wtorek, 1 lipca 2014

Rozdział XLII



- Jesteś pewien, że to jest legalne? – dopytywała Rydel.
- A widziałaś gdzieś tabliczkę z napisem „Zakaz grania koncertów”? Nie, nie widziałaś. Więc TAK, to jest legalne.
- To nie jest legalne – mruknęła pod nosem. – Wyrzucą nas.
- To im powiem, że jestem Ross Lynch – blondynek podbiegł do rodzeństwa.
- A więc, moi klienci numer…
- Jesteśmy twoimi jedynymi klientami, Ryland.
- Dobra, dobra, nie bądź taki mądry. Perkusja i keyboard już ustawione, zająłem się światłami i myślę, że jest okay jak na takie warunki. A! Musicie zrobić próbę.
Teoretycznie mikrofony są podłączone i tak dalej, ale nie mam pewności, że dźwięk będzie się dobrze rozchodził. Zaraz przyniosę wasze gitary. Przerwa zaczyna się za dwadzieścia minut, z tego, co pamiętam.
- Jesteś wielki, Ryland – Rik poklepał brata po plecach.
- Czyli mam tę podwyżkę?
- Ech… Tak.
Jak wracać to tylko w wielkim stylu! R5 wcielało plan Rikera w życie. Na czym polegał? Na tym, by pokazać, jak bardzo mu zależy na jego dziewczynie. Kiedy manager przyniósł gitary oraz bas, zespół zrobił szybką próbę.
#
Lekcja matematyki dłużyła się niesamowicie. Rebeka siedziała i nudziła się. Wiktoria ukradkiem pisała ze swoim chłopakiem, Damianem, który w tym momencie też miał jakąś lekcję. Przynajmniej dobrze, że ich przyjaźń nie popsuła się w wyniku tego związku. Blondynka nie przepadała za Damianem, ale starała się mu tego nie okazywać. Było jej też przykro, bo liczyła, że Wiki będzie z Rocky’m.
Nauczycielka non stop mówiła o czymś, co dla Rebeki było kosmosem. Nigdy nie lubiła tego przedmiotu, a w liceum znienawidziła go jeszcze bardziej. Nieświadomie szkicowała na ostatniej stronie zeszytu, a kiedy przyjrzała się „swojemu dziełu” zobaczyła logo ukochanego zespołu. Westchnęła i z tęsknotą wyjrzała przez okno. Widok rozciągał się na stare mury obronne, które otaczały zamek. Dalej była rzeka i gdzieś niedaleko stała ławka, na której Riker pierwszy raz ją pocałował. Teraz nie miało to swojego uroku, bo wszystko pokrywała gruba warstwa śniegu, a płytka rzeka zamarzła. Był to ostatni dzień szkoły, ale okrutni nauczyciele nie odpuszczali.
Nagle senną ciszę w klasie przerwał dźwięk pochodzący z głośników. Był piskliwy i nieprzyjemny, dlatego uczniowie sycząc, zakryli uszy. Z początku wszyscy myśleli, że będzie to ogłoszenie pani dyrektor, ale…
- Próba, raz dwa, raz dwa – ktoś popukał w mikrofon i znów rozległ się nieprzyjemny dźwięk.
Rebeka wsłuchała się w głos i była pewna, że go zna. Pomyślała o przyjacielu, ale odrzuciła tą myśl. Uznała, że to niemożliwe by się tu pojawił.
- R5ers… - odezwał się głos. – Get loud!
Z głośników w całej szkole popłynęła muzyka. Hymn R5Family.
Rebeka i Wiktoria spojrzały na siebie. Obie były w szoku.
- To niemożliwe – wyszeptała.
Uczniowie zerwali się z miejsc i ruszyli w kierunku sali gimnastycznej. Wiktoria pociągnęła przyjaciółkę za rękę i zręcznie przedzierała się przed tłum. Dziewczyny wpadły do sali i przecisnęły się na sam przód.
To było jak piękny sen. Nie liczyło się już nic. Zniknął tłum, zniknęły ściany i podłoga, zniknął zespół. Był tylko on. Ubrany w ciemne jeansy, czarny T-shirt i tradycyjnie w koszulę w kolorową kratkę. Przydługa grzywka opadła mu na czoło, co dodawało mu uroku.
Patrzył jej prosto w oczy i śpiewał tylko dla niej. Usłyszała jak mówi: „Piosenka przyszłości”. Zaczęli grać „All about the girl”. Od razu zrozumiała, o co chodzi. Riker napisał tę piosenkę już dawno, ale o nikim konkretnym. Teraz uważa, że jest o niej, bo poznali się na ulicy, kiedy czekała na autobus. Łzy napłynęły jej do oczu.
R5 przestało grać, blondyn wcisnął bas Rocky’mu i podbiegł do niej. Chwycił ją w ramiona i okręcił kilkakrotnie wokół własnej osi. Trzymał ją mocno, jakby miał jej nigdy nie puścić. Gdy w końcu postawił ją na ziemi, ujął jej twarz w swoje dłonie i pocałował.
Poczuła lekkie muśnięcie jego ciepłych i miękkich warg. Rozchyliła usta pod ich naciskiem, a iskierka miłości stała się płomieniem. Wplótł palce w jej włosy, następnie przesunął je na łopatki i na talię.
- Awwwwww… - dało się słyszeć.
- Ross, czy ty płaczesz?
Rydel patrzyła na brata, który pospiesznie wycierał mokre policzki.
- Cooo? – spytał cienkim głosikiem, który potwierdzał, że jest wzruszony. – Coś mi do oka wpadło.
- Chcesz chusteczkę? – Rocky podsunął mu całe opakowanie.
- Oj no bo… To jest takie piękne – pociągnął nosem.
Rodzeństwo zaśmiało się, a Delly objęła go ramieniem.
Para oderwała się od siebie i patrzyła prosto w oczy.
- Nigdy więcej mi tego nie rób – szepnął, opierając czoło o jej.
- Obiecuję.
Na twarzy Rebeki zagościł szczery uśmiech, którego tak bardzo mu brakowało. Słodka chwila nie mogła trwać wiecznie. Rocky, Ellington, Rydel i Ross podbiegli do nich.
- Grupowy uścisk!
- Duszę się!
- Sorki, Bekuś – brunet uśmiechnął się przepraszająco. – Ryland, chodź tu!
Najmłodszy podszedł i uśmiechnął się niepewnie.
- Hej, jestem Ryland. Miło cię wreszcie poznać.
Zamiast odpowiedzi Rebeka przyciągnęła go do siebie i przytuliła.
- Poczułem się zazdrosny – oznajmił poważnie Rik. – Mnie tak nie przytuliłaś tak jak poznaliśmy.
- Mogłam się drzeć, ale nie chciałam, by zaatakowały cię fanki. Poza tym, nie chciałam wyjść na nienormalną.
- To logiczne wytłumaczenie – powiedział Ell. – Oki, to my się ubieramy, bo zimno tu jak cholera, a ty RyRy zbierasz sprzęt.
Oczywiście był to tylko żart. Zespół pomógł zapakować wszystko i odstawił pożyczone instrumenty. Całe szczęście, że tego dnia nie było dyrektorki; inni nauczyciele przymknęli oko na niezapowiedzianą wizytę R5. W szkole znalazły się fanki, więc musieli spędzić chwilę rozdając autografy. Rebeka miała jeszcze jedną lekcję, więc udała się do klasy. Korzystając z zamieszania Rocky, Ross i Ratliff poszli za nią. Pod drzwiami stała już większość kolegów i koleżanek, a wśród nich Rocky dostrzegł Wiktorię rozmawiającą z jakimś chłopakiem. Jednak nie zwrócił na niego uwagi i przytulił dziewczynę.
- Wiki, kochanie, tęskniłem – pocałował ją w policzek.
- Emm… Cześć, Rocky – odpowiedziała nieco zakłopotana. – To jest mój chłopak, Damian.
- Twój… CO?! – spojrzał z wściekłością na zaskoczonego chłopaka. – Nie ważne, zapomnij o wszystkim.
- Rocky, przecież nie byliśmy razem – próbowała załagodzić sytuację.
- Miałaś na mnie czekać! Obiecałem, że wrócę, a ja zawsze dotrzymuję obietnic.
- Ej, Muzyczny Geniuszu, co jest? – Ross podszedł do brata.
- No właśnie coś było… Ale znikło.
Odwrócił się i wszedł do sali.
- Co mu zrobiłaś?
- Ja… No, bo…
- Złamałaś mu serce. Pięknie, brawo! – krzyknął sarkastycznie. – Módl się, żeby nie stracił weny, bo inaczej nawet Riker mu nie pomoże.
Odwrócił się na pięcie i wmaszerował do klasy. W pierwszej ławce pod ścianą siedział Rocky z nogami na biurku, a obok niego Rebeka. Droczyli się, bo brunet za wszelką cenę nie chciał wyjść ani usiąść jak „porządny uczeń”. Za nimi siedział Ellington i wystukiwał rytm zabranymi Rebece długopisami. Ross usiadł przy nim i włączył się do rozmowy przyjaciół.
- Mam bardzo ciekawe i zabawne wspomnienia z twoją szkołą – uśmiechnął się złośliwie.
- Czy wy serio musicie? Idźcie sobie, bo zaraz znowu coś odwalicie.
- Od tego jesteśmy. Czemu nie mówiłaś, ze Wiki ma chłopaka? – Rocky spoważniał.
- Bo nie lubię, jak jesteś smutny. Poza tym, to chwilowe zauroczenie, więc się nie przejmuj. Rocky, no weź! – uderzyła go po przyjacielsku. – Uśmiechnij się. Dla mnie.
- Jaka teraz będzie lekcja? – zapytał Ratliff.
- Historia, ale proszę was…
Nie słuchali jej, każdy zaczął obmyślać plan działania. Do pomieszczenia wszedł nauczyciel, zajął miejsce przy biurku, a jego uwagę przykuli „nowi uczniowie”. Był to dość młody mężczyzna, na pewno przed trzydziestką. Bardzo szczupły i wysoki o miłym spojrzeniu. Rocky pomachał mu szeroko się uśmiechając. Nauczyciel odwzajemnił gest, po czym spojrzał pytająco na resztę uczniów, chłopcy siedzieli jak gdyby nigdy nic, a dziewczyny albo chichotały albo patrzyły maślanymi oczkami na trzech przystojniaków.
- Nie zostałem poinformowany, że mamy nowych uczniów.
- Bo my tylko tak na chwilkę. Przynajmniej dopóki nas Rikuś nie dorwie – Ross wzruszył ramionami.
- Chłopaki, ja was proszę. Idźcie.
- Bekah, wyluzuj. To i tak ostatni dzień. A może twój nauczyciel zdoła nauczyć czegoś tego blondasa?
- Ej! – oburzył się Rossy. – Miałeś nie obrażać blondynów. Poza tym ty też nie jesteś dobry z historii.
Bracia zaczęli się wykłócać i nie szło ich uspokoić. Przerwali, gdy zadzwonił telefon Ellingtona.
- Ups! Już się kapnęli, że nas nie ma.
- Pfff… Po dwudziestu minutach? 
*- Heej, skarbie – odebrał. 
- Gdzie jesteście?
- My jesteśmy… umm… Nie wiem jak wam to wytłumaczyć. A gdzie wy jesteście?
- Przy wyjściu.
- Wiesz, bo Rossy źle się poczuł. Przez ten tłok zrobiło mu się duszko i zabraliśmy go. Ale już jest lepiej, więc zaraz do was dołączymy. Pa!* 
Ross spojrzał na przyjaciela i zmrużył oczy.
- No, a co jej miałem powiedzieć? – bronił się. – Musimy iść, Rocky zabieraj te nogi ze stołu!
- Nie chce mi się!
- Ruszaj te swoje cztery litery, bo ja nie chcę, żeby mnie Riker opieprzył!
Brunet leniwie wstał i ociągając się poszedł za chłopakami. Zanim zamknął drzwi krzyknął: „miło było poznać”.
Riker patrzył na nich nieufnie, bo podejrzewał, że byli zupełnie gdzie indziej, ale ostatecznie nic nie powiedział. Do końca lekcji zostało piętnaście minut, więc postanowili poczekać w samochodzie.
                    
Jaki długi! Nie myślałam, że taki wyjdzie. Miał być jeszcze dłuższy, ale się powstrzymałam :P
Jak tam wakacje?

5 komentarzy:

  1. Ja ttam nie mialabym nic przeciwko, zeby byl dluzszy :)
    A poza tym rozdzial (no, juz brakuje mi przymiotnikow) cudowny :*
    Czekam z niecierpliwoscia na kolejny ♡

    OdpowiedzUsuń
  2. Super boski<3 Szkoda mi Rocky'iego :\\ Oh...
    Rozdział bombowy, czekam niecierpliwie na nexta :)
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Bomba rozdział czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  4. Szkoda mi Rocky'iego

    OdpowiedzUsuń

Layout by E(L)MO ღ