wtorek, 8 lipca 2014

Rozdział XLIII cz.I



Gdy tylko zadzwonił dzwonek, Rebeka wybiegła ze szkoły. Rzuciła się blondynowi na szyję i czule pocałowała.
- Nie masz pojęcia, jak bardzo za tym tęskniłam.
Zamiast odpowiedzi otrzymała milion pocałunków.
- Dobra, starczy, bo dzieci patrzą – Rocky delikatnie odciągnął brata.
- Jakie dzieci? Przecież to liceum – Ross rozglądał się po przechodzących obok uczniach.
- Ciebie miałem na myśli, blondi – brunet uśmiechnął się złośliwie, za co oberwał lekko w głowę od Rika.
Cała siódemka „zapakowała się” do ogromnego, czarnego vana i pojechała do mieszkania dziewczyny. W drodze chłopcy pragnąc wzbudzić jej ciekawość powiedzieli, że mają niespodziankę. Rydel chciała zlitować się nad przyjaciółką i powiedzieć, po co tak naprawdę przyjechali, ale w ostatniej chwili Ellington zakrył jej usta.
Przed samymi drzwiami znikły uśmiechy. „Okej, teraz najtrudniejsza część. Po prostu tam wejdź i powiedz, że zabierasz swoją dziewczynę na święta w góry. No i ich przy okazji też. Ugh!” 
Ryland był tu po raz pierwszy; właściwie nie tylko w tym konkretnym mieszkaniu. Rozglądał się po pomieszczeniach i próbował zrozumieć, jak można pomieścić się w tak małej przestrzeni. Jego pokój (i Rossa) był nieco większy od połowy całego mieszkania. Przedpokój był długi i pusty. Blade, morelowe ściany, jedna jedyna mała szafa. Zero obrazów, luster czy toaletek. Z pomieszczenia po lewej wyszła kobieta. Wysoka o jasnej karnacji i blond włosach upiętych w ciasny kok. Ubrana była w szarą spódnicę do kolan i elegancką, białą bluzkę. Wyglądała jak dużo starsza wersja Rebeki. Jej piwne oczy patrzyły na nich z wściekłością. RyRy najchętniej oddaliłby się, ale jego rodzeństwo nie wyglądało na skrępowane. Weszli do salonu. Pokój był pomalowany na pistacjowy kolor, a wszystkie dodatki były białe, jedynie wyróżniał się czarny telewizor. Ross i Rocky wygodnie rozłożyli się na skórzanej kanapie, Ratliff usiadł na fotelu, a Delly usiadła mu na kolana. Ryland nieśmiało zajął miejsce na brzegu kanapy. Natomiast Riker stanął z założonymi na klatce rękoma.
- Miałam nadzieję, że już cię więcej nie zobaczę – syknęła kobieta.
- Niesamowite, bo ja myślałem dokładnie tak samo – odparł sarkastycznie blondyn i przyciągnął do siebie Rebekę obejmując ją w talii. – Anyway, nasi rodzice, czyli Stormie i Mark Lynch zapraszają na święta. Wynajęli dom w górach i wszystko przygotowali. Bardzo chcą poznać moją DZIEWCZYNĘ, no i przy okazji was. Nie przyjmują odmowy.
- Naprawdę?! – pisnęła Bekah. – Proszę, jedźmy – spojrzała błagalnie na rodziców.
- Hmm… Właściwie, dlaczego nie? – powiedział jej ojciec.
- CO?! – wrzasnęła kobieta. - Nie znamy tych ludzi.
- Rany! Ale wy macie problem – Rocky przewrócił oczami. – Sprawa jest taka: My zabieramy Rebekę, a wy róbcie, co chcecie. Jeśli chcecie mieć fajne święta to lećcie z nami, a jak nie to… Świętujcie… tak jak to zwykle robicie. Wylatujemy dzisiaj, więc pakuj się piękna.
Rebeka pobiegła do swojego pokoju, a po chwili dołączyła do niej Rydel. Dziewczyny wybierały, składały i pakowały ubrania do różowej walizki. W tym czasie ojciec dziewczyny namówił swoją żonę, więc oni także zaczęli ekspresowe pakowanie.

***
Lot nie zajął wiele czasu. Wieczorem wszyscy byli w Zakopanem. Stamtąd odebrał ich bus, którym dojechali pod wynajmowany dom. Budynek znajdował się na górze, tysiąc
metrów nad poziomem morza, więc widok był niesamowity. Dom wyglądał na bardzo duży. Wszystko było pięknie ozdobione mrugającymi lampeczkami. R5 szybko wniosło walizki oraz resztę pakunków do środka, a rodzice Rebeki jeszcze chwilę zostali na zewnątrz. Nie było jako takiego hallu. Rozebrali się i weszli dalej. Na początku w oczy rzucała się trzymetrowa choinka.
Gęste drzewko udekorowane było złocistymi łańcuchami, bombkami w kolorach tęczy, figurkami w kształcie żołnierzyków i aniołków, lampki mieniły się złotem. Pod nią już piętrzyły się prezenty. Choinka stała obok dużego kominka, w którym wesoło tańczył ogień. Przed kominkiem stały dwa fotele oraz pięcioosobowa kanapa nakryta kocem z reniferami. Przed nią stał stolik. 
Wszyscy rozglądali się z zachwytem dopóki nie podbiegła do nich Stormie. Porwała dzieci w objęcia.
- Jak dobrze, że już jesteście. Tak się martwiłam, że będzie jakaś śnieżyca i nie dolecicie albo będziecie mieli wypadek albo…
- Ale teraz jesteśmy, mammy – przerwał jej Ross.
- Na całe szczęście. No to gdzie jest ta piękność?
Rebeka nieśmiało podeszła do Stormie z zamiarem przywitania się, ale kobieta mocno ją przytuliła, a następnie pocałowała w czoło.
- Tak się cieszę, że Riker w końcu cię znalazł. Jesteś jego muzą, której przez tyle lat nie widział, a jednak czuł, że gdzieś jest. Nie mów do mnie „pani”, tylko po prostu Stormie - blondynka kiwnęła na znak zgody i uśmiechnęła się. Od pani Lynch emanuje pozytywna energia. Jest taka radosna, optymistyczna i kochana. – Pokażę ci sypialnię, w której będziesz spała z Rikerem.
Kobieta poprowadziła ją do pięknej, czerwonej sypialni. Nie była duża, ale wystarczyła dla dwóch osób. Następnie zeszły na dół, a Stormie wytłumaczyła, gdzie kto ma pokój. Chłopcy roznieśli walizki i wrócili do jadali. A tam czekała na nich niespodzianka.
- Babcia?! – krzyknęli jednocześnie.
- Cześć, moje skarby – przytulała każdego po kolei. – Myśleliście, że spędzicie te święta beze mnie? No, Rik, pochwal się.
- Przedstawiam ci Rebekę, babciu – uśmiechnął się.
- Ależ ty jesteś śliczna! – przyglądała się blondynce. – Już myślałam, że nie dożyję dnia, w którym Rik przedstawi mi narzeczoną. Ale na ślub to mnie zaprosicie, prawda? – spojrzała surowo.
- Jaki ślub?! Babciu, bo ją wystraszysz – zaśmiał się Rocky.
W tym momencie podbiegł do niego mały chłopczyk i objął jego nogi.
- Bauer! – brunet podniósł chłopczyka.
- Tęśkniłem – przytulił się.
Wszyscy po kolei brali kuzyna i witali się z nim, ale chłopcu i tak najbardziej do gustu przypadł Rocky; nie odstępował go na krok. Na święta nie przyjechał tylko Bauer. Do Rikera podeszła brunetka i „uwiesiła” mu się na szyi oraz pocałowała w policzek. Rebeka nie widziała jej twarzy, a do głowy napłynęły jej najgorsze myśli. Wtedy, pierwszy raz poczuła ukłucie zazdrości. Nie chciała robić żadnych scen, ale nie udało jej się ukryć smutku. Usiadła na krześle i nerwowo bawiła się palcami.
                    
 Umieram! Jest tak gorąco, że aż zatęskniłam za śniegiem :P

7 komentarzy:

  1. Poprosze wiecej takich rozdzialow! ♥♥♥
    I jak najszybciej nastepny :* ♥♡♥♡♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Takich rozdziałów", to znaczy jakich? Ale tak skromnie powiem, że jestem bardzo zadowolona z tego rozdziału. Jeden z moich najlepszych.

      Usuń
    2. Takich, żebyś była z nich zadowolona i dobrze Ci się je pisało :)
      No i przy okazji, żeby były długie xD

      Usuń
  2. Yay, ale super! Aż mi się świąt zachciało! Normalnie awesome! Kurde ja nie umiem pisać motywujących komentarzy....
    Rozdział niesamowity!
    Czekam niecierpliwie na ciąg dalszy:)
    Buziaki:****

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piszesz bardzo motywujące komentarze :**** Ciąg dalszy prawie gotowy.

      Usuń
  3. Rozdział bomba!!!!! <3 <3 <3 <3 Czekam na next!!!

    OdpowiedzUsuń

Layout by E(L)MO ღ