sobota, 20 września 2014

Rozdział LV

Dawno nie byłem w domu. Zawsze wypominam Lynchom, że to ja, jako pierwszy wyfrunąłem z rodzinnego gniazdka. Ale jakie to ma znaczenie, skoro Stormie i Mark są dla mnie jak rodzice? Nie znam wspanialszej rodziny.
Kiedy chodziłem z Kelly Voosen nasze rodziny bardzo się zaprzyjaźniły. Nawet po tym, jak z nią zerwałem nadal utrzymywali kontakt. Kochałem Kelly. Była naprawdę świetną dziewczyną. Przy niej mogłem się wygłupiać, bo nie ograniczała mnie. Spędziliśmy razem cztery cudowne lata. Ale po trzech latach naszego związku poznałem Rydel. Znaczy Lynchów. Potem założyliśmy zespół, wszystko zaczęło nabierać tempa. Brakowało mi czasu dla Kelly. Za to dużo czasu spędzałem z Rydel. Jedyną złą cechą Kelly było to, że nie ufała mi, a zazdrość zżerała ją od środka. Robiła mi wyrzuty i oskarżała o to, że zdradzam ją z Rydel. W końcu postawiła mnie przed ostatecznym wyborem: albo ona, albo R5. I w tamtym momencie cała miłość, którą ją darzyłem zniknęła.
Miłość przemija, lecz przyjaźń pozostaje na zawsze.
Kiedy mama zadzwoniła, żebym przyjechał i poinformowała mnie o tym, że jest też Kelly, miałem opory. Bardzo długo z nią nie rozmawiałem i bałem się jak to będzie. Ale ostatecznie musiałem.
Państwo Voosen oczywiście byli bardzo mili. Posiedzieliśmy trochę przy stole, porozmawialiśmy. Właściwie rodzice rozmawiali, a ja i Kelly zerkaliśmy na siebie. Nie potrafiłem zacząć rozmowy.
- Elluś – mama spojrzała na mnie znacząco. – Może pójdziecie z Kelly na spacer?
- Yyyyy… Możemy…
Założyliśmy buty i wyszliśmy z domu. Przez dobre dziesięć minut żadne z nas się nie odezwało. W końcu nabrałem powietrza to zapytałem, co u niej słychać.
- Skończyłam liceum, idę na studia. A co u ciebie?
- Zdałem maturę, ale nadrabiam zaległe sprawdziany. Pracę w sumie już mam, ale zastanawiam się nad The Rage.
- A co z R5?
- Po staremu – wzruszyłem ramionami.
- Ellington, pamiętasz, że jak się rozstaliśmy to powiedzieliśmy sobie, że ruszymy na przód?
- Taaak… - do czego zmierzasz?
- Chodzi o to, że ja nie potrafię ruszyć na przód – zatrzymała się i spojrzała mi w oczy. – Tęsknię za tobą, Ell.
- Ja…
Od wydukania odpowiedzi uratował mnie dźwięk sms’a. Wyciągnąłem telefon z kieszeni i przeczytałem, co było nieco niegrzeczne, bo Kelly oczekiwała odpowiedzi.
Od: BFF Rocky
~Wracaj. Potrzebuję cię.~
Krótko zwięźle i na temat. Wiedziałem, że mój przyjaciel mnie potrzebuje, choć nie wiedziałem, o co chodzi. W poważnych sytuacjach Rocky nigdy nie żartuje. Wiedział, że jestem u rodziców i jest bardzo późno, a mimo to, chciał, żebym wrócił.
- Kelly, przepraszam, ale to naprawdę ważne. Muszę wracać. Dokończymy rozmowę kiedy indziej.
Nie czekałem aż odpowie. Podbiegłem do najbliższej taksówki, podałem adres i co chwilę poganiałem kierowcę.

#
Widok nie był zbyt sympatyczny i nie życzę nikomu oglądania, jak starszy brat wymiotuje po raz piąty odkąd został wciągnięty do domu, czyli od dziesięciu minut.
Rocky przeciągnął bezwładne ciało Rossa i położył go w sypialni na parterze. Rydel zdążyła podstawić mu miskę zanim zwrócił obiad. A może to było śniadanie? Nie ważne. Ross był spocony, włosy przykleiły mu się do twarzy, a ciałem raz po raz wstrząsały silne dreszcze. Bladł i zieleniał na zmianę. Mama zmierzyła mu temperaturę i wyszło, że ma 42*C. Płakał, jęczał i powtarzał, że mu zimno. Współczułem mu, a chyba najbardziej przeżywał wszystko Riker. Sam wyglądał jakby się miał rozpłakać. Rocky jak zwykle, gdy się denerwuje, chodził z zaciśniętymi pięściami w tą i z powrotem. Delly i mama szykowały lekarstwa i herbaty, które mogłyby pomóc. Natomiast Rebeka szukała czegoś w Internecie.
- Słuchajcie – odezwała się po chwili. – Albo sok jabłkowy był przeterminowany, albo dosypali do niego mieszankę bardzo silnych narkotyków. Wszystkie objawy się zgadzają.
- Myślisz, że go naćpali? – spojrzałem na nią.
- Na to wygląda, RyRy. No bo nie sądzę, żeby Ross z własnej woli próbował narkotyków. Tym bardziej, że kto normalny podałby mu takie silne na pierwszy raz?
- Idę po drugą miskę – Rik mówił słabym głosem.
Rocky usiadł na brzegu łóżka i odgarnął włosy Rossa, który akurat leżał z zamkniętymi oczami i wydawał cichutkie jęki.
- Spójrz na mnie, Rossy – powiedział łagodnie, ale blondyn nie reagował. – Rossy, musisz na mnie spojrzeć. - Kciukiem podniósł mu powiekę, przypatrywał się przez chwilę, po czym cicho zaklął. – Ma lekko rozszerzone źrenice. Na pewno był naćpany, ale już trochę tego zwrócił.
- Napisali, że w zależności od tego jak duża była dawka, tak długo organizm będzie się tego pozbywał.
- Czyli, co?
- Czyli, że może poleżeć w łóżku nawet cztery dni i ciągle wymiotować.
- Ale pamiętacie, że jutro ma wywiad? – wtrąciłem.
- Jaki wywiad? – oczy bruneta patrzył na mnie z paniką. – Musisz odwołać, przecież on nie stoi o własnych siłach!
Akurat, kiedy miałem wyjść, żeby zadzwonić i przeprosić za nieobecność Rossa, przyszedł Riker, a Rossem wstrząsnęły kolejne torsje.

#
- Jak mogłeś?!
- Jessica, o co ci chodzi?
- Dosypałeś Rossowi jakichś prochów!
- Niczego mu nie dosypywałem. Co najwyżej, zleciłem dosypanie ekstremalnej mieszanki do jego soku – Nathaniel uśmiechnął się złośliwie.
- Dlaczego?!
- Bo ten gówniarz ma zbyt słodkie życie. Nie zna problemów, ma wszystko, czego zapragnie. Jutro ma wywiad, ale jeśli się nie pojawi to fani będą na niego źli – wzruszył ramionami. – Wyluzuj, Jess. Nic mu nie będzie, chyba że się odwodni. Wtedy będzie mały problem. Ale wiesz, taki malutki – cmoknął ją w policzek i odszedł nonszalanckim krokiem.
- Nienawidzę cię – powiedziała, gdy już jej nie słyszał.

#
- Już jestem!
Wpadłem do domu niczym torpeda. Nikt mi nie odpowiedział, ale z jednej z sypialni dochodziły nieprzyjemne dźwięki. W pierwszej chwili pomyślałem, że to Rocky jest chory.
- O rany – westchnąłem widząc ledwo żywego przyjaciela. – Dużo mnie ominęło?
- Nie. Tylko to, że Ross poszedł na imprezę, z której wrócił naćpany – oho, Muzyczny Geniusz nie w humorze. – Musimy pogadać.
Pociągnął mnie do naszego królestwa i kazał usiąść na łóżku, a sam oparł się o biurko.
- Ross jest ewidentnie naćpany i wymiotuje od trzydziestu minut. Ma wysoką gorączkę i nie jest w stanie ustać. Ryland właśnie odwołuje jego jutrzejszy wywiad. To tak w skrócie. Najważniejsze to dowiedzieć się, kto mu dosypał prochów do soku.
- Zakładamy, że sam niczego nie wciągał?
- Przecież go znasz. Sądzisz, że byłby do tego zdolny? – świdrował mnie wzrokiem, a ja tylko potakiwałem. – Myślę, że to Jessica.
- Myślałem, że ci się podoba, a teraz oskarżasz ją o naćpanie brata?
- Jest ładna, ale to nie zmienia faktu, że wygląda na taką, która ma kontakty z dilerami.
- A może to ten cały Nathaniel?
- Rozważałem taką opcję, ale pomyśl. Nigdy go nie widzieliśmy. Może przyjaciel Nate jest tylko wymówką, by spotykać się z Jessicą? 
- To by miało sens – rozmyślałem. – No i przyjaciel nie naćpałby drugiego, a przynajmniej nie aż tak.
- Nie chcę mówić tego mamie, ale Riker powinien wiedzieć. Teraz jest przybity, obwinia się o to, że to on pozwolił Rossowi iść i w ogóle.
- Jest za dobry – podsumowałem.
- A teraz mów, co u rodziny? Wiem, że jest późna godzina i pewnie wolałbyś zanocować, ale…
- Rock, spokojnie. Jesteś dla mnie równie ważny co rodzina, a może nawet odrobinkę ważniejszy – przerwałem mu. – Rozmawiałem z Kelly. Powiedziała, że za mną tęskni i pewnie oczekiwała, że powiem coś podobnego, ale wtedy uratowałeś mnie tym sms’em.
- Chce, żebyście do siebie wrócili? – chyba mi nie uwierzył.
- Tak myślę. Nie powiedziałem jej o Rydel.
- I dobrze. Ta harpia rozszarpałaby moją siostrzyczkę. Lepiej jej nie mów i delikatnie spław.
- A co, jeśli Kelly dowie się o Delly, albo na odwrót? Chyba powinienem być szczery z Rydel.
- Niepotrzebnie ją zmartwisz. Lepiej, żeby nie wiedziała o tym spotkaniu i rozmowie. A jak się dowie, to zwal winę na mnie. Powiedz, że to ja ci kazałem jej nie martwić.

***
Rebeka głaskała rozgrzane czoło Rossa próbując go uśpić.
- Bekah, idź – szeptał zachrypniętym głosem. – Wyglądam okropnie.
- Wcale nie. W zielonym ci do twarzy – zachichotała.
- Ale zabawne.
- Śpij, Rossy. Sen dobrze ci zrobi.
Była trzecia w nocy. Blondynek dostał tabletki przeciwbólowe oraz trzy różne herbaty, które miały mu w jakiś sposób pomóc. Przestał wymiotować, ale gorączka nie ustępowała mimo zimnych okładów. Państwo Lynch, Rydel oraz bruneci opadli z sił i poszli spać. Riker siedział w fotelu pogrążony w półśnie, a Rebeka czuwała nad chorym. Ziewała, co kilka sekund, ale nie poddawała się.
W końcu, Rossy zasnął.
- Riker – szturchnęła swojego chłopaka. – Riker, wstań.
Blondyn otworzył zaspane oczy. Dziewczyna bez słowa zaciągnęła go do jego pokoju.
- Zostań ze mną – poprosił, gdy chciała wyjść.
Położyła się obok niego. Silne ramiona otuliły ją ciasno. Riker ukrył głowę w jej włosach, tak, że czuła ciepły oddech na szyi.
- Dobranoc – wyszeptał i odpłynął.
                 
1. Ten rozdział miałam zadedykować Aleksandrze, ale jest zbyt beznadziejny. Przepraszam, sis :*
2. Przepraszam, że musieliście długo czekać, ale nie macie pojęcia jak bardzo się męczyłam przy pisaniu.
3. Zapraszam Was na mojego ask'a. Hahaha - nie ważne :P
4. W zakładce "Tapetki" dodałam nowy szablon do pobrania (samozachwyt :D) i informację. Byłabym też wdzięczna, gdybyście wpadli do Terrible Crash i zostawili u niej kilka miłych komentarzy ;)
5. Dziękuję Aleksandrze za to, że wirtualnie kopnęła mnie w tyłek i kazała pisać rozdział xD
6. Doszłam do wniosku, że muszę się wyrabiać, więc teraz akcja pójdzie szybko. 
7. Kocham Was i nie wiem kiedy rozdział :*
xoxo
~Bekuś~

9 komentarzy:

  1. wcale nie był beznadziejny :) był bardzo dobry:) Ell i Kelly mhm....biedny Rossy...ale Nathanielka nie potrafię znienawidzić :3 no i perspektywa Rylanda :D i dziękuję za prawię dedykację :* czekam na nexta :D pozdrawiam <5

    OdpowiedzUsuń
  2. To ja się tu spodziewałam notki dłuższej od rozdziału i co? To najkrutsza długa notka jaką kiedykolwiek widziałam xd
    Gdyby Nathaniel istniał naprawdę już dawno bym go rozszarpała! Jak można zrobić takie świnstwo Rossiaczkowi?! Pytam się jak! Boski rozdział :3

    OdpowiedzUsuń
  3. Sorki za nie odzywanie się :/
    Rozdział cudowny! (Co Ty gadasz że beznadziejny?!)
    Wyznająca Rebekanizm (tak, tak to nowa religia, coś jak Dariuszanizm :D)
    Nelly :) (której administracja google zablokowała konto i musi pisać z anonima -,-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Supperrr! I ten Nathaniel to chuj, debil, ciotaaaa
    Jprdl jak on mógł to Rossowi zrobić?
    Biedaczek ;/
    No cóż i tak kochana rozdział idealny :D
    -Alex ♡
    PS: Kiedy wkraczamy do twojego odpowiadania i dajemy wpierdol patelnia temu Nathanielowi? :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeszcze nigdy nie było mi szkoda bohatera tak, jak teraz Ross'a. Nienawidzę Nathaniela i nie rozumiem jak ktoś może być tak zawistny. Niech nasz blondynek wraca do zdrowia. A rozdział jest świetny :) Czekam na nexta

    OdpowiedzUsuń
  6. Ojeju :'( Ross! Nie!
    Dlaczego?! Jak mi go szkoda! Gdy czytałam, wyobrażałam sobie jak prawdziwy Ross wymiotuje po dosypanych narkotykach. Aż mi się chciało płakać :( Weź się tak nad nim nie znęcaj, proszę.
    Czy ja mam Ciebie zatłuc?! Poważnie? Co ty bredzisz za głupoty?! Rozdział jest awesome, amazing, super cool etc. Tiaaaa, za dużo pracy domowej z anglika, haha. Kobieto, to jest mój ulubiony rozdział na tym blogu. Tyle się dzieje, że po prostu wow. czekam of course na next.
    Buziaczki ;**
    ~Julia♥

    OdpowiedzUsuń
  7. Ooooo NIE TERAZ TO PRZEGIĄŁ. POWIEDZ MU, ŻE ZE MNĄ SIĘ NIE ZADZIERA. Jak ja nie cierpię tej całej Jess i Nathaniela >:( Biedactwo moje wspaniałe, cudowne, kochane. Niech szybko wraca do zdrowia. Co ty pleciesz rozdział świetny i wgl.
    My też cię kochamy <3 <3 <3 :* :* :*******

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie znoszę nie znoszę !!
    Yhhh głupia Jess i ten drugi xd
    Rozdział genialny <5555
    Co by tu jeszcze ?
    Chcę nextaaaaaa w wampirzym tempie xd <5555555
    My też cię kochamy <333

    OdpowiedzUsuń
  9. Ale cudo *_*
    Perfekcja <33
    Biedny Rossy ♥ :c
    Nate przegiął! :O
    Jak on mógł?!
    No dobra, już ochłonęłam....
    ŚWIETNY ROZDZIAŁ ♥
    Dawaj szybko next ;*:)
    ~Iggs

    OdpowiedzUsuń

Layout by E(L)MO ღ