Coś mnie naszło na dedykacje xD
Rozdział dedykuję wszystkim, którzy lubią wątek rodzinny w moim opowiadaniu :*****
Całe towarzystwo siedziało w
samolocie. Znajdowali się całkiem niedaleko od lotniska w Los Angeles; jakieś
pół godziny drogi. Riker dopiero teraz uświadomił sobie, że jego dziewczyna
nadal myśli, że mieszkają w małym domku na Northridge. Tymczasem,
ponad rok temu przeprowadzili się na wzgórza Hollywood, do ogromnej willi.
Chłopak nie był za przeprowadzką, ale wymagał tego zespół. Dzięki temu, Ellington zamieszkał z nimi, był
cały czas na miejscu, więc w każdej chwili mogli zrobić próbę. Co do prób:
teraz mieli specjalne pomieszczenia, w których ćwiczyli. Mieszkali z dala od
innych, więc sąsiadom nie przeszkadzały hałasy. Dom był przestrzenny i była
możliwość, by każdy miał własny pokój.
- Fajnie, że sława nie uderzyła wam
do głów – z zamyślenia wyrwał go głos blondynki. – Słuchasz mnie?
- Tak, kochanie, słucham –
uśmiechnął się kłopotliwie.
- Nie mogę się doczekać, kiedy
zobaczę ten sławny dom.
- Sławny?
- No przecież kręciliście tam R5TV
i nie tylko. Tam jest zapisana wasza historia. Znaczy… Niby wszystko zaczęło
się w Littletown, ale w sumie ten dom jest domem R5.
- Ta-ak… - posmutniał.
- Coś nie tak?
- Nie, nie. Hej, popatrz, jakie
ładne widoki – wskazał na okno. – Pójdę na chwilę do Rocky’ego.
Brunet miał słuchawki w uszach i
grał na tablecie. Blondyn usiadł obok niego, a ten natychmiast podniósł głowę.
- Jest problem – Rik zaczął
szeptem.
- Wal.
- Nie powiedziałem Rebece, że się przeprowadziliśmy.
- Nooo… i gdzie ten problem?
- Nie rozumiesz? Ma nas za
normalnych ludzi. Nie mogę jej powiedzieć, że teraz mieszkamy w wielkiej willi
z basenem, pięcioma garażami, dziesięcioma balkonami i hektarowym ogrodem. Ona
uważa, że tylko rozpuszczone gwiazdy jak na przykład Biebier mają takie
rezydencje.
- Nasz ogród nie ma hektara. Nie
zgodziłeś się na taki, bo powiedziałeś, że nie będziesz kosił trawnika, a
ogrodnika to już na pewno nie zatrudnisz – muzyk, jak gdyby nigdy nic wzruszył
ramionami.
- Rocky!
- O jejku no! – przewrócił
teatralnie oczami. – Bekah! – Dziewczyna zwróciła się w jego stronę. –
Mówiliśmy ci już, jaki mamy wypasiony widok z balkonu?
- Ale przecież wy nie macie balkonu
– zdziwiła się.
- W tamtym starym domu nie
mieliśmy, ale teraz się przeprowadziliśmy.
Riker pochylił się i z rezygnacją
uderzał głową w fotel przed nim.
- Bo guza nabijesz, braciszku –
brunet odciągnął go od oparcia. – Chociaż w sumie to nie. Mięciutkie te fotele
– poprawił zagłówek.
Rebeka spojrzała na blondyna
pytającym wzrokiem. Potulnie z powrotem usiadł przy niej.
- Wiedziałem, że będziesz zła –
bąknął pod nosem.
- Nie jestem zła – uśmiechnęła się.
– Tylko zastanawiam się, czemu mi nie powiedziałeś.
- Jak to nie jesteś zła? Przecież
mówiłaś, że tylko rozpieszczone gwiazdki mieszkają w wielkich willach.
- Ale wy jesteście R5. Nie
jesteście gwiazdeczkami. Wam wolno wszystko. Rozumiem, że teraz łatwiej się wam
żyje. Macie więcej miejsca i w ogóle.
Riker odetchnął z ulgą. Właściwie
nigdy się nie kłócili. Rebeka jest nadzwyczaj spokojną osobą.
Reszta drogi minęła w spokoju.
***
Pierwszą rzeczą, którą pomyślała
Rebeka po wejściu do salonu było: już się
zgubiłam. Dom, a raczej willa jest ogromna. Na parterze mieści się kuchnia
razem z jadalnią, salon, łazienka, pokój biurowy, który należy do Marka,
sypialnia państwa Lynch i jeszcze jeden pokój gościnny. Nie liczmy hallu…
Na parterze znajdują się pokoje
rodzeństwa wraz z ich łazienkami oraz garderobami, cztery pokoje gościnne,
dodatkowa łazienka i pokój z instrumentami.
Jest jeszcze piwnica, w której
urządzono pokoje do prób, tak zwane „graciarnie”, no i miejsca, w których
Stormie przetrzymuje różne przetwory, a czasem również potrawy.
- Teraz pokażemy ci twój pokój –
Rocky ciągnął ją za rękę przez cały dom, po czym delikatnie wepchnął ją do
pokoju. – Taaa… daaaaam…!
Zaniemówiła. Pomieszczenie było
bardzo duże, urządzone w czarno-różowo-białych kolorach. Zdziwiło ją tylko to,
że nie ma w nim jako takich mebli.
- Nie podoba ci się? Za mały? – Rik
objął ją w tali i oparł głowę na jej ramieniu. - Tak właściwie, to czemu
wybraliśmy właśnie ten? – zwrócił się do brata.
- Bo ten ma garderobę.
Rocky podszedł do drzwi po prawej
stronie i otworzył je. Za nimi znajdowało się kolejne pomieszczenie pełne
półek, szaf i luster. Wszystkie były puste i aż się prosiły, by naładować w nie
ubrań oraz butów. Rebeka posłała chłopakom szeroki uśmiech.
- Jest idealny.
Nie zdążyła się nacieszyć, bo z
parteru dobiegł głos Stormie, która wołała wszystkich na obiad.
*Dwa tygodnie później*
Dwa tygodnie wystarczyły, aby
Rebeka zaaklimatyzowała się w nowym miejscu. Mieszkanie z Lynchami nie jest
złe. Dom jest zawsze pełen ludzi i nie można się nudzić. Rockliff zapewnia
rozrywkę…
Przez pierwszy tydzień praktycznie
nie wychodziła. Uczyła się rozkładu domu oraz poznawała panujące w nim
zwyczaje. Została też „zapisana”, jeśli można to tak nazwać, do szkoły. Państwo
Lynch postanowili, że edukację będzie kontynuowała w domu, tak jak ich dzieci.
W drugim tygodniu Rydel zabierała
ją na zakupy. Dziewczyny odwiedziły wszystkie możliwe galerie handlowe w
poszukiwaniu głównie sukienek, butów i tutu. Starsza, ku uciesze szesnastolatki,
przyniosła z piwnicy swoje stare spódniczki i zaproponowała, by wybrać te
najładniejsze.
- Na pewno nie chcesz ubrań w innym
stylu?
- Te są w stylu Rydel, dlatego są
wyjątkowe – zawiesiła w swojej szafie kolejne tutu. - Dells, wiesz, że kocham twój
stary styl. Ale skoro nie chcesz, żebym je nosiła to rozumiem.
- To nie tak! Źle mnie rozumiesz.
Po prostu masz w garderobie same sukienki i spódniczki.
- Nie lubię spodni – skrzywiła się.
– Mam legginsy, to mi wystarczy.
Delly nie próbowała jej namawiać.
Ucieszyły ją słowa o wyjątkowym stylu. Jeszcze nikt oprócz przyjaciółki nie
pokazywał otwarcie, że lubi „styl Rydel”.
Dnie mijały, a w głowie Rebeki coraz
bardziej zacierał się obraz ojczyzny, rodziny… Rocky skutecznie o to dbał.
Dziewczyna domyśliła się, że zakazał poruszania tematu jej przeszłości. Gdy
tylko wchodziła do salonu wszelkie rozmowy o jej kraju milkły. Nawet Riker nie
rozmawiał z nią po polsku, co kiedyś mu się zdarzało. Nie tęskniła. Brakowało
jej tylko kontaktu z Angeliką i Laurą. Cudowni przyjaciele, znani jako
Rockliff, włamali się na jej facebooka i usunęli wszystkich członków rodziny.
Dodatkowo zrobili coś, co uniemożliwiło ponowne zaproszenie ich. Dostała nowy
telefon bez żadnych kontaktów. Postanowiła, że przeczeka to. Za jakiś czas zapomną o tym wszystkim i
pozwolą mi zadzwonić do Angeli.
Nowy rok spędzili we Francji, w
spokojnej i miłej atmosferze, zamiast na wielkiej imprezie. Chłopcy obiecali
Rossowi rekompensatę za nie-szalone urodziny, ale nie mieli czasu, by coś
zorganizować. Odłożyli to na później. Przez cały styczeń pilnie się uczyli,
ponieważ było sporo materiału do nadrobienia. W lutym nadeszły upragnione
ferie.
*-Nate! Jesteś w Los Angeles?
- No, młody, wreszcie się
odezwałeś. Myślałem, że zapomniałeś o mnie.
- No co ty! Po prostu nie było na
nic czasu. Przepraszam, że tak wyszło.
- Spoko. Za tydzień przylatuję do
L.A. i możemy się spotkać. Skoro byłeś taki zapracowany to pewnie masz sporo do
opowiadania.
- Nie wiem, czy by cię to
interesowało. A wiesz, co z Jessicą?
- Jess latała po kraju na różne
sesje zdjęciowe. Teraz jest ze mną w Nowym Jorku.
- Przyleci?
- A co, kochasiu? Stęskniłeś się? –
usłyszał gromki śmiech. – Przyleci, przyleci. Zrobimy imprezę w moim klubie na
obrzeżach miasta. Będziesz mógł dojechać?
- Zapytam Riker’a czy mnie
podwiezie, ale raczej tak. To daleko?
- Nie, niedaleko. Samochodem kilka
minut. Muszę spadać, Ross, bo ojciec mnie woła. Na razie!
- Do za tydzień!*
Nie da się ukryć, że chłopak był
zadowolony. Nathaniel był osobą, która pokazywała mu zalety bogatego życia.
Podczas, gdy w domu wpajano mu, że szastanie pieniędzmi nigdy nie wychodzi na
dobre, Nate udowadniał, że pieniądze jednak dają szczęście i można je dobrze
spożytkować kupując hotele oraz kluby.
- Braciszkuuu… ? - nieśmiało
zajrzał do pokoju najstarszego, który akurat pogrążony był w lekturze.
- Co tam, Rossy? Jakiś problem,
sprawa? Uczę się do sprawdzianu, więc mów szybko.
- No, bo chodzi o to, że… Nathaniel
przylatuje za tydzień – blondynek patrzył niepewnie na brata, który kiwał
głową. – Zaprasza mnie na imprezę.
- Czemu przychodzisz z tym do mnie?
Rodziców musisz zapytać.
- I tak wiem, że się nie zgodzą.
Mógłbyś ich przekonać?
- No pewnie bym mógł – udawał
zamyślonego. – A co z tego będę miał?
- Moją dozgonną wdzięczność? –
uśmiechnął się przymilnie.
- No nie wiem, nie wiem… Zastanowię
się. Gdzie ta impreza ma być?
- Nate mówił, że ma lokal za
miastem. To tylko kilka minut samochodem – zapewnił.
- I pewnie chcesz, żebym cię podwiózł,
a potem odebrał? – westchnął.
- Noooom… Zapłacę za paliwo.
- I za myjnię, chyba że wolisz myć
Six ręcznie – dodał z chytrym uśmieszkiem blondyn.
- Wiesz, że nie mam kieszonkowego.
- To czas zarobić – zaśmiał się.
- Przecież zarabiam! – zirytował
się. - Nie moja wina, że rodzice nie dają mi tych pieniędzy, bo uważają, że
jestem nieodpowiedzialny.
- Trochę twoja – dokuczył
młodszemu. - Podrzucę cię na miejsce i odbiorę, ale sam musisz przekonać
rodziców.
- Nie bądź taki, proszę – złożył
dłonie, jak do modlitwy.
- Albo jedno albo drugie. Naucz się
radzić sobie z problemami. Nie zawsze będę wszystko za ciebie załatwiał. Jesteś
prawie DOROSŁY – niby nieświadomie położył nacisk na ostatnie słowo. W ten
sposób chciał przekazać bratu argument, którym powinien posłużyć się przed
rodzicami.
Ross po chwili załapał. Wybiegł z
pokoju i udał się do kuchni, w której urzędowały wszystkie trzy kobiety.
- Mammy… - zaczął.
- Znowu coś chcesz, tak? – kobieta
spojrzała z rozbawieniem na syna. – Co tym razem?
- Znajomy organizuje im…
- Nie – nie zdążył dokończyć
zdania, a już otrzymał stanowczą odpowiedź.
- No, ale…
- Nie i koniec.
- Jestem prawie dorosły –
wykorzystał wskazówkę brata. – Mam siedemnaście lat. Normalni ludzie w moim wieku
chodzą na imprezy, a ja siedzę, jak kanarek w złotej klatce! Nie mam żadnych
przyjaciół oprócz Ratliffa, ale on jest jak brat, no i Laury, która jest
dziewczyną, więc z nią nie można porozmawiać na wszystkie tematy! Nie widzisz,
że nie mam kontaktu z cywilizacją? Wiem, że rodzina jest ważna. Mam bardzo
dobre stosunki ze wszystkimi, jestem grzeczny, więc czemu nie mogę iść na
imprezę?! Jest za miastem, a Nate zawsze dba, żeby nie było paparazzi. Nic się
nie stanie! – nagle dotarło do niego, że krzyczy na własną mamę, która stała
jak wryta w ziemię. – Przepraszam – dodał po chwili ciszy i wyszedł przed dom.
Usiadł na schodach i oparł głowę na
rękach. Czuł się fatalnie. Wiedział, że teraz na pewno nie spotka się z
Nathanielem, a jeszcze gorsza była świadomość, że nakrzyczał na kobietę, którą
kocha najmocniej na świecie. Zapatrzył się na widok przed sobą i nie zorientował
się, kiedy Ellington usiadł obok niego. Siedzieli kilka minut w ciszy. To jest
w brunecie najlepsze – on nigdy nie potępia. Gdyby to był Rocky, zapewne dostał
by opieprz; jeśli Rik to długie kazanie; Rydel przytuliłaby go, głaskała po
włosach i mówiła, że nie powinien się tak zachować; Ryland to coś pomiędzy
Rocky’m a Rikerem, to, jaki jest i co mówi, zależy od sytuacji. Ellington jest
inny. Nigdy nie odzywa się pierwszy, zawsze cierpliwie czeka.
- Słyszałeś wszystko? – blondyn
urwał źdźbło trawy i powoli rozrywał je na małe kawałeczki.
- Yhm… - brunet pokiwał głową.
- Jestem głupi.
- Nie, nie jesteś – krótka
odpowiedź.
- Nawrzeszczałem na własną mamę.
Nie dość, że nie puści mnie na imprezę to jeszcze jest jej przykro. Czemu nie
mogę być jak Riker? On zawsze dobiera słowa, tak, by dostać to, czego chce.
- Nie możemy wszyscy być jak Riker.
Świat byłby nudny. Poza tym, on też nie jest idealny.
- Co ty mówisz? Riker to chodzący
ideał. Zawsze jest miły, poukładany, grzeczny, spokojny.
Zapadła krótka cisza. Ross
przyglądał się przyjacielowi, który najwyraźniej bił się z myślami.
- Spokojny… - powtórzył niczym
echo.
- A nie jest? – blondyn ponownie
wpatrywał się w krajobraz.
- Jest – w głosie brzmiała
niepewność.
- Mam wrażenie, że coś ukrywasz.
- Złe wrażenie – uciął. – Jesteś
wyjątkowy, Rossy. Nie możesz całe życie oglądać się na Rikera. To prawda, jest
świetny we wszystkim, co robi, ale ty też. Nie trać wiary w siebie. Nie będę ci
mówił, co powinieneś teraz zrobić, bo masz własny rozum. A przynajmniej mam
taką nadzieję – szturchnął młodszego.
- Nawet, jeśli ją przeproszę, Ell,
to nic to nie da.
- Może warto zaryzykować?
- Czy ty musisz taki być?
- Jaki? – zdziwił się.
- Taki ellingtonowaty. Jak ty to
robisz, że zawsze potrafisz mnie pocieszyć?
- Jestem sobą – wzruszył ramionami,
wstał i wszedł do środka.
- Dziękuję, że jesteś, Ell – dodał,
kiedy brunet już go nie słyszał.
Rozdział o połowę dłuższy niż zwykle, ale to dlatego, że dużo w nim dialogów.
Widzieliście nową postać? Pojawi się niedługo. Może nawet w następnym rozdziale.
*straszna muzyka w tle*
Nadchodzi Nathaniel...
xoxo
Awesome!!! <3
OdpowiedzUsuńPodoba mi się rozdział ;)
OdpowiedzUsuńA co do tego:
EDIT: Właśnie się załamałam. Już wiem, co dokładnie czuła Monic Blake po tym, jak dowiedziała się o plagiacie swojego bloga.
Co miałaś przez to na myśli? ;D
I bez przesady, Monic Blake może uważać, ze jej blog został splagiatowany, ale to nie jest do końca prawda.Sylwia (Stupid Whore) może i napisała bardzo podobny jeden rozdział, ale z tego co czytałam tego naughty boy'a, ale reszta jest kompletnie inna, historie lepiej wykorzystała Sylwia i jak pisała przed założeniem tamtego "plagiatu" fabuła będzie podoba do bloga o Rossie bad boy'u" i założyła ten blog, ponieważ tamta Monic rzadko dodaje rozdziały, a ludziom brakowało tego niegrzecznego Ross'a, nawet przeprosiła Monic, za wykorzystanie pomysłu, ale prawda jest taka, że ten drugi blog ma już 50 rozdziałów i lepiej jest wykorzystany pomysł na fabułę i jest ciekawszy ;)
-Alex <3
Jeśli chodzi o tamtą aferę: bloga Sylwii nie znałam (teraz go uwielbiam), więc brałam stronę Monic.
UsuńNie została splagiatowana fabuła (choć obawiam się, że będzie) tylko opisy bohaterów. To boli, bo siedziałam nad nimi kilka dni. Mój blog jest oryginalny i nie życzę sobie, żeby ktoś cokolwiek z niego kopiował. Nie roztrząsajmy tej sprawy. Mam nadzieję, że ta dziewczyna usunie te opisy, a jej blog ani trochę nie będzie przypominał mojego.
~Bekuś~
A pisałaś do niej ;) Tylko nie załatwiaj sprawy tak jak Monic (czyli dziecinnie, kogos upokarzając) Na spokojnie z nią popisz na fb, w czacie google i w ogóle, bądz miła i wytłumacz, że boli cię to w jaki sposób cię potraktowała ;) i mogłabyś mi na fb podać adres do tamtego bloga ;) Mam ciebie w znajomych, soł :D bardzo mnie ciekawi kto jest autorką i chcę wyrazić swoje zdanie na temat jej bloga (na spokojnie ;))
UsuńPS: U mnie pojawił się nowy rozdział http://so-come-on-paint-my-world.blogspot.com/
PS 2: Nie martw się tamtym blogiem, bo i tak nie dorówna twojemu ;)
Zacznę od rozdziału: Wyraża więcej niż 1000000000 słów :D No,po prostu kocham!
OdpowiedzUsuńEdit:Jaki plagit? Podaj adres, rozprawie się z tym cosiem! Już jestem nabuzowana! Nie obejdzie sie temu komus to na sucho! Co do komantarza wyżej muszę się nie zgodzić. Dziewczyna miała pomysl,realizuje go a tu ktos kradnie nawet czastke twojego pomysłu, to boli. Kiedyś mialam podobny problem, ale to inna historia. Ciągle jestm wkurzona ta informacją.
Moja kochana Black Angel :*
UsuńNa razie ostrzegam tą osobę. Będę śledzić jej bloga i lepiej, żeby nie był podobny do mojego, bo ja sama się Ciebie boję. Jestem strasznie wkurzona. Chyba bym się pod ziemię zapadła na miejscu tej osoby.
Do Monic nie wracajmy, bo zdania są podzielone, a ja nie chcę kolejnej kłótni w R5Family.
~Bekuś~
Ale podasz mi ten adres? Ploooooooooose *lobi maslane ocka* Ja tylko tak z ciekawości zajrze :) Nie chcę aby ktoś (chodź jednym zdaniem!) kopiował mój ulubiony blog :) (Będe go bronić jak Leona broni Solari w LoL'u :) ) Te buźki są aby utrzymać miłą atmosfere :) No bo już kolejna osoba mnie się boi :( Może mama ma racje że to przez muzyke? Ale ja nie widzę nic złego w Iron Maiden czy w My Chemical Romans! Dobra, już się nie rozpisuję na swój temat...
UsuńŻartuję z tym baniem się xD Ale wiem, że na Ciebie zawsze mogę liczyć, jeśli chodzi o wsparcie i ochronę.
UsuńMuzyka nie ma nic do rzeczy, przynajmniej moim zdaniem :*
Rozdział boski. Najlepszy. :***** Widzę, że Ross'y jest coraz to poważniejszy. To mi się podoba xD
OdpowiedzUsuńO matko tak bardzo ci współczuję. Biednaś ty. Wpadnij do mnie do domciu to ci coś powiem xD hahahaha
Nie mam dzisiaj weny na pisanie dlugiego jak Mur Chiński komentarza. Napisze tylko tyle. Cudowny rozdział. Uwielbiam po prostu Twojego bloga. Czekam of course na next.
OdpowiedzUsuń~Julia
Dlatego kocham twojego bloga. Bo jest jedyny w swoim rodzaju. Rozdział niesamowity. Cudo. Czekam na next.
OdpowiedzUsuńWróciłam z odpoczynku od bloga i mam teraz maaaasę roboty więc się nie rosspisuję dziś 😊
OdpowiedzUsuńW końcu jestem w domu😊☺️
Co do rozdziału to perfect!
Uwielbiam!
Nowa postać... Zoey Deutch w odtwórzyni ...hmmm nie mam swojej teori...
Ale Zoey to ja uwielbiam<3
Rozdział niesamowity! Czekam niecierpliwie na next!
Buziaki ;**
~Iggy💛