środa, 6 sierpnia 2014

Rozdział XLVIII



Rozdział dedykuję mojej wspaniałej BlackAngel. To ona podsunęła mi ten pomysł.
Gdziekolwiek jesteś, wiedz, że tęsknię za Tobą! 
             
Po długich godzinach jazdy niewygodnym samochodem, Rebeka z radością znalazła się w swoim pokoju. Wypakowała ubrania z walizki i ułożyła się na łóżku. Nie miała zamiaru spać, ponieważ jechali całą noc i była dopiero dziesiąta. Nie rozmawiała z rodzicami. Z resztą, nie wyglądali jakby chcieli się do niej odzywać. Matka cały czas miała gniewną minę, jednak milczała. Riker już na pewno wstał. Być może wylecieli. Nagle poczuła głód. W końcu nie jadła od czternastu godzin. Wstała i powędrowała do kuchni, w której znajdowała się matka.
- Czemu nie mogę lecieć? – zapytała niemal szeptem otwierając lodówkę.
Kobieta zmroziła ją wzrokiem.
- Jak w ogóle mogłaś pomyśleć, że pozwolę ci lecieć z obcymi ludźmi do obcego kraju?
- Nie są obcy. Tak naprawdę wcale ci o to nie chodzi.
- Ten chłopak ma na ciebie zły wpływ. Odkąd z nim jesteś stałaś się nie do zniesienia! – z hukiem odłożyła nóż, którym kroiła warzywa. – Jesteś bezczelną gówniarą, którą na moje nieszczęście muszę wychowywać!
- W takim razie, przepraszam, że się urodziłam! – teraz to ona krzyknęła na matkę.
- Myślisz, że tego chciałam?! Byłam bardzo młoda, kiedy poznałam twojego ojca i zaszłam w ciążę. Miałam marzenia, plany na przyszłość! Dostałam się na wymarzone studia, ale ty musiałaś wszystko popsuć! Chciałam się ciebie pozbyć, ale niestety twój ojciec mi na to nie pozwolił. Jesteś jego oczkiem w głowie! Zrujnowałaś całe moje życie! Masz rację, przekładam na ciebie moje niespełnione ambicje. Jesteś mi to winna! Nienawidzę cię!
Po tych słowach, Rebeka poczuła piekący ból na policzku. Kobieta uderzyła ją z taką siłą, że prawie straciła równowagę. Dotknęła pulsującego miejsca i z niedowierzaniem popatrzyła na matkę. O ile można ją tak nazwać. Do tej pory, myślała, że to po prostu zwykła nadopiekuńczość. Teraz okazało się, że ona jej nienawidzi i obwinia o zniszczenie marzeń. Gdzieś w głębi ją kochała, bo była jej mamą. A jednak była tylko kobietą, która ją urodziła. Nie miała podstaw, by ją kochać. Wybiegła z kuchni i zamknęła się w swoim pokoju przekręcając klucz. Opadła na łóżko obiecując sobie, że nie będzie płakać. To jednak zbyt silne. Wtuliła głowę w poduszkę i pozwoliła, by łzy wsiąkały w nią.
Ból. Czuła tylko ból, który doprowadzał ją do szaleństwa. Sięgnęła do ostatniej szuflady w komodzie naprzeciwko. Wyciągnęła z niej buteleczkę i coś jeszcze. Srebrny metal zalśnił na jej dłoni. Nie robiła tego od trzech lat, czyli odkąd wpadła na piosenkę R5 w Internecie. Ujęła ostrze i przejechała nim po nadgarstku. Nic nie poczuła. Wpatrywała się, jak kolejne krople krwi skapują na panele. Nie poruszyło jej to. Odkręciła buteleczkę, a jej zawartość wysypała na drugą dłoń. Piętnaście tabletek usypiających, które kupiła bardzo dawno temu. Przyłożyła dłoń do ust i przechyliła. Były gorzkie, podobnie jak łzy. Nie miała, po co żyć. Jedynie dla NIEGO, ale przecież był daleko. To i tak nie miałoby większego sensu. Mimo to, wybrała jego numer.
*-Nie przyjeżdżaj – łkała.
- Skarbie, co się stało? – jego aksamitny głos drżał.
- Nie przyjeżdżaj. Pamiętaj tylko, że byłeś najważniejszą osobą w moim życiu.*
Odrzuciła telefon i wykonała pięć mocnych cięć na każdym nadgarstku. Trysnęła krew, a ona poczuła jak powoli ulatuje z niej życie…

#
To był najgorszy dzień w jego życiu. Kiedy odebrał telefon byli już nad miastem. Pozostało wylądować. Siedział obok Rocky’ego. W samolocie był jeszcze Ross, Ryland, Ratliff oraz Rydel i Angelika, którą zabrali ze sobą. Panowała niezręczna cisza ze względu na złe relacje Rossa i Angeliki.
- Kto to? – zapytał brunet.
- Rebeka – panikował. – Ona coś zrobiła. Powiedziała, żebym nie przyjeżdżał i że byłem najważniejszą osobą w jej życiu.
Miał ochotę wyskoczyć, aby jak najszybciej znaleźć się przy swojej dziewczynie. Pospieszał pilota. Był na skraju wytrzymałości psychicznej. Rodzeństwo uspokajało go jak tylko mogło, ale na nic się to nie zdawało.

***
Gdy tylko samolot osiadł na asfalcie, wyskoczył z niego i podbiegł do samochodu. Jedynie Rocky zdążył go dogonić. Reszta rodzeństwa została na lotnisku nie wiedząc, co robić. Rydel dzwoniła po taksówkę.
Tymczasem brunet objął miejsce za kierownicą. Nie było ważne, że może złapać ich policja. Łamał przepisy przejeżdżając na czerwonym świetle, a nawet jadąc pod prąd. Wyścig z czasem…
Wbiegli do po schodach i pięściami walili w odpowiednie drzwi. Blondwłosa kobieta otworzyła im drzwi, jednak natychmiast chciała je zamknąć. Brunet brutalnie pchnął je nie zważając na protesty kobiety.
- Dzwonię na policję!
- To dzwoń!
Riker szamotał się z drzwiami do pokoju blondynki krzycząc jej imię.
- Odsuń się – polecił młodszy.
Zdecydowanym ruchem kopnął w drzwi, tak, że wypadły z zawiasów. O Boże… Rebeka leżała na podłodze w kałuży własnej krwi. Chłopcy nie zważając na to, że mieli na sobie białe rurki uklękli przy niej sprawdzając puls. Blondyn podniósł jej bezwładne ciało i wybiegł do samochodu. Rocky chwycił pustą buteleczkę i wybiegł za bratem.

***
- Niech mi ktoś pomoże!
To było jedyne, co zdołał wydusić po wejściu do szpitala. Lekarze od razu zajęli się szesnastolatką. Ułożyli ją na łóżku i zabrali, a braciom kazali czekać.
Czas stanął w miejscu.
Riker z przerażeniem patrzył na swoje dłonie, na których nadal znajdowała się krew dziewczyny. JEGO dziewczyny, która w tej chwili umierała. Nie zorientował się, kiedy dokładnie dołączyli do nich pozostali. Rydel objęła brata i głaskała po włosach. Płakała. Czuł, jak jej łzy skapują na niego. Wszyscy byli załamani, siedzieli z napiętymi minami. Jedynie Rocky chodził w tą i z powrotem. Wyglądał jakby miał ochotę kogoś udusić.
- Gdzie moja córka?!
Do szpitala wpadł ojciec Rebeki oraz jej matka. Oboje wyglądali na przestraszonych.
- Teraz się pan interesuje?! 
Rocky podszedł do niego z zaciśniętymi pięściami.
- Spokojnie – Ellington złapał go za ramię i starał uspokoić.
- Zabrali ją na płukanie żołądka, bo zażyła sporą ilość tabletek usypiających. Muszą też zatamować krwawienie – Ross pociągnął nosem i schował twarz w dłoniach.
Czas ciągnął się nieskończenie.
W końcu z sali wyszedł lekarz i oznajmił, że wszystko jest w porządku. Rebeka straciła dużo krwi, ale przeżyje. Rikerowi kamień spadł z serca. Z resztą, nie tylko jemu.
- Mogę ją zobaczyć?
- Jest nieprzytomna, ale zaraz powinna się obudzić. Proszę za mną.
Sala była biała i zimna. Blondyn opadł na krzesło obok dziewczyny i ujął jej drobne dłonie. Wpatrywał się w jej pobladłą, lecz śliczną twarz. Nie wiadomo, ile czasu tak siedział. Nareszcie dziewczyna otworzyła oczy. Popatrzyła na niego zdezorientowana, ale nagle wszystko zrozumiała. W miarę możliwości przyciągnęła go do siebie, ujęła jego twarz w dłonie ocierając łzy, które płynęły po jego policzkach. Łzy szczęścia. Uśmiechnęła się słabo i pocałowała go. Oparł ręce po obu stronach jej ciała, nachylił się i pogłębiał pocałunek. Czuła słony smak jego łez, ale nie przeszkadzało jej to.
- Jestem przy tobie – szepnął przy jej uchu.

***
- Rocky, zostań z nią – poprosił brata.
Sam wyszedł z pomieszczenia. Rebeka była zmęczona, tak samo jak on. Chciał coś jeszcze załatwić.
Mężczyzna stał przy szybie i przyglądał się swojej córce. Teraz przyszedł do niej Rocky. Nie słyszał, o czym rozmawiają, ale domyślił się, że jest jej zimno. Chłopak ułożył się obok niej i przyciągnął do siebie, jakby chciał oddać jej całe swoje ciepło. Nie mógł zrozumieć, jak to się stało, że nie zauważył, co działo się z jego jedynym dzieckiem. Był na siebie wściekły. O mało nie umarła.
Wtedy podszedł do niego Riker. Stanął obok i nie patrzył na niego, tylko na swoją dziewczynę.
- To moja jedyna córka. Chcę dla niej jak najlepiej – jego głos się załamywał. – Nie wiem, jak mogłem do tego dopuścić. To nie powinno się wydarzyć. Teraz będzie lepiej, przysięgam. Zaopiekuję się nią, tak jak należy.
Blondyn nie zważał na jego słowa.
- Jeśli naprawdę ją kochasz… Pozwolisz jej odejść…

13 komentarzy:

  1. Rozdział po prostu niesamowity. Przeszłas samą siebie, poważnie. To jest mój ulubiony rozdział Twojego opowiadania. Dramat, dużo akcji i miłość. Cud, miód i orzeszki normalnie, haha. Czekam na next
    Całuski ;**
    ~Julia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :*
      Ale tak poważnie, to rozdział jest beznadziejny. Nie umiem takich pisać.

      Usuń
  2. O.M.G!!!! Płacze, płacze, płacze. Dziwne jest to, że rodzice Angeliki pozwolili jej lecieć do L.A ale spoko. Rozdział smutny ale jak zwykle wspaniały. Chciała bym żebyś pisała o tym wszystkim. O Rydellington o Nathanielu o Ribece i o wszystkich swoich pomysłach dotyczących bloga. :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale jak Angelika w L.A? Coś mi umknęło O.o?
      Faktycznie gdzieś mi zniknęła, ale nie mogłam skupiać się na niej, bo rozdział jest dynamiczny, Riker prowadzi wyścig z czasem.
      Nie pisałam nic o tym, że Angelika leci do Los Angeles. Przynajmniej nie świadomie...

      Usuń
    2. To był najgorszy dzień w jego życiu. Kiedy odebrał telefon byli już nad miastem. Pozostało wylądować. Siedział obok Rocky’ego. W samolocie był jeszcze Ross, Ryland, Ratliff oraz Rydel i Angelika, którą zabrali ze sobą. Panowała niezręczna cisza ze względu na złe relacje Ross’a i Angeliki. do jakiego miasta??

      Usuń
    3. Sorki Justyś, ale to logiczne, że lecieli do miasta w którym mieszka Rebeka. Przecież matka nie wywiozłaby jej samochodem do Stanów. W opowiadaniu nie podaję nazwy miasta, bo to może być każde. Nie jest tak, że piszę o Olsztynie. Wzoruję się na nim, ale to nie jest Olsztyn :)

      Usuń
  3. Ja chcę czytać o Rikerze i Rebece <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeju... Ja cię przepraszam, że tyle mnie nie było ale mama w szpitalu a ja muszę się opiekować młodszą siostrą. A na deser mój kochany tatusiek łazi se gdzieś po knajpkach i pije.....
    Dedykacja? Dla mnie? Aż ciepło się robi na serduszku ♡ Kofffam ten rozdział <3 Chodź trochę bym urozmaiciłam dramat w rodzinie.... Osobiście umiem pisać tylko dramat.... =] A i mam do ciebie takie małe pytanko.... Ciełaś się?
    Przepraszam za błędy ale piszę z telefonu i zżera mi literki :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, ja nie wymagam, żebyś komentowała każdy rozdział :) Po prostu to Ty dawno temu podsunęłaś mi taki pomysł za co bardzo Ci dziękuję :* W sumie to chciałam, żebyś mi pomogła przy tym rozdziale, ale nie wiedziałam jak się z Tobą skontaktować :)
      Mam nadzieję, że niedługo wszystko Ci się poukłada. Pamiętaj, że bardzo Cię kocham <3
      A i nie, nie ciełam się. Skąd te pytanie? :)
      P.S. Cud, że udało mi się napisać. Nie pamiętam hasła, dlatego z anonima.
      xoxo
      ~Bekuś ~

      Usuń
    2. Wiele ludzi przelewa swoje uczucia/problemy na kartkę. Po prostu korciła mnie ciekawość :) Co do komentowania mam sobie za złe, że nie komentuje każdego postu ale to się zmieni ;)
      Koffam ♡

      PS. Jakbyś chciała się ze mną skontaktować, nawet o tak popisać mój email; natala78990@gmail.com

      Usuń
  5. O rozdziale nic pisać nie będę, bo sama wiesz że jest świetny :)
    W następnym 'nazywajcie jak chcecie' chcę czytać o tym wszystkim, co wymieniłaś, bo zapowiada się genialnie <3
    Już nie mogę się doczekać :****

    OdpowiedzUsuń
  6. Wow!
    Nic innego mi nie chce przejść przez usta niż 'wow'. Rozdział po prostu niesamowity! Taki dramatyczny ^^ Matka Rebeki przegięła. Nie ma co. Kurde to chyba nie jej wina, że się urodziła?! Oh nie cierpię człowieka ;<. Bekuś, biedna Bekuś. Dlaczego ona chciała się zabić? Przecież ma dla kogo żyć- Jest Rikuś ;*
    Jak ja kocham tę dwójkę <3 Jaka ja jestem szczęśliwa, że w porę zdążył uff...
    Cały rozdział czytałam w takim napięciu. WOW!
    Super! Świetny! Fantastyczny i inne pozytywne przymiotniki. Bomba!
    W następnym napisz o tym wszystkim co wymieniłaś ^_^
    Ja chyba najbardziej uwielbiam czytać o Ribece <3
    Czekam niecierpliwie na next!
    Buziaki ;***

    OdpowiedzUsuń

Layout by E(L)MO ღ