środa, 28 maja 2014

Rozdział XXXIV

- Zamknij tą śliczną buźkę, bo muchę połkniesz.
 - Co wy tu robicie? – Ross ocknął się z pierwszego szoku.
- Jak to co? Za tydzień wyjeżdżasz, a po powrocie zaczynamy kręcić. Chcę przećwiczyć scenariusz, a Van mnie podwiozła – Laura wzruszyła ramionami i weszła do holu, tak samo jej siostra. – Chyba nie masz nic przeciwko?
- N-nie, ja…jasne. Wejdźcie.
- Ja muszę zadzwonić, zaraz przyjdę – powiedziała starsza i wyszła przed dom.
W czasie, gdy brunetka zdejmowała buty, Ross szybko pobiegł do salonu. Riker oraz Delly siedzieli nad książkami i pilnie studiowali biologię. Pozostała trójka wygodnie rozłożyła się na kanapie zajadając się żelkami truskawkowymi. Grali w Monopoli, co chwila rycząc z przypływu emocji. „Wariaci. Kochani, ale wariaci”.
- Ej, słuchajcie! – zwrócił się do rodzeństwa, które nie reagowało. – Marano przyjechały.
- Vanessa też?! – nagle pięć przerażonych par oczu zwróciło się w jego stronę.
- Nooomm…
Do salonu weszła Laura, a za nią Vanessa i przywitały się ze wszystkimi.
- Delly, skarbie – Ellington popatrzył na swoją dziewczynę. – Co powiesz na spontaniczną randkę?
- Och, Ell! Pewnie, że tak – blondynka cmoknęła go w policzek. – Pójdę się tylko przebrać i…
- Nie! – przytrzymał ją. – Wyglądasz prześlicznie. Wychodzimy natychmiast.
Pociągnął ją do drzwi, nie dając szans na powiedzenie czegokolwiek. Wrócił jedynie po portfel i kluczyki. Rzucił Marano sztuczny uśmiech na odchodne i już po chwili było słychać odjeżdżający samochód.
- Riker! – krzyknął Rocky. – Przypomniało mi się, że ten maraton horrorów jest dzisiaj! Chodź, musimy iść! Ryland idziesz z nami?
- Głupie pytanie. Pewnie, że tak – najmłodszy już stał w drzwiach.
Riker zrzucił ciężką książkę z kolan i zabrał ze stolika dokumenty oraz kluczyki i już chciał wychodzić, kiedy Vanessa zatrzymała go kładąc dłoń na jego torsie. Spojrzała mu prosto w oczy i szeptem zapytała, czy jej unika. Delikatnie strącił jej dłoń, wzruszył ramionami i oznajmił, że obiecał braciom maraton horrorów, co oczywiście było kłamstwem. Rocky wymyślił to na poczekaniu, ale blondyn bardzo chętnie z tego skorzystał. Za każdym razem spotkanie z Van kończyło się na temacie, jak cudowny byłby ich związek. Niby mówiła tak tylko w żartach, ale czuł, że próbuje dać mu do zrozumienia, że się jej podoba i chciałaby z nim być. Teraz ma dziewczynę i nie zamierzał zbliżać się do starszej Marano. Wyminął ją, napotkał smutny i wściekł wyraz twarzy Rossa, więc rzucił nieme „wybacz” i dołączył do braci, którzy stali przy garażu nie wiedząc, co ze sobą zrobić. W kinach nie grali żadnego ciekawego filmu, a w sumie na nic innego nie mieli teraz ochoty. Jednak i tak musieli ulotnić się z domu, aby nie musieć siedzieć z irytującą Vanessą. Stanęli w garażu i po kolei przyglądali się samochodom zastanawiając się, którym jechać.
- Six? – Rocky pytająco spojrzał na starszego.
- Nie, za duży. Możemy jechać Grubaskiem, bo widzę, że Ell zgarnął mojego ukochanego kabrioleta.
- Ale Grubasek jest Rydel – odezwał się RyRy.
- Przecież nic się nie stanie jak pożyczymy – Riker zajął miejsce kierowcy.
- Właśnie – przyznał starszy brunet. – Poza tym oni wzięli samochód, który w połowie jest Rikera.
Lynchowie mają sześć samochodów. Niebieski Six należy do Rikera, Grubasek jest Rydel, każdy z rodziców ma swój własny. Do tego jeszcze jest wielki van, którym jeżdżą wszyscy i kabriolet. To Riker uparł się, aby kupić ten ostatni. Gdy tylko go zobaczył oznajmił, że się zakochał i tak długo błagał rodziców aż wreszcie zgodzili się zapłacić połowę ceny. Drugą połowę zapłacił blondyn z pieniędzy, które zarobił w The Rage.
Bracia jechali, tak naprawdę nie wiedząc, dokąd. Najstarszy postanowił, że po prostu będzie to przejażdżka po okolicy.
#
- Riker nie będzie zły, że wzięliśmy jego samochód bez pytania?
- Jasne, że nie, kochanie. Oni na pewno wzięli Grubaska.
Rydel i Ellington dojeżdżali właśnie pod park rozrywki. Przez całą drogę chłopak rozśmieszał blondynkę, wspominali najlepsze momenty ich przyjaźni, która przekształciła się w miłość.
Wysiedli z auta i jak najszybciej pobiegli na diabelski młyn. Park był czynny do późna, więc nie musieli się spieszyć. Stanęli w kolejce i cierpliwie czekali. Nie mieli ochoty wracać, bo oboje nie przepadali za Van. Wydawać by się mogło, że Rydel powinna przyjaźnić się z Marano, ale dziewczyny miały zupełnie różne charaktery. Delly lubi być słodka i dziewczęca, a jednocześnie nie pozwala, by ktoś jej podskoczył. Wszystkim pomaga i okazuje sympatię. Vanessa natomiast z reguły jest wredna i opryskliwa i wcale nie stara się tego ukryć.
Po kwadransie czekania, para usadowiła się w wagoniku i ruszyła. Widok na oświetlone miasto za każdym razem sprawia, że Rydel przechodzi przyjemny dreszcz. Kiedy byli na szczycie, atrakcja na chwilę się zatrzymała, a Ell wykorzystał okazję.
- Rydel Mary Lynch, kocham cię.
Patrzył jej prosto w oczy. Już dawno chciał to powiedzieć, ale te dwa słowa są tak wyjątkowe, że nie mógł powiedzieć ich ot tak sobie. Romantyczny wieczór w parku rozrywki wydawał mu się idealnym momentem. Czekoladowe oczy blondynki zaszkliły się, a kąciki ust uniosły w lekkim uśmiechu.
- Ja też cię kocham Ellingtonie Lee Ratliff.
- Rydellington forever.
Mocno ją przytulił, kilka łez radości kapnęło na jego koszulkę. Uniósł jej podbródek i całował, póki maszyna ponownie nie ruszyła.
#
- Ross! – krzyknęła Laura. – Czy ty w ogóle się uczyłeś?!
- Noooo… wiesz… - dukał.
- Nie przeczytałeś nawet tego scenariusza, mam rację?
- Jak zawsze, pani Zjadłam Wszystkie Rozumy Świata. Ej! – uderzyła go poduszką. – Lau, mam jeszcze dużo czasu. Lepiej poopowiadaj, co tam u ciebie – usiadł wygodniej na łóżku.
- Wszystko po staremu.
- Co robisz jutro po południu? Masz ochotę na randkę? – uniósł dwukrotnie brwi.
- Jesteśmy PRZYJACIÓŁMI.
- A nie możemy być przyjaciółmi z bonusem? – zrobił maślane oczka.
- Wiesz, że na mnie twoje oczka szczeniaczka nie działają, więc przestań.
Ross zignorował jej prośbę i zaczął się przybliżać. Nieco speszona dziewczyna nie protestowała, bo w końcu serialowy Austin nie był jej obojętny. Odwzajemniała jego delikatne pocałunki, które z czasem stawały się coraz namiętniejsze. Obrócił ją i po woli położył na łóżku nachylając się nad nią. Objęła go za kark i przyciągnęła bliżej do siebie.
- Widzę, że nauka idzie pełną parą – do pokoju wkroczyła Vanessa, a Lau błyskawicznie oderwała się od blondyna i próbowała się tłumaczyć.
- No jasne – Ross teatralnie przewrócił oczami. – Po prostu przyznaj, że chciałaś się całować, a scenariusz to tylko wymówka.
Rozbawiona Vanessa spojrzała na nastolatków, a następnie oznajmiła, że muszą już wracać. Laura chciała wychodzić, ale blondynek złapał ją za rękę.
- To co z tą randką? Jutro o piętnastej do ciebie przyjadę.
- Nie, masz nie przyjeżdżać, bo nie będzie żadnej randki.
- No to przyjadę – wzruszył ramionami i uśmiechnął się tak, by zirytować przyjaciółkę.
Brunetka uderzyła go w ramię, oczywiście po przyjacielsku i pozwoliła odprowadzić się do drzwi. Jak tylko siostry odjechały, Ross napisał do reszty rodzeństwa, że mogą już wracać, bo „zagrożenie” minęło. Pół godziny później do domu wpadła wygłodniała „banda” dzieciaków. Stormie już czekała z kolacją. 
                            
Miałam zupełnie inną wizję na ten rozdział, ale dupek, który nie potrafi docenić ciężkiej pracy, w którą wkładam fragment duszy, sprawił że włączyła mi się blokada, więc rozdział jest taki a nie inny. W ogóle mi się nie podoba, ale niech już zostanie. 

9 komentarzy:

  1. Rozdział zawsze fajny. Kiedy czytam odpływam do tego świata. Nie mogę oderwać oczu od czytania ... <3 <3 Kocham <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Boski!!!!!!!!!!! Piękny!!!!!!!!! Kocham <3

    OdpowiedzUsuń
  3. LNiektórzy ludzie nie potrafią docenić prawdziwej sztuki -.- Daj mi namiary na tego dupka a już nie żyje ;-;
    Laura i Vanessa Marano? Czemu?! Pytam się czemu?! Dobra ogarniam się. Dobrze chociarz, że nie są lubiane.
    Czekam na next ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja Kochana, dziękuję :*** Jesteś wspaniała i zawsze poprawiasz mi humor.
      Tak jak mówiłam Marano będą się czasem pojawiać. Ale serio jesteś zła? Ludzie kochają Raurę.

      Usuń
    2. To ja jestem kosmitą! >_< Nie znam Laury Marano,tylko z imigu Ally w A&A. Niestety nie przyadła mi ona do gustu... W przeciwieñstwie do Mai Mitchell. Ale jak pisałam- znam je tylko w imigu gwiazdy. Nie jestem fanką ani Raury ani Rai. Dla mnie jest to troszkę chore jakiego bźika mają na tym punkcie ludzie. Wile razy czytałam jak sę wyzywają która para lepsza Raura czy Raia. Tak naprawdę wszystko zaledzy od Rossa z kim chciałby się związać. A może będzie to ktoś inny? Np. ja? XD Nie, no wole Rikuśka ♥
      Nie, nie jestem zła. To twoje opowiadanie i możesz robić z nim co chcesz. Nawet to dobrze że dodałaś Marano. To coś nowego ogólnie na blogach. Nigdy czegoś takiego nie widziałam. Może podkradne ci ten pomysł? xp
      Naprawdę poprawiam ci humor? O.O W klasie jestem znana z dołowania ludzi. Raz nawet pegagod szkolna zapytała się mnie czy nie mam depresji... Może i mam. Ale kto to wie? .>.<
      Mam nadzieje że nie zanudziłam cię moją wypowiedzią :)

      Usuń
    3. Coś nowego? W jakim sensie? (Wiem, mało kumata jestem xd)
      Zgadzam się z Tobą. Tym bardzie, że Ross powiedział, że nie chciałby być z żadną z nich (a jak już to z Maią).
      Dziwna ta pani pedagog xD Mi bardzo pomagasz i to miłe, że stanęłabyś w mojej obronie :*

      Usuń
    4. Na jeszcze żadnym blogu nie widziałam Laury Marano i swoiej wymyślonej postaci razem w opowiadaniu. Ale jest o Raurze albo o R5 i jakiejś dziewczynie.
      Oj, nie tylko pedagog jest taka dziwna.... Na koloni też się wychowawczynie oo to pytały... >_<
      Jestem uczulona na czyjąś złośliwość do sztuki opowiadania o R5 :p

      Usuń

Layout by E(L)MO ღ