Rozdział dedykuję Zuzi, która wczoraj swoim mailem doprowadziła mnie do łez.
Dziękuję, Kochana :*****
- Kocham cię – wydyszałem w
zagłębieniu jej szyi, po czym opadłem na miękkie poduszki.
Miałem wrażenie, że właśnie
pozbyłem się jakiegoś ogromnego ciężaru. Od roku mi tego brakowało. Wreszcie
poczułem, że Rebeka w pełni należy do mnie. Jestem tym pierwszym. Czy to
dziwne, że jestem z tego dumny? Miała wiele okazji. Igor tylko czekał, kiedy mu
ulegnie. Nikodem tak samo, a w dodatku była jego dziewczyną. Jednak to właśnie
mi się oddała. Uśmiechnąłem się mimowolnie.
Teraz leżała obok mnie. Tak piękna,
jak żadna inna dziewczyna. Przyciągnąłem ją do siebie i objąłem. Ułożyła głowę
na moim torsie, a jej złociste włosy delikatnie mnie łaskotały.
Teraz
wiele rzeczy się zmieni, pomyślałem. Rebeka
zamieszka z nami. Nareszcie! Wiedziałem, że czeka mnie praca w The Rage,
nagrania w studiu, najprawdopodobniej kolejna trasa, sesje zdjęciowe, pisanie
piosenek. Bałem się, że będę miał dla niej mało czasu i będzie skazana na długie
rozmowy z mamą, mimo że ciągle upiera się, że Stormie jest wspaniała.
Nie wiem, kiedy zasnąłem.
*
Cały tydzień był wyjątkowo ciężki.
Spacery po Paryżu z
rodzeństwem, którego ciągle trzeba pilnować.
Robiliśmy sobie mnóstwo zdjęć,
codziennie chodziliśmy do innej restauracji, codziennie spotykaliśmy fanów. Tak
naprawdę było cudownie. Robiliśmy coś w stylu meet&greet. Siadaliśmy w
jakimś miejscu i rozmawialiśmy z nimi, po francusku oczywiście. W sumie to
tylko ja, Rebeka i
Rydel. Zawsze wspominamy, że francuska R5 Family była
pierwszą, która poznała moją dziewczynę. Obawiałem się, że będą niemili w
stosunku do niej, ale myliłem się.
Dwudziestego dziewiątego grudnia
były urodziny Rossa. Mój mały braciszek kończył siedemnaście lat. Zmienił się.
Wydoroślał, jego głos brzmi poważniej, ma też trochę inny styl. Gdybyśmy byli w
domu pewnie urządzilibyśmy wielką imprezę, ale byliśmy we Francji, więc
załatwiliśmy tort i daliśmy mu prezenty. W ramach żartu kupiliśmy mu małą,
różową gitarkę w kształcie serca, a od Rebeki dostał skórzaną kurtkę, o której
zawsze marzył. Lubi zgrywać niegrzecznego chłopca, więc miał radochę. Szkoda,
że musieliśmy zachowywać się cicho.
Po południu Rossy wyciągnął nas na
spacer. Spacerowaliśmy chodnikiem nad brzegiem Sekwany. Wyglądał na
zamyślonego. Jakby coś analizował i bił się z myślami. W pewnym momencie bez
słowa wszedł do jakiegoś sklepu. Musiałem go pilnować, więc poszedłem za nim.
- Co robisz? – zapytałem.
Stał przy ladzie. W dłoniach miał
mały, złoty kluczyk, którym się bawił.
- Czekam – nadal był pogrążony w
myślach.
- No to fajnie. A na co?
- Na faceta, który graweruje nasz
znak na kłódce – spojrzał mi prosto w oczy. – Wierzysz, że jeśli przyczepimy ją
na moście miłości, to R5 nigdy się nie rozpadnie?
- A ty wierzysz?
- Chyba tak.
- Więc ja też.
To była dziwna rozmowa, kiedy teraz
ją wspominam. Jednak w tamtym momencie byłem poważny i on też. Nie miałem
pojęcia, co mu się stało, ale od Wigilii zachowywał się inaczej. Jakby zespół
nabrał dla niego większego znaczenia. W tamtym momencie sądziłem, że po prostu
wpadł w ten swój filozoficzny tok myślenia.
Zapłaciliśmy za kłódkę i wróciliśmy
do reszty. Ross poprowadził nas na najbliższy most i znalazł miejsce pomiędzy
milionem innych kłódek. Jedne były większe, zardzewiałe, drugie były małe,
srebrne lub złote. Światło słoneczne odbijało się od nich i raziło w oczy.
Blondasek trzymał klucz na otwartej
dłoni, jakby chciał, żebyśmy wszyscy dokładnie go widzieli.
- Obiecajmy coś sobie – popatrzył
na nas. – R5 było, jest i będzie najważniejszą rzeczą w naszym życiu, a
przynajmniej w moim. Chcę wam podziękować. Tobie, Riker, za to, że namówiłeś
nas na przeprowadzkę do Los Angeles, uczenie tańca i śpiewu, za to, że kazałeś
mi iść na casting do Austin i Ally i za pisanie piosenek. Tobie, Ratliff, za
to, że byłeś w The Rage tamtego dnia, za to, że umiesz grać na bębnach i za to,
że zgodziłeś się być w zespole. Tobie, Rydel, za to, że się nami opiekujesz, za
to, że sprawiłaś, że R5 nie jest kolejnym nudnym boys-bandem, za to, że w końcu
dałaś się namówić, by grać razem z nami. I tobie, Rocky, Muzyczny Geniuszu, za
to, że nauczyłeś się grać na gitarze, a potem nauczyłeś mnie i Rikera, za to,
że opieprzasz mnie, kiedy robię coś źle, za to, że piszesz muzykę. Kocham was –
pojedyncza łza spłynęła po jego policzku. - Obiecajcie, że R5 nigdy się nie
rozpadnie.
Położyłem dłoń na jego dłoni, a
następni zrobili to samo.
-
R5… - zacząłem.
-
Always…
-
And…
-
Forever – zakończył Rocky.
-
Ready Set Rock!!!
Klucz opadł na dno rzeki, jako
symbol naszej wiecznej miłości do R5.
Rebeka, która obserwowała nas z
boku rozpłakała się na dobre. Łzy spływały po jej policzkach strumieniami, a
jednak uśmiechała się szeroko. Wiem, że to było jedno z jej marzeń: żebyśmy
przysięgli sobie, że R5 będzie trwało na wieki, choćby nie wiem co. Przytuliliśmy
ją oraz Rylanda, który dzielnie się trzymał. Widziałem, że też go to
wzruszyło. To był dzień, którego nigdy nie zapomnimy.
*
- A teraz będę się cieszył, jak
pięciolatek z lizaka – oznajmił Ellington. – Wracamy do domu!
Znajdowaliśmy się na lotnisku, we
Francji, w Paryżu, w miejscu pełnym ludzi, a on nagle zaczął biegać, skakać,
śpiewać i krzyczeć, że wraca do domu. Oczywiście Rocky do niego dołączył.
Biegali między ludźmi ciągając za sobą bagaże, bo chyba nie zorientowali się,
że je mają.
- Ja tych panów nie znam – Rydel
chwyciła walizkę i powędrowała w drugą stronę.
Co mi pozostało? Zrobić to samo.
Objąłem Rebekę w pasie i pociągnąłem zostawiając braci. Znaczy brata i
przyjaciela, ale Ell i tak jest bratem. Szczęśliwi, że oddaliliśmy się od tych
dwóch gamoniów, rozsiedliśmy się na ławkach i zajęliśmy telefonami.
- O Boże! – nagle Delly poderwała
się z miejsca.
- Co?!
- Ross i Ryland!
- O cholera!
Zapomniałem, że nasi najmłodsi
bracia poszli do łazienki. Zostawiliśmy Rebekę z bagażami, a sami ponownie
przedzieraliśmy się przez las ludzi.
- Ej! Gdzie wy poszliście? – Rocky
miał pretensje.
- Jak najdalej od was. Gdzie Ross i
Ryland?
- To oni nie poszli z wami?
- Nie!
W tym momencie usłyszeliśmy
komunikat, że nasz samolot wylądował. Tak, mamy prywatny samolot, ale i tak
potrzebne nam lotnisko.
- Rydel, idź do pilota i powiedz,
że zgubiliśmy braci – panikowałem.
- Jasne, i co on sobie o nas
pomyśli?
- No, dobra. To może lepiej nie.
Pozostaje nam jedno. Hej! – krzyknąłem by zwrócić na siebie uwagę. – Ross Lynch
jest na tym lotnisku!
Wybacz,
młody. Tłum dziewczyn wyrósł przed nami, jak grzyby po
deszczu. Narobiły niezłego wrzasku, a następnie rozbiegły się po budynku.
- I to jest twój plan? – Ratliff
spojrzał na mnie rozbawiony.
- A masz lepszy? – warknąłem.
- Można było zadzwonić.
- Nie, bo on jak zwykle nie wziął
telefonu. Ryland też – uprzedziłem jego następne pytanie.
Poczekaliśmy niecałe pięć minut i
ruszyliśmy w miejsce, gdzie było najwięcej skaczących fanek.
- Serio? Bardzo mi miło – Ross
obdarzał każdą fankę uśmiechem, dawał autograf i pozował do zdjęcia.
- Cześć, dziewczyny – Rocky
delikatnie odsuwał je na boki torując sobie przejście. – Przepraszam, ale muszę
go porwać – nie rozumiałem ani słowa z tej wrzawy, ale brunet najwyraźniej tak,
bo odpowiadał. – Ależ oczywiście, że kochamy Francję. Tak, wrócimy. Hmm… Nie
wiem, kiedy, ale na pewno niedługo. Przykro mi, ale nie mamy zbytnio czasu na R5TV.
Dobra, nagramy specjalne pozdrowienia dla was. Ależ oczywiście, że zaobserwuję
cię na Twitterze. Tak, Ross też.
Jak prawdziwy ochroniarz osłonił
Rossa i przeprowadził przez tłum. Ratliff pociągnął Rylanda, który też był
oblegany i szybkim krokiem poszliśmy do Rebeki, która niecierpliwiła się
czekając na nas.
Minął kolejny tydzień. Czas wrócić
do rutyny…
1. Przepraszam, że musieliście tak długo czekać. Wytłumaczenie mam takie: na serio wkręciłam się w Gimpa i szablony. Jeśli wchodzicie w zakładkę "Tapetki" to wiecie, że miałam zamówienie :D
2. Uaktualniłam bohaterów. Jest jeszcze jedna postać, która pojawi się niebawem, ale nie chcę nic zdradzać. Dodać ją (postać) do bohaterów?
3. Mamy 50 rozdział. Chcecie zabawę w wybieranie najlepszego zdjęcia?
4. Sorry, za początek - nie udał się :P
xoxo
A więc tak...ekhem
OdpowiedzUsuńPo pierwsze: Rozdział boski. Mój ulubiony. Uwielbiam czytać Twoje opowiadanie. Jest takie lekkie, bez żadnych strasznych dranatów, a przede wszystkim rodzinne. To jak ukazujesz relacje między rodzeństwem jest po prostu niesamowite. Myślałam że się poryczę, jak, Ross prowadził swój monolog o braciach (Ellingtona też do tej 'kategorii" zaliczam) i siostrze. R5 to naprawdę niezwykły zespół. Jeden z tych nielicznych, w których wszyscy są tak blisko i się świetnie dogadują.
Po drugie: Chcę Ci podziękować za nagłówki na mój blog i blog kuzynki. Są wspaniałe. Jak tylko wróce do domu, pobiorę ten program i nie będę Ci więcej zawracała głowy, a muszę wykonać jeszcze jeden nagłówek na mojego drugiego bloga, który ma zaplanowaną reaktywację ;)
Po trzecie: Moja koleżanka ma takie same zdanie o R5,jak Twoja kuzynka. Czasami jak puszczam LOUDER'a to ona mrozi mnie wzrokiem. Po godzinie słuchania, gdy bawiłyśmy się statkiem Poly (często jak ona u mnie nocuje, idziemy na strych po stare zabawki, lalki itp) zaczęła nucić pod nosem Pass Me By. Pamiętam jaką miała wtedy minę, jak ją szturchnęłam. Potem zaczęłyśmy śpiewać resztę piosenek z albumu. Darłyśmy się przy Love Me Like That....ale ona nadal ma takie same zdanie o nich xD próbuję to zmienić, haha
~Julia
Koffam ten rozdział!!! Jak Ross mówił to swoje "przemówienie" na tym moście to się popłakałam...
OdpowiedzUsuńCo do tej Twojej kuzynki... Jakbym swoją rodzinę widziała :D Oni też twierdzą, że R5 to banda okkropnie wyglądających idiotów. Jak można tak o nich mówić?! No jak pytam?!
UsuńRozdział boski, wspaniały, cudowny i jeszcze jakiś tam xD Co to za postać gadaj, bo jak nie to ja przyjadę do ciebie z patelnią. xD Czekam na kolejny boski rozdział :****
OdpowiedzUsuńOmg! To jest tak bardzo genialne. Uwielbiam sposób w jaki piszesz i kocham ten motyw rodziny, który jest tematem tego opowpowiadania. Jesteś niesamowitą dziewczyną, co tu dużo mówić. Uwielbiam twojego bloga, a ten rozdział jest jednym z najlepszych.
OdpowiedzUsuńZa każdym razem gdy tu wchodzę na laptopie jest inny szablon. Widać, że masz zapał co do tego :) Ja po 10 minutach męki rzuciłam myszką i krzyknęłam "kurwa! Pieprzyć to!" i wyszłam z pokoju z trzaskiem drzwi. I tak zakończyła się moja przygoda z bloggerem (bynajmniej po części).
OdpowiedzUsuńBoski, boski, boski rozdział! Wypisałabym coś jeszcze ale słowa mi się kończa xD
Hahahahhaha... Fakt, trzeba mieć do tego cierpliwość. A zapał? Oj mam xD Nagłówek jeszcze nie jest idealny, więc będzie się zmieniał. Bądźcie wyrozumiali :*
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńJeju, dobra cieszę się, że wróciłaś. Dopiero dzisiaj (dzięki Julii) znalazłam twojego bloga! Muszę dużo nadrobić, ale dam radę ;D Dla mnie nie ma rzeczy nie możliwych! czytałam poprzedniego posta, ze chciałaś zmienić fabułę i taka moja myśl: Czy tu nie chodzi o pasję, tylko o czytelników? Piszesz, bo kochasz pisać i piszesz dla siebie przede wszystkim! Dopiero potem dzielisz się swoją pasją z czytelnikami, co z tego, że jest ich mało, ważne, że są tylko ci, co doceniają twój talent ;) Prawda, blogi o Raurze mają multum wejść i komentarzy? Ale dlaczego? Moim zdaniem, nie ważne jak się pisze dla niektórych osób, ważne żeby była Raura, to chore, bo nie czytają nic innego niż o Raurze Wejdź na przykład, na byle jakiego bloga o Raurze, zero dobrego pomysłu na opowiadanie, dużo błędów ortograficznych a i tak dziesiątki komentarzy . Głupie, prawda?
OdpowiedzUsuńCzytałam pod tamtym postem, też komentarz Julii i tutaj pod tym rozdziałem też. Przecież każdy wie, że Julia też czyta blogi o Raurze :D Wystarczy spojrzeć na listę na jej blogu, w zakładce "Proponowane blogi" tam też ona poleca blogi o Raurze, ale chociaż te lepsze Pozdrawiam. ~Alex ♡
PS: Tak, wiem, że dodaje ten komentarz pod nie tym postem co trzeba, tylko powinnam pod poprzednim, ale ciii :D
PS 2: Zapomniałam dodać, że boski szablon i nagłówek :D
UsuńPS 3: Zapraszam na moje blogi:http://so-come-on-paint-my-world.blogspot.com/
i
http://mojezyciejestzagadka.blogspot.com/
Może i jest tam Ross jako bad boy, ale fabuła jest inna niż wszystkie i mam nadzieję, że Ci się spodobają.
I tak jak jak Black Angel mam tak, że jak się zabiorę za szablon to po 10 minutach, już mam dość i nic mi się nie udaje hahah xD
To chyba wszystko. Całuski.
~Alex :D
Hahaha... Mam nadzieję, że nadrobisz. Sama powinnam przeczytać od początku, ale mi się nie chce xD
UsuńPo długich przemyśleniach zrozumiałam, że faktycznie nie ważne, ile osób czyta tego bloga; ważne, że im się podoba.
Cieszę się, że szablon Ci się podoba :)
I na pewno wpadnę na Twoje blogi :*****
"- No, dobra. To może lepiej nie. Pozostaje nam jedno. Hej! – krzyknąłem by zwrócić na siebie uwagę. – Ross Lynch jest na tym lotnisku! Wybacz, młody. " - doobreee xd
OdpowiedzUsuńAkapit, gdy Riker mówił o tej "dziwnej rozmowie", wzruszył mnie :C
A teraaa
NIE MAM POJĘCIA JAK JA MOGŁAM WCZEŚNIEJ NIE WPAŚĆ NA BLOGA W KTÓRYM OPOWIADANIE PISANE Z PERSPEKTYWY RIKER NO JA SIĘ KURCZĘ PYTAM JAKKKKK
yh.
POSTARAM się nadrobić rozdziały, a będzie ciężko... Ale z racji, że Riker to mój faworyt, spróbuję...
Btw zapraszam Cię na mojego bloga i niech cię tytuł nie zmyli, bo Lynchowie też w nim występują ;)
http://the-story-of-auslly.blog.pl
W ogóle ten rozdział jest taki wzruszający. Tak, wiem, że to ja go pisałam. Ale kiedy wyobrażałam sobie ten monolog Ross'a to łzy leciały mi strumieniami.
UsuńCały blog nie jest z perspektywy Riker'a, ale i tak (podobno) o nim jest najwięcej. To dziwne, bo staram się pisać o całym R5 O.o
Aha, spróbuj nadrobić. Trzymam za Ciebie kciuki xD
A na bloga wpadnę :*****