe. Jeśli serio chcesz mnie
przedstawić, to będzie to możliwe dopiero na początku grudnia.
Miał najszczersze chęci, ale wyszły
z tego nici. Polubił Jessickę, owszem, była tajemnicza, ale to go intrygowało.
Trasa koncertowa po Ameryce Południowej miała trwać dwa miesiące, może trochę
dłużej, a może krócej. Wszystko zależało od tego ile czasu poświęcą na
leniuchowanie i zwiedzanie. W każdym razie powrót był zaplanowany na ostatni
tydzień listopada lub pierwszy tydzień grudnia. Chcieli koniecznie wyrobić się
przed świętami, no i oczywiście w grudniu trzeba było myśleć już o prezentach.
Jess usiadła na łóżku i obserwowała
blondyna, a ten ubierał się. W między czasie zadzwonił do domu, aby ktoś po
niego przyjechał. Dochodziła dwudziesta trzecia, czas miał do dwudziestej
trzeciej trzydzieści, ale prawdę mówiąc nie chciał już wracać na imprezę. Nate
zaszył się w sypialni z jakimiś dziewczynami, a innych znajomych tu nie miał.
Jessica miała zamiar bawić się do białego rana, ale głupio mu było przebywać w
jej towarzystwie. Jak to mówią z problemem najlepiej się przespać, a Ross
musiał teraz wszystko sobie poukładać.
***
- Młody, co ty taki
smutny?
- Zrobiłem coś
głupiego, Riker.
Blondyni siedzieli w
samochodzie starszego i odjeżdżali spod klubu. Na szczęście dwudziestolatek nie
dopatrzył się, gdzie dokładnie bawił się jego młodszy braciszek. Riker spojrzał
na Rossa pytająco, jak zwykle przekręcając głowę.
- No bo… Bo ja poznałem
taką dziewczynę… I ja się z nią…
- Aaaa, rozumiem –
zatrzymał się na czerwonym świetle i przyglądał się bratu z życzliwym
uśmiechem.
- No już możesz
zaczynać.
- Ale co mam zaczynać?
- Prawić mi kazanie.
Zachowałem się jak… jak… no nie wiem. Jak najgorszy, najgłupszy…
- Rossy, nie będę
krzyczał ani prawił ci kazań – rozbawiony przerwał bratu. – Zacznę standardowo…
Kiedy ja byłem w twoim wieku… Po prostu przychodzi taki czas. Hmm? Jakby ci to
najprościej wytłumaczyć? Nie mam ci tego za złe. Kiedy ja miałem szesnaście lat
i chodziłem do szkoły to skromnie powiem, że dziewczyny za mną szalały, a ja to
wykorzystywałem. Też bardzo dużo imprezowałem i robiłem podobne rzeczy. Nie
pytaj, co wtedy czułem, bo nie pamiętam. Jesteś młody, musisz się wyszaleć i ja
to szanuję. Nie będę cię pouczał, pamiętaj tylko, że musisz wiedzieć gdzie jest
granica i nie przekraczać jej. Domyślam się, że masz wyrzuty z powodu tej
dziewczyny. Rozmawiałeś z nią, co mówiła?
- Że to najlepsza noc
jej życia.
- No to jestem z ciebie
dumny, młody – blondyn roześmiał się i wolną ręką rozczochrał mu włosy.
Jechali chwilę w ciszy.
Riker skupiony był na drodze, ponieważ było już późno, a w dodatku były korki.
Natomiast Ross wyglądał przez szybę i podziwiał piękne, nowoczesne „Miasto
Aniołów”. Powieki same mu się zamykały, zdążył tylko szepnąć: „Dziękuję, Riker”
i odpłynął do krainy snów.
***
Riker podjechał pod dom i odstawił
samochód do garażu. Widok małego braciszka, skulonego na fotelu zawsze go
rozczulał, dlatego postanowił go nie budzić. Poszedł do domu i poprosił
Rocky’ego o pomoc w przeniesieniu Rossa. Brunet ochoczo zerwał się sprzed telewizora.
Blondynek wcale nie był aż taki ciężki, jakby się mogło wydawać. Chłopcy bez
problemu zanieśli go na górę i ułożyli w łóżku.
- Trzeba
ściągnąć z niego te ubrania – Rocky przyglądał się śpiącemu, po czym zdjął mu
buty. – Ja go ostrożnie podniosę, a ty zdejmij mu kurtkę.
Jak
powiedział tak zrobił, uniósł lekko Rossa do pozycji siedzącej, a wtedy Rik
zdjął z niego skórzaną kurtkę.
- Czy jak
będę miał dzieci to też będę musiał się z nimi tak obchodzić? – zapytał szeptem
starszy, próbując zdjąć spodnie brata.
- To
prawda, że Ross jest jak duże dziecko. Już nawet Ryland jest od niego
dojrzalszy – śmiał się brunet.
Uporali się ze spodniami Rossa
zostawiając go w koszulce i bokserkach. Już mieli wychodzić, gdy przebudził się
i wymamrotał, żeby podać mu misia. Rocky ledwo powstrzymując się od wybuchu niepohamowanego śmiechu odszukał w ciemnościach ulubionego pluszaka brata i
podał mu go.
#
Rebeka siedziała nad brzegiem
jeziora i rozmyślała. Miejsce, do którego przyjechała rowerem było wyjątkowo
piękne. Małe jeziorko otaczał las, po lewej widać było fragment plaży, po
której mimo niezbyt ładniej pogody przechadzało się kilka par. Westchnęła i
oparła głowę na kolanach. Kiedyś myślała, że związki na odległość są urocze i
tak dalej, ale w miarę upływu kolejnych dni, tygodni i miesięcy spędzanych bez
Rikera, zrozumiała jak bardzo się myliła. Tęskniła za swoim idealnym
chłopakiem, w szkole codziennie widywała Igora, który nie przepuścił okazji, by
przypomnieć jej, że jest sama, w domu jak zwykle nie było dobrze, bo tata
wyjechał, a matka zmuszała ją do sprzątania, gotowania, prania i prasowania.
Nie miała czasu na naukę ani na rozmyślanie. Tego dnia tak jakby uciekła;
chciała być sama, aby pomyśleć. Każdy potrzebuje ciszy i spokoju. Myślała jak
cudownie byłoby, gdyby rodzice pozwolili jej polecieć do Kalifornii. Teraz
pewnie siedziałaby z Lynchami oraz Ratliffem i śpiewała, oglądała filmy albo
zwiedzałaby Los Angeles. Od dziecka marzyła o zwiedzeniu tego miasta.
Ból, jaki czuła, rozrywał ją od
środka, ale mimo tego nie uciekła się do cięcia. Teraz ma dla kogo żyć…
#
Angelika przechadzała się uliczkami
miasteczka. Pogoda nie dopisywała, ale nie martwiło ją to, ponieważ w razie
czego miała przy sobie parasol. Niewiele się tu zmieniło, a przecież około
czterech miesięcy temu, tymi samymi ulicami chodziło R5. Myślała o nich, gdy
natknęła się na grupkę dziewczyn, które otaczały jedną z nich. Milena…
Angelika
nie miała w zwyczaju szpiegowania ludzi, ale to bardzo ją zaintrygowało.
Podeszła bliżej i ukryła ja za pobliskim drzewem.
- Ale z
ciebie szczęściara – mówiła jakaś dziewczyna.
-
Zazdroszczę ci, ty to masz powodzenie – odezwała się jakaś inna.
- No cóż,
wiem. W końcu to ja – to był głos Mileny.
- Rany,
dziewczyno! Chodzisz z Rossem Lynchem. Przedstawisz nam go kiedyś?
Angelice opadała szczęka. Milena
rozpowiadała wśród koleżanek, że jest dziewczyną Rossa, co było tak głupie, że
aż śmieszne. Brunetka nie wiedziała, czy się śmiać czy raczej płakać na głupotą
kuzynki. W tamtej chwili poczuła się silna i wiedziała, że jest w stanie
postawić się Milenie. Wyszła zza drzewa i zbliżyła się do grupy.
- Cześć
dziewczyny – uśmiechnęła się, ale tamte tylko spojrzały na nią nieprzyjemnym
wzrokiem. – Słyszałam, że rozmawiacie o Rossie.
- Nie
wtrącaj się – syknęła Milena. – Nikt cię nie prosił, żebyś się odzywała.
- Więc
twierdzisz, że Rossy to twój chłopak – Angela zignorowała wcześniejsze zdania
kuzynki.
- Tak,
tak twierdzę.
- Zadzwoń
do niego – spojrzała chytrze na zakłopotaną blondynkę. – Chwila… Ty przecież
nie masz jego numeru. Mogę pożyczyć ci mój telefon.
„Świta”
spojrzała pytająco na swoją „królową”, ale ta nic nie odpowiedziała.
-
Przestań kłamać, Milena. Nie chodzisz z Rossem i zdajesz sobie sprawę, że mogę
to potwierdzić. A jeśli nie ja to Rebeka.
Angelika odwróciła się i odeszła.
Nie chciała być niemiła i wyjść na wredną. Zwyczajnie nie tolerowała kłamstwa;
zawsze starała się być fair wobec wszystkich i oczekiwała tego samego. Lecz nie
chodziło tylko o to. Była smutna i zła na samą siebie za to, że nie dała
Rossowi szansy. Głowiła się dniem i nocą, dlaczego postąpiła tak a nie
inaczej. Tamten pocałunek w Dzień Dziecka… Wmawiała sobie, że nic nie znaczył,
ale to nie była prawda…
*
R5
siedziało w domu. Mieli jeszcze sześć dni do wyjazdu, więc nie spieszyli się z
pakowaniem. Rydel wraz z Rikerem uczyli się w kącie salonu, Rocky, Ellington,
Ross i Ryland grali w Monopoli, natomiast rodzice byli na zakupach. Miła,
rodzinna atmosfera nie trwała długo, ponieważ przerwał ją dzwonek i z pewnością
nie byli to rodzice. Ross pobiegł do drzwi, a kiedy je otworzył…
Zagmatwany rozdział, niepotrzebnie poruszyłam wątek Angeliki.
Rozdział dłuższy niż inne, bo nie wiem, kiedy next (głupia
szkoła).
Myślę, że powinnaś pisać od czasu do czasu o Angelice, bo dodałaś ją do bohaterów. Bardzo fajny rozdział.
OdpowiedzUsuńod pewnego czasu śledzę twojego bloga i chcem ci powiedzieć ze piszesz świetnie
OdpowiedzUsuńten rozdział jak zwykle świetny myślę że to Jessika stała za drzwiami
OdpowiedzUsuńja myślę że to Laura stała a drzwiami
OdpowiedzUsuńnie lubię kiedy Ross jest niegrzeczny ale ty tak to piszesz że czytam wszystko:)
OdpowiedzUsuńrozdział zawsze fajny cieszę się że dodałaś trochę o Angelice
OdpowiedzUsuńczy za drzwiami stał Nathaniel ???
OdpowiedzUsuńRozdział mega super fajny (juz po prostu troche i odwala :) ) i genialny, ii szybko dodawaj nexta, bo juz nie moge sie doczekac!!! :) ♥♥♥
OdpowiedzUsuńI mysle ze za drzwiami mogla stac Jessica lub Nathaniel... ale nie jestem tego pewna i pewnie, i tak jak dodasz kolejny to okaze sie, ze nie mialam racji ;)
Cos za duzo tych "i"...
UsuńAle pisze z telefonu i trudno wylapac na czas wszystkie bledy i je poprawic. Mam nadzieje, ze wybaczysz :***
Wybaczam :*
UsuńCo się tak wszyscy uczepili tej Jess? xD
Aaaaa!!!!!!!!!! Boski, jak go czytałam, to uśmiechałam się do monitora, a mama patrzyła ma mnie jak na wariatkę :P Rozdział BOSKI!!!!!!!!! Koffam <3
OdpowiedzUsuńSkąd ja to znam? xD
OdpowiedzUsuńTeż koffam, Kochana <3
Mówiłaś, że możemy się jakoś skontaktować...
Nie będę się rozpisywać bo dziewczyny zrobiły to już przedemną. Boski rozdział ^^
OdpowiedzUsuńDziwna ta Milena...
OdpowiedzUsuń